umierająca swietlica - moje 3 grosze
Posted: Fri Jun 06, 2008 10:25 am
O umierającej świetlicy-
Jest taka, na Dolnym Mieście, Seredyńskiego róg Angielskiej Grobli.
Stworzyło ja kilka osób z Krzysztofem Łuczkiewiczem na czele. Małe grono ludzi urządziło jakoś zdewastowany lokal
i zajęło się pracą z dziećmi, którymi niewiele się zajmowano.
Krzysztofa Łuczkiewicza poznałem przypadkiem dwa lata temu na przystanku tramwajowym.
Był to młody człowiek, którzy wbrew bezduszności świata urzędników próbował ratować dzieci.
Stać go było na pracę z dziećmi, ale nie stać go było na właściwe relacje z miastem i fiskusem.
Wsparcia miasta ani zasobniejszych ludzi dobrej woli nie uzyskał.
Po dwu latach zobaczyłem Krzysztofa starszego o lat dziesięć na tzw. sympozjum jednej z tzw. organizacji pozarządowej.
Jako jedyni z sympozjujących, on i jego towarzyszka, skorzystali z mego zaproszenia
i odwiedzili naszą - in statu nascendi – bibliotekę. Pogadaliśmy, pojechałem zobaczyć jego świetlicę.
Krzysztofowa świetlica jest otwarta tylko w piątkowe popołudnia,
99 % jego energii idzie na walkę z bezdusznymi wiatrakami. Krzysztof jest wypalony.
Miał pecha. Nie spotkał na swej drodze ludzi dobrej woli z fantazją, co szczęśliwie przydarzyło się nam.
Nasze Stowarzyszenie jest za słabe by wesprzeć Krzysztofa, sami borykamy się z problemami,
które jego pogięły.
Może jest w Gdańsku jakaś okrzepła fundacja lub stowarzyszenie, która jest w stanie reanimować
umierającą świetlicę. Albo CZŁOWIEK, który wejdzie w to grono i zracjonalizuje jego relacje z Miastem.
jan urbanik
PS (25.06.2008)
Krzysztofie, trochę nam się na tym forum pokićkało
i zniknęły moje uzupełnienia.
Zaprezentuj się nam, proszę i napisz jak Wam się wiedzie.
Pozostaję z najlepszymi życzeniami dla Ciebie i Twojej ferajny -
jan
Jest taka, na Dolnym Mieście, Seredyńskiego róg Angielskiej Grobli.
Stworzyło ja kilka osób z Krzysztofem Łuczkiewiczem na czele. Małe grono ludzi urządziło jakoś zdewastowany lokal
i zajęło się pracą z dziećmi, którymi niewiele się zajmowano.
Krzysztofa Łuczkiewicza poznałem przypadkiem dwa lata temu na przystanku tramwajowym.
Był to młody człowiek, którzy wbrew bezduszności świata urzędników próbował ratować dzieci.
Stać go było na pracę z dziećmi, ale nie stać go było na właściwe relacje z miastem i fiskusem.
Wsparcia miasta ani zasobniejszych ludzi dobrej woli nie uzyskał.
Po dwu latach zobaczyłem Krzysztofa starszego o lat dziesięć na tzw. sympozjum jednej z tzw. organizacji pozarządowej.
Jako jedyni z sympozjujących, on i jego towarzyszka, skorzystali z mego zaproszenia
i odwiedzili naszą - in statu nascendi – bibliotekę. Pogadaliśmy, pojechałem zobaczyć jego świetlicę.
Krzysztofowa świetlica jest otwarta tylko w piątkowe popołudnia,
99 % jego energii idzie na walkę z bezdusznymi wiatrakami. Krzysztof jest wypalony.
Miał pecha. Nie spotkał na swej drodze ludzi dobrej woli z fantazją, co szczęśliwie przydarzyło się nam.
Nasze Stowarzyszenie jest za słabe by wesprzeć Krzysztofa, sami borykamy się z problemami,
które jego pogięły.
Może jest w Gdańsku jakaś okrzepła fundacja lub stowarzyszenie, która jest w stanie reanimować
umierającą świetlicę. Albo CZŁOWIEK, który wejdzie w to grono i zracjonalizuje jego relacje z Miastem.
jan urbanik
PS (25.06.2008)
Krzysztofie, trochę nam się na tym forum pokićkało
i zniknęły moje uzupełnienia.
Zaprezentuj się nam, proszę i napisz jak Wam się wiedzie.
Pozostaję z najlepszymi życzeniami dla Ciebie i Twojej ferajny -
jan