Głęboki jar, skaliste brzegi, fantazyjne wygibasy warstw skalnych...
Żwirowe brzegi, osuwające się...
Wir "koło Sękuli", w który wpadłem ześlizgując się ze skalnej półki - wyżyłem,
wychodząc z tego z umiejętnością pływania. Nie ma wiru - pod zalewem.
"Alpinizm" na tych brzegach, i skalistych i żwirowych - przeżyłem.
Uroda wielu miejsc zatykająca w piersiach dech, część z nich przykryła woda zapory w Sieniawie -
jak te, uwiecznione w pierwszym (chyba) polskim westernie "Ranczo Texas", jak wspomniany wir...
Inne ocalały, jak te na Rudawce - Hamrach, które przypomniał mi w dwu kolejnych numerach "Tygodnik Powszechny"
(nry 26 i 27 - 2009), bo odkrył je również "Wujek" - Wojtyła.
Brodziłem jarem Wisłoka z kolegami, przyjaciółmi i ze swoim synem...
Miał dwa lata. Niosłem go "na barana". Nagle, poślizgnąwszy się na porośniętych glonami kamieniach,
klapnąłem tyłkiem do wody, szczęściem - bezpiecznie dla "barana".
- Tatuś, nie lub ba-bach, bałam się!
"Czesi" - Polacy z Zaolzia, protestanci, ucywilizowali ten zakątek świata, w szczególności Puławy, zbudowali wyciąg narciarski...
Poczytajcie o tym w Tygodniku, poszperajcie w sieci, a potem zobaczcie na żywo.
Ostatnio byłem tam parę lata temu, kiedy jeszcze nie było Biblioteki Społecznej i miewałem czas.
W Puławach (mówiło się - na Puławach) widać CO MOŻE PRACA z głową..
Niektórym przeszkadzało, że "Czesi" potrafią żyć i bawić się bez alkoholu,
ale nie słyszałem nikogo, kto by nie darzył ich szacunkiem.
jan urbanik
Wisłok pomiędzy Beskiem a Wernejówką
Moderators: Anonymous, jan, Moderatorzy
Who is online
Users browsing this forum: No registered users and 6 guests