Gdańsk piękny i bogaty – pasożyt na I Rzeczypospolitej
Gdańsk dopiero w PRL-u sał się miastem myślą, mową i krwią związanym z Polską.
(sprowokował mnie do napisania tego tekściku wczorajszy świetny wykład Kazimierza Jaśkiewicza,
ale to co napiszę, nie będzie polemiką z nim, nie będzie prezentacją jego poglądów,
będzie to MOJE zdanie – i tylko do mnie, proszę, z pretensjami i polemikami)
Były czasy, kiedy Gdańsk w ramach państwa krzyżackiego urósł w dostatek na tyle,
że żelazna krzyżacka ręka zaczęła mu ciążyć.
Już po Grunwaldzie wydawało się gdańskiemu patrycjatowi, że da się zrzucić krzyżackie jarzmo
i poddać się władcom Polski, ale mrzonki te gwałtownie przerwali Krzyżacy,
skracając o głowę przedstawicieli żądnego wolności i zysków patrycjatu,
i nakładając na swych poddanych wielkie ciężary, by odbudować mocno nadwerężoną przez Grunwald potęgę.
Niemiłosierny ucisk spowodował bunt i prośbę do Kazimierza Jagiellończyka, króla Polski,
o włączenie ziem Państwa Krzyżackiego pod koronę polskiego władcy.
Spowodowało to wojnę trzynastoletnią, kiedy to poszczególne zamki i miasta przechodziły z rąk do rąk.
Polska była biedna, siła władcy mocno ograniczona – miasta pomorskie,
Gdańsk przede wszystkim, były bogate i zdeterminowane, by pod krzyżackie panowanie nie wrócić.
Za pieniądze gdańskie Polska wygrała wojnę trzynastoletnią,
ale za te pieniądze Gdańsk pozyskał przywileje, które pozwoliły w krótkim czasie powetować sobie straty.
I stać się, z polską szlachtą wespół, pasożytem na narodzie i państwie polskim.
Pod polską koroną samorządny i prawie niepodległy Gdańsk rósł w bogactwo,
kierując się interesem własnym, zwalczając niewygodną mu politykę morską kolejnych królów,
którzy próbowali to czy owo ustanowić, ale ze śmiercią króla umierała jego polityka.
Interes Gdańska był nieustający.
jan urbanik
Gdańsk - pasożyt
Moderators: Anonymous, jan, Moderatorzy
Gdańsk - pasożyt
jan urbanik
Moje poglądy nie są jedynie słuszne, są za to moje jedyne.
Nie zależą one od koniunktury, a od stanu mojej świadomości.
Nie piszę wszystkiego, co wiem - piszę to, co uznaję za stosowne.
Moje poglądy nie są jedynie słuszne, są za to moje jedyne.
Nie zależą one od koniunktury, a od stanu mojej świadomości.
Nie piszę wszystkiego, co wiem - piszę to, co uznaję za stosowne.
Re: Gdańsk - pasożyt
Znamy, znamy – Gdańsk Chłańsk, ale…
Zespół mieszkańców dzięki swej zaradności, umiejętnościom uzyskał ważną pozycję przy ujściu Wisły, ale mogło wyglądać to całkiem inaczej – mógł czepiać się klamki królewskiej i wyglądać, co kto sypnie.
Dalekowzroczna polityka Kazimierza Jagiellończyka wzmacniająca północne rubieże dała solidne podwaliny pod rozwój, z czego gospodarny Gdańsk skorzystał i nie odwdzięczał się z reguły niewdzięcznością czy niewiernością, mimo, ze Polska zafundowała sobie samobójczą politykę w postaci wyboru królów z obcych dynastii, wojen dynastycznych osłabiających państwo, wyłączenie siebie z korzystnych przemian mentalnych związanych z reformacją, niereformowanie gospodarki i trzymanie się ekstensywnej formy gospodarowania. Jak odczuwał to Gdańsk, który słynął z rozwoju rzemiosła, nauki, kultury i sztuki? Jak odczuwali to światli obywateli całego państwa?
Gdańsk czuł się częścią Polski, odczuwał też konsekwencje stąd wynikające i związane z obroną Polski, prowadzeniem wojen, kontrybucjami, przemarszami wojsk, niszczeniem dorobku. Gdy został włączony w obręb państwa pruskiego, stał się na długie lata miastem peryferyjnym, ośrodkiem administracyjno-wojskowym. Powrót do ojczyzny dał mu następną szansę. Jedynie pozytywna, światła spuścizna pokoleń powinna stać się dla wszystkich kierunkowskazem.
Defektem królów było nietworzenie trwałych zespołów doradczych w poszczególnych dziedzinach życia społecznych, niewymaganie od nich umiejętnych rozwiązań i działań, doraźność związana z wyborem na tron. Król miał reprezentować i pomagać, a rządzić i pracować trwały społeczny umysł, ludzie.
Zespół mieszkańców dzięki swej zaradności, umiejętnościom uzyskał ważną pozycję przy ujściu Wisły, ale mogło wyglądać to całkiem inaczej – mógł czepiać się klamki królewskiej i wyglądać, co kto sypnie.
Dalekowzroczna polityka Kazimierza Jagiellończyka wzmacniająca północne rubieże dała solidne podwaliny pod rozwój, z czego gospodarny Gdańsk skorzystał i nie odwdzięczał się z reguły niewdzięcznością czy niewiernością, mimo, ze Polska zafundowała sobie samobójczą politykę w postaci wyboru królów z obcych dynastii, wojen dynastycznych osłabiających państwo, wyłączenie siebie z korzystnych przemian mentalnych związanych z reformacją, niereformowanie gospodarki i trzymanie się ekstensywnej formy gospodarowania. Jak odczuwał to Gdańsk, który słynął z rozwoju rzemiosła, nauki, kultury i sztuki? Jak odczuwali to światli obywateli całego państwa?
Gdańsk czuł się częścią Polski, odczuwał też konsekwencje stąd wynikające i związane z obroną Polski, prowadzeniem wojen, kontrybucjami, przemarszami wojsk, niszczeniem dorobku. Gdy został włączony w obręb państwa pruskiego, stał się na długie lata miastem peryferyjnym, ośrodkiem administracyjno-wojskowym. Powrót do ojczyzny dał mu następną szansę. Jedynie pozytywna, światła spuścizna pokoleń powinna stać się dla wszystkich kierunkowskazem.
Defektem królów było nietworzenie trwałych zespołów doradczych w poszczególnych dziedzinach życia społecznych, niewymaganie od nich umiejętnych rozwiązań i działań, doraźność związana z wyborem na tron. Król miał reprezentować i pomagać, a rządzić i pracować trwały społeczny umysł, ludzie.
Who is online
Users browsing this forum: No registered users and 1 guest