... bo słodkich pierniczków dla wszystkich nie starczy i tak
Posted: Sun Aug 05, 2012 5:01 pm
Wiele rzeczy NALEŻY lub POWINNO SIĘ
Ponieważ dzieje się byle jak lub jeszcze gorzej, wielu ludzi przemyśliwa nad zmianą sytuacji,
po czym wyniki swoich przemyśleń – o różnym poziomie sensowności -
bardziej lub mniej zdecydowanie głosi, jako panacea na ten czy ów społeczny wrzód.
Tych, co wiedzą co "należy", co "powinno się", jest w bród, brak im tylko mocy wykonawczych:
ludzi i pieniędzy. Dajcie mi ludzi i pieniądze! - na szczęście nie ma kto dawać.
Władza też wiele widzi, widzi potrzebę zmian, próbuje nawet to i owo zmienić,
ale przeważnie jest tak, że kiedy jednemu jest gorzej, to drugiemu jest z tego powodu lepiej,
a kadencja jest krótka, wkrótce kolejne wybory, potrzebne głosy...
W ustabilizowanych państwach są elity związane z państwem i dziedziczące doświadczenia rządzenia,
wykształcone, mające stosunki w swej sferze i "jakoś sobie radzące"...
Chcąc się utrzymać przy rządach, trzymają społeczne niezadowolenie poniżej poziomu krytycznego, by nie dopuścić do rewolucji.
Nie jest też bez znaczenia ETOS TYCH ELIT - jeśli się jest kim się jest, pewnych rzeczy się nie robi, po prostu nie godzi się.
W Polsce nie ma takich elit, jako warstwy świadomej siebie, potrafiącej wpływać na rzeczywistość.
Spotkałem się z ludźmi etosu, niestety, tylko w literaturze, którzy po pierwszej wojnie wrócili do Polski,
z własnej woli lub nie, by tu budować szklane domy. Po drugiej wojnie takich przypadków było znacząco mniej
i szanse działania mieli znacznie mniejsze, nawet jeśli uniknęli represji.
Polskie nowe, solidarnościowe elity do władzy wyniosła fala społecznego wzburzenia,
trafili tam ludzie potrafili którzy potrafili społeczne chciejstwo głośno artykułować,
ale umieć chcieć, a umieć chcenia ludzkie zaspokoić - to całkiem różne sprawy.
Wobec powyższego polskie nowe elity zaspokajają potrzeby swoje i swoich bliskich,
kosztem reszty społeczeństwa, "bo słodkich pierniczków dla wszystkich nie starczy i tak".
Nowych elit dla Polski nie wypuści żadna szkoła, nie wyprodukuje ich żadna fabryka,
jest to żmudny proces samowychowawczy społeczności, który się w Polsce jeszcze nie rozpoczął.
Nasza społeczna działanie (Biblioteka Społeczna)inicjacji tego procesu służy.
Jest zapewne wiele podobnych inicjatyw, ale nie mają one głosu, mają marniutkie szanse przetrwania.
Demoralizację ludzi, którzy mogliby wiele dobrego zrobić powoduje łatwy pieniądz europejski,
który wspiera różne pięknie nazwane przedsięwzięcia,
a których faktycznym celem jest zapewnienie profitów potężnej grupie urzędników, przez których ręce te pieniądze przechodzą.
Przedsięwzięcia te bywają efektowne,
efektywnością wydatkowania cudzych pieniędzy niewielu się interesuje.
Polska żyje na niby:
udaje sprawność, udaje nowoczesność, udaje przyzwoitość, udaje patriotyzm, udaje katolickość...
i tak udając to wszystko, schodzi na psy.
Ponieważ dzieje się byle jak lub jeszcze gorzej, wielu ludzi przemyśliwa nad zmianą sytuacji,
po czym wyniki swoich przemyśleń – o różnym poziomie sensowności -
bardziej lub mniej zdecydowanie głosi, jako panacea na ten czy ów społeczny wrzód.
Tych, co wiedzą co "należy", co "powinno się", jest w bród, brak im tylko mocy wykonawczych:
ludzi i pieniędzy. Dajcie mi ludzi i pieniądze! - na szczęście nie ma kto dawać.
Władza też wiele widzi, widzi potrzebę zmian, próbuje nawet to i owo zmienić,
ale przeważnie jest tak, że kiedy jednemu jest gorzej, to drugiemu jest z tego powodu lepiej,
a kadencja jest krótka, wkrótce kolejne wybory, potrzebne głosy...
W ustabilizowanych państwach są elity związane z państwem i dziedziczące doświadczenia rządzenia,
wykształcone, mające stosunki w swej sferze i "jakoś sobie radzące"...
Chcąc się utrzymać przy rządach, trzymają społeczne niezadowolenie poniżej poziomu krytycznego, by nie dopuścić do rewolucji.
Nie jest też bez znaczenia ETOS TYCH ELIT - jeśli się jest kim się jest, pewnych rzeczy się nie robi, po prostu nie godzi się.
W Polsce nie ma takich elit, jako warstwy świadomej siebie, potrafiącej wpływać na rzeczywistość.
Spotkałem się z ludźmi etosu, niestety, tylko w literaturze, którzy po pierwszej wojnie wrócili do Polski,
z własnej woli lub nie, by tu budować szklane domy. Po drugiej wojnie takich przypadków było znacząco mniej
i szanse działania mieli znacznie mniejsze, nawet jeśli uniknęli represji.
Polskie nowe, solidarnościowe elity do władzy wyniosła fala społecznego wzburzenia,
trafili tam ludzie potrafili którzy potrafili społeczne chciejstwo głośno artykułować,
ale umieć chcieć, a umieć chcenia ludzkie zaspokoić - to całkiem różne sprawy.
Wobec powyższego polskie nowe elity zaspokajają potrzeby swoje i swoich bliskich,
kosztem reszty społeczeństwa, "bo słodkich pierniczków dla wszystkich nie starczy i tak".
Nowych elit dla Polski nie wypuści żadna szkoła, nie wyprodukuje ich żadna fabryka,
jest to żmudny proces samowychowawczy społeczności, który się w Polsce jeszcze nie rozpoczął.
Nasza społeczna działanie (Biblioteka Społeczna)inicjacji tego procesu służy.
Jest zapewne wiele podobnych inicjatyw, ale nie mają one głosu, mają marniutkie szanse przetrwania.
Demoralizację ludzi, którzy mogliby wiele dobrego zrobić powoduje łatwy pieniądz europejski,
który wspiera różne pięknie nazwane przedsięwzięcia,
a których faktycznym celem jest zapewnienie profitów potężnej grupie urzędników, przez których ręce te pieniądze przechodzą.
Przedsięwzięcia te bywają efektowne,
efektywnością wydatkowania cudzych pieniędzy niewielu się interesuje.
Polska żyje na niby:
udaje sprawność, udaje nowoczesność, udaje przyzwoitość, udaje patriotyzm, udaje katolickość...
i tak udając to wszystko, schodzi na psy.