Uczeń i człowiek-obywatel
Posted: Sat Aug 07, 2010 6:30 am
Uczeń i człowiek-obywatel
Dzieci najpierw są uczone, uczone – potem pani każe pisać sprawozdania, rozwiązywać zadania.
I rozwiązują dzieci zadania, nawet tekstowe, i piszą dzieci wypracowania ze wstępem, rozwinięciem zakończeniem i dostają cenzurki.
Po przejściu dalszej drogi i wzięciu iluś tam korepetycji dostają dyplomy magistra.
I idą w świat pracy, w życie, z umiejętnością zdawania egzaminów z zadanego materiału,
i pisania rozprawek, i rozwiązywania zadań - nawet tekstowych.
Idą dzielni uczniowie w życie z dyplomem i bagażem wiedzy, którą im wciśnięto,
i trafiają do roboty, gdzie wypadałoby posprzątać, podłączyć sprzęt elektroniczny,
powiesić firanki, poczytać w cyrylicy, poznać zasady gry w szachy, PRACOWAĆ W ZESPOLE –
ale ONI TEGO NIE UCZENI, tego nie mieli zadane i nie przerabiali.
I tak nasz system szkolny produkuje uczniów – przedmioty edukacji,
które jako takie idą w życie – i biernie, miernie (przeważnie marnie) udają obywateli,
Na szczęście w masie ludzkiej, oprócz grzecznych uczniów, leniwych uczniów i głupich uczniów,
są jeszcze kłopotliwi uczniowie, a tam obok osobliwości są jeszcze OSOBOWOŚCI.
Polska szkoła nie wyzwala osobowości, ona je gasi.
Kolejne stopnie kształcenia to powinny być kolejne poziomy życiowej zaradności.
Napisałem życiowej, a nie zawodowej, bo struktura specjalizacji uczelni
bardziej przystaje do mód i owczych pędów niż do potrzeb życiowej praktyki i potrzeb państwa-społeczeństwa.
PS
Piszę „polska szkoła”, jakby w Polsce nie było „uczelni”. Świadomie: polska uczelnia to też przeważnie szkółka.
PS'
Autor nie jest specjalistą od wykształcenia, jest emerytowanym z-chłopa-robotnikiem, Peerelczykiem. Był członkiem PZPR.
Powoli dobiega siedemdziesiątki, trochę pracuje społecznie.
Kaczyzm uważa za głupstwo i zło.
Dzieci najpierw są uczone, uczone – potem pani każe pisać sprawozdania, rozwiązywać zadania.
I rozwiązują dzieci zadania, nawet tekstowe, i piszą dzieci wypracowania ze wstępem, rozwinięciem zakończeniem i dostają cenzurki.
Po przejściu dalszej drogi i wzięciu iluś tam korepetycji dostają dyplomy magistra.
I idą w świat pracy, w życie, z umiejętnością zdawania egzaminów z zadanego materiału,
i pisania rozprawek, i rozwiązywania zadań - nawet tekstowych.
Idą dzielni uczniowie w życie z dyplomem i bagażem wiedzy, którą im wciśnięto,
i trafiają do roboty, gdzie wypadałoby posprzątać, podłączyć sprzęt elektroniczny,
powiesić firanki, poczytać w cyrylicy, poznać zasady gry w szachy, PRACOWAĆ W ZESPOLE –
ale ONI TEGO NIE UCZENI, tego nie mieli zadane i nie przerabiali.
I tak nasz system szkolny produkuje uczniów – przedmioty edukacji,
które jako takie idą w życie – i biernie, miernie (przeważnie marnie) udają obywateli,
Na szczęście w masie ludzkiej, oprócz grzecznych uczniów, leniwych uczniów i głupich uczniów,
są jeszcze kłopotliwi uczniowie, a tam obok osobliwości są jeszcze OSOBOWOŚCI.
Polska szkoła nie wyzwala osobowości, ona je gasi.
Kolejne stopnie kształcenia to powinny być kolejne poziomy życiowej zaradności.
Napisałem życiowej, a nie zawodowej, bo struktura specjalizacji uczelni
bardziej przystaje do mód i owczych pędów niż do potrzeb życiowej praktyki i potrzeb państwa-społeczeństwa.
PS
Piszę „polska szkoła”, jakby w Polsce nie było „uczelni”. Świadomie: polska uczelnia to też przeważnie szkółka.
PS'
Autor nie jest specjalistą od wykształcenia, jest emerytowanym z-chłopa-robotnikiem, Peerelczykiem. Był członkiem PZPR.
Powoli dobiega siedemdziesiątki, trochę pracuje społecznie.
Kaczyzm uważa za głupstwo i zło.