Dom dziecka -
pielgrzymuję do niego, pokonuję psią barierę, poznaję Ciocię.
Szybko pokonujemy barierę nieufności:
opowiadam, że zrobiliśmy Bibliotekę Społeczną,
że głównie zależy nam na dzieciach
najgłówniej na dzieciach, które do nas zawitają i które nas polubią,
że bardzo chcielibyśmy, by jej dzieci znalazły się wśród naszych dzieci...
W trakcie rozmowy Ciocia opowiada o dobroczyńcach,
którzy popisuję się dobroczynnością przed kamerami,
wystawiając na widok publiczny to, czego sami by wystawiać nie chcieli:
słabość obdarowywanych.
Dzieci pojawiły się u nas raz, było to dawno, dawno temu.
Biblioteka
Widzieliśmy też potrzebę i możliwość ludzkiej współpracy
z filią Biblioteki Miejskiej i Wojewódzkiej na Stogach.
pan Stanisław, jej szef, widział ekonomiczny i społeczny sens współpracy.
Było to dawno, dawno temu.
Pan Stanisław zapewne musiał zobaczyć sprawy inaczej.
A może nie Cioci się odmieniło,
może nie Stanisławowi,
a wielkie miejskie mopsy i kulturniki,
ponad Ciocią i Stanisławem, mają interesy,
których mym robotniczo chłopskim móżdżkiem
pojąć-em niezdolen?
PS
Odbyłem w ostatnich dniach bardzo sympatyczne spotkania
z ludźmi z MOPSU i od polityki społecznej, zapowiadają nam się odwiedziny,
nawet mała nadziejka na przetrwanie.
wielkie mopsy i kulturniki - i my
Moderators: Anonymous, jan, Moderatorzy
wielkie mopsy i kulturniki - i my
jan urbanik
Moje poglądy nie są jedynie słuszne, są za to moje jedyne.
Nie zależą one od koniunktury, a od stanu mojej świadomości.
Nie piszę wszystkiego, co wiem - piszę to, co uznaję za stosowne.
Moje poglądy nie są jedynie słuszne, są za to moje jedyne.
Nie zależą one od koniunktury, a od stanu mojej świadomości.
Nie piszę wszystkiego, co wiem - piszę to, co uznaję za stosowne.
Who is online
Users browsing this forum: No registered users and 60 guests