nim słowo ciałem się stało
Posted: Sun Feb 06, 2011 2:08 pm
Gdańsk, dnia 27 listopada 2006
Jan Urbanik
????@wp.pl
????@poczta.fm
tel.: ????
Do tych, co zebrali się dziś U LITERATÓW, by radzić nad powołaniem do życia Biblioteki i Stowarzyszenia Inicjatyw Społecznych im. Stanisława Brzozowskiego
Szanowni Państwo!
Jesteście moimi wybrańcami lub wybrańcami moich wybrańców, zostaliście potraktowani jako ludzie wyjątkowi: przyzwoici, solidni, sprawni, kulturalni.
Jestem zaszczycony, że byliście łaskawi przeznaczyć nieco własnego czasu na wsparcie inicjatywy na rzecz naszego miasta.
Geneza inicjatywy.
Przez czterdzieści kilka lat gromadziłem książki, które były moja miłością i pasją, i kiedy przyszła starość – stały się problemem wymagającym rozwiązania. Aby móc normalnie funkcjonować należało odgracić mieszkania.
Wchodziło w grę rozproszenie księgozbioru lub oddanie go w społeczne użytkowanie. Rodzinne Walne Zgromadzenie uznało, że księgozbiór ten stanowi wartość jako zbiór i nie powinien być rozproszony.
Przez dwa lata księgozbiór stanowił trzon biblioteki Gdańskiej Wyższej Szkoły Administracji, na początku stanowił ponad 96% księgozbioru. Po dwu latach użytkowania Szkoła nie przedłużyła ze mną umowy, o czym dowiedziałem się w przeddzień jej wygaśnięcia.
Była to dla mnie niespodzianka, ale nie przykrość, nie wiązałem bowiem przyszłości księgozbioru z instytucją, która mogła wykorzystać co najwyżej 10-20 % zasobów. Miałem zamiar przygotować się do samodzielnego funkcjonowania i przejść do niego łagodnie, by nie skazywać pożytecznych książek na leżakowanie w kartonach.
Los zrządził inaczej.
Nazajutrz po niespodziance w Domu Sztuki na Stogach odbywała się promocja książki Waldemara Nocnego o „wyspie” Stogi, która zgromadziła liczne grono zainteresowanych – i temu gronu złożyłem ofertę oddania księgozbioru do publicznego użytku. Zainteresowała się ofertą jedna osoba: p. Helena Chmielowiec, asystentka prezydenta Pawła Adamowicza, która obiecała pomoc miasta w uruchomieniu biblioteki.
Kolejnym krokiem była prośba do p. Marii Pelczar, dyrektora Biblioteki Gdańskiej PAN o merytoryczną ocenę księgozbioru. Mam taką ocenę, którą wystawiły mi po wizji lokalnej panie Wanda Pętlicka, Izabela Wajer i Maria Ożugowska. Jest ona rodzajem laurki dla księgozbioru i przy okazji dla mnie.
O wsparcie inicjatywy poprosiłem też p. Barbarę Wierzbicką, współwłaścicielkę księgarni „Ossolineum” i p. Krzysztofa Stawiarza, kierownika księgarni PWN, których klientem byłem od lat, i których ceniłem za przyzwoitość, wiedzę, kulturę, pracowitość.
Oboje służyli mi radą i wsparciem i kiedy nie udała się pierwsza próba zlokalizowania biblioteki na Stogach wspólnie doszliśmy do wniosku, że należy zorganizować Stowarzyszenie, które powoła bibliotekę do życia, będzie jej patronować i rozwinie przy niej działalność społecznie użyteczną. Projekt statutu jest naszym wspólnym dziełem.
Dzisiejsze spotkanie jest kolejnym krokiem na drodze ku upublicznieniu księgozbioru.
Marzenia mogą być piękne, coś pięknego stworzyć – wielka sztuka
Projekt statutu jest bardzo ambitny, jest bardzo na wyrost. Jest projektem ikarowego lotu...
Aby nie skończyć jak Ikar musimy wystartować z odwagą ale i z rozwagą. Niech biblioteka będzie pączkiem, z którego rozwinie się piękny kwiat Stowarzyszenia.
I tyle poezji.
Stowarzyszenie będzie prowadzić działalność gospodarczą: biblioteka, przy niej księgarnia
i antykwariat; będą organizowane kursy i imprezy, będziemy obracać pieniędzmi swymi
i cudzymi, będziemy mieć majątek, którym trzeba będzie zarządzać, będziemy mieli pracowników ze wszystkimi problemami jakie to niesie.
PUNKT WYJŚCIA
Na starcie mamy USTNĄ obietnicę pomocy ze strony Urzędu Prezydenta, około 14 tysięcy książek w około 300 kartonach, dobre chęci i projekt statutu w wersji siódmej. Nie mamy pieniędzy, nie mamy zapewnionych źródeł finansowania.
Nasze grono musi wyłonić zarząd SIS lub poszukać odpowiednich ludzi w swoim otoczeniu, podzielić między siebie zadania organizacyjne, wybrać kierunki działania i skalę działań dostosować do aktualnych możliwości.
Musi nauczyć się zarabiać pieniądze i sensownie nimi operować.
Stawiam do dyspozycji nasz księgozbiór i moją osobę – bez menadżerskich kwalifikacji i bez menadżerskich ambicji. Zobowiązuję się być spoiwem, strażakiem i podpowiadaczem.
Zadania na najbliższy czas:
1.Uważnie przeczytać projekt statutu, wyłapać braki w nim i uzupełnić o to, co niezbędne, wyrzucić banał i pustosłowie.
2.Przemyśleć i stworzyć regulamin biblioteki, który zapewni jej przetrwanie; dotrzeć do szkół średnich i wyższych z ofertą przystąpienia do Stowarzyszenia i ustalenia stosownego abonamentu za korzystanie z księgozbioru. Będzie to chyba novum w skali kraju, musimy zapewnić maksymalny dostęp do księgozbioru, szczególnie ludziom niezamożnym, a równocześnie zarobić na swoje utrzymanie.
3.Zastanowić się nad aktualnymi potrzebami naszej społeczności i w miarę naszych sił włączyć się w ich zaspokajanie, najlepiej realizując przy tym własne aspiracje
i zaspokajając własne potrzeby. Nie spodziewam się w naszym gronie krezusów, którzy mogliby się oddać publicznej sprawie na zasadzie czystej filantropii. Niezależnie od tego sądzę, że filantropia demoralizuje i upokarza ludzi będących przedmiotami filantropii. Musimy być przyzwoici, solidni – czyli pewni.
Niech ten list otwarty będzie pierwszym dokumentem, który pociągnie za sobą lawinę szlachetnych ale praktycznych i realnych pomysłów. Zapewnijmy sukces sprawie, która jest warta sukcesu, sprawmy, by była naszym sukcesem!
j.u.
PS
piątek, sobota, niedziela... kilkanaście godzin musiałem poświęcić na porządkowanie
pamięci komputerów i aparatów fotograficznych.
Okazja do odkurzenia zabytków i odświeżenia PAMIĘCI
Jan Urbanik
????@wp.pl
????@poczta.fm
tel.: ????
Do tych, co zebrali się dziś U LITERATÓW, by radzić nad powołaniem do życia Biblioteki i Stowarzyszenia Inicjatyw Społecznych im. Stanisława Brzozowskiego
Szanowni Państwo!
Jesteście moimi wybrańcami lub wybrańcami moich wybrańców, zostaliście potraktowani jako ludzie wyjątkowi: przyzwoici, solidni, sprawni, kulturalni.
Jestem zaszczycony, że byliście łaskawi przeznaczyć nieco własnego czasu na wsparcie inicjatywy na rzecz naszego miasta.
Geneza inicjatywy.
Przez czterdzieści kilka lat gromadziłem książki, które były moja miłością i pasją, i kiedy przyszła starość – stały się problemem wymagającym rozwiązania. Aby móc normalnie funkcjonować należało odgracić mieszkania.
Wchodziło w grę rozproszenie księgozbioru lub oddanie go w społeczne użytkowanie. Rodzinne Walne Zgromadzenie uznało, że księgozbiór ten stanowi wartość jako zbiór i nie powinien być rozproszony.
Przez dwa lata księgozbiór stanowił trzon biblioteki Gdańskiej Wyższej Szkoły Administracji, na początku stanowił ponad 96% księgozbioru. Po dwu latach użytkowania Szkoła nie przedłużyła ze mną umowy, o czym dowiedziałem się w przeddzień jej wygaśnięcia.
Była to dla mnie niespodzianka, ale nie przykrość, nie wiązałem bowiem przyszłości księgozbioru z instytucją, która mogła wykorzystać co najwyżej 10-20 % zasobów. Miałem zamiar przygotować się do samodzielnego funkcjonowania i przejść do niego łagodnie, by nie skazywać pożytecznych książek na leżakowanie w kartonach.
Los zrządził inaczej.
Nazajutrz po niespodziance w Domu Sztuki na Stogach odbywała się promocja książki Waldemara Nocnego o „wyspie” Stogi, która zgromadziła liczne grono zainteresowanych – i temu gronu złożyłem ofertę oddania księgozbioru do publicznego użytku. Zainteresowała się ofertą jedna osoba: p. Helena Chmielowiec, asystentka prezydenta Pawła Adamowicza, która obiecała pomoc miasta w uruchomieniu biblioteki.
Kolejnym krokiem była prośba do p. Marii Pelczar, dyrektora Biblioteki Gdańskiej PAN o merytoryczną ocenę księgozbioru. Mam taką ocenę, którą wystawiły mi po wizji lokalnej panie Wanda Pętlicka, Izabela Wajer i Maria Ożugowska. Jest ona rodzajem laurki dla księgozbioru i przy okazji dla mnie.
O wsparcie inicjatywy poprosiłem też p. Barbarę Wierzbicką, współwłaścicielkę księgarni „Ossolineum” i p. Krzysztofa Stawiarza, kierownika księgarni PWN, których klientem byłem od lat, i których ceniłem za przyzwoitość, wiedzę, kulturę, pracowitość.
Oboje służyli mi radą i wsparciem i kiedy nie udała się pierwsza próba zlokalizowania biblioteki na Stogach wspólnie doszliśmy do wniosku, że należy zorganizować Stowarzyszenie, które powoła bibliotekę do życia, będzie jej patronować i rozwinie przy niej działalność społecznie użyteczną. Projekt statutu jest naszym wspólnym dziełem.
Dzisiejsze spotkanie jest kolejnym krokiem na drodze ku upublicznieniu księgozbioru.
Marzenia mogą być piękne, coś pięknego stworzyć – wielka sztuka
Projekt statutu jest bardzo ambitny, jest bardzo na wyrost. Jest projektem ikarowego lotu...
Aby nie skończyć jak Ikar musimy wystartować z odwagą ale i z rozwagą. Niech biblioteka będzie pączkiem, z którego rozwinie się piękny kwiat Stowarzyszenia.
I tyle poezji.
Stowarzyszenie będzie prowadzić działalność gospodarczą: biblioteka, przy niej księgarnia
i antykwariat; będą organizowane kursy i imprezy, będziemy obracać pieniędzmi swymi
i cudzymi, będziemy mieć majątek, którym trzeba będzie zarządzać, będziemy mieli pracowników ze wszystkimi problemami jakie to niesie.
PUNKT WYJŚCIA
Na starcie mamy USTNĄ obietnicę pomocy ze strony Urzędu Prezydenta, około 14 tysięcy książek w około 300 kartonach, dobre chęci i projekt statutu w wersji siódmej. Nie mamy pieniędzy, nie mamy zapewnionych źródeł finansowania.
Nasze grono musi wyłonić zarząd SIS lub poszukać odpowiednich ludzi w swoim otoczeniu, podzielić między siebie zadania organizacyjne, wybrać kierunki działania i skalę działań dostosować do aktualnych możliwości.
Musi nauczyć się zarabiać pieniądze i sensownie nimi operować.
Stawiam do dyspozycji nasz księgozbiór i moją osobę – bez menadżerskich kwalifikacji i bez menadżerskich ambicji. Zobowiązuję się być spoiwem, strażakiem i podpowiadaczem.
Zadania na najbliższy czas:
1.Uważnie przeczytać projekt statutu, wyłapać braki w nim i uzupełnić o to, co niezbędne, wyrzucić banał i pustosłowie.
2.Przemyśleć i stworzyć regulamin biblioteki, który zapewni jej przetrwanie; dotrzeć do szkół średnich i wyższych z ofertą przystąpienia do Stowarzyszenia i ustalenia stosownego abonamentu za korzystanie z księgozbioru. Będzie to chyba novum w skali kraju, musimy zapewnić maksymalny dostęp do księgozbioru, szczególnie ludziom niezamożnym, a równocześnie zarobić na swoje utrzymanie.
3.Zastanowić się nad aktualnymi potrzebami naszej społeczności i w miarę naszych sił włączyć się w ich zaspokajanie, najlepiej realizując przy tym własne aspiracje
i zaspokajając własne potrzeby. Nie spodziewam się w naszym gronie krezusów, którzy mogliby się oddać publicznej sprawie na zasadzie czystej filantropii. Niezależnie od tego sądzę, że filantropia demoralizuje i upokarza ludzi będących przedmiotami filantropii. Musimy być przyzwoici, solidni – czyli pewni.
Niech ten list otwarty będzie pierwszym dokumentem, który pociągnie za sobą lawinę szlachetnych ale praktycznych i realnych pomysłów. Zapewnijmy sukces sprawie, która jest warta sukcesu, sprawmy, by była naszym sukcesem!
j.u.
PS
piątek, sobota, niedziela... kilkanaście godzin musiałem poświęcić na porządkowanie
pamięci komputerów i aparatów fotograficznych.
Okazja do odkurzenia zabytków i odświeżenia PAMIĘCI