Etapy i powroty - tekst autobiograficzny

Kącik poświęcony nauce, szkole.

Moderators: Anonymous, jan, Moderatorzy

Post Reply
jan
Administrator
Posts: 5500
Joined: Wed Feb 07, 2007 10:05 pm

Etapy i powroty - tekst autobiograficzny

Post by jan » Sun Jan 26, 2014 2:31 pm

Etapy i powroty

Jestem absolwentem zasadniczej szkoły chemicznej w Oświęcimiu. Zdobyłem zawód „aparatowy przemysłu chemicznego”
i ten zawód żywił mnie do emerytury. Zawód ten, to skojarzony stróż nocny i sprzątacz, który pilnuje,
by procesy chemiczne biegły zgodnie z reżimem, a w przypadku zakłóceń koryguje je.
W przypadku procesów ciągłych, w sytuacjach normalnych, a szczególnie w niedzielę i święta oraz na zmianach popołudniowej i nocnej,
kiedy szefów nie ma, aparatowy ma sporo czasu na czytanie. Skwapliwie wykorzystywałem ten czas.
Nie da się ukryć, szczególnie kiedy byłem młody, że wzorowym aparatowym to ja nie byłem.

Odkąd pamiętam, pożerałem wszystkie dostępne mi książki i gazety i wcale od nich tak bardzo nie mądrzałem.
Swój niedorozwój intelektualny odczułem czytając młodzieżowe czasopismo „Radar”,
w którym wymądrzali się moi rówieśnicy, a ja ich nie rozumiałem.
Kosztem 11 obiadów (rzeczywistych) nabyłem „Słownik wyrazów obcych i zwrotów obcojęzycznych”
i wszystko, co czytałem, starałem się zrozumieć, wszystkie niezrozumiałe słowa
wydłubywałem do skutku ze słownika, aż mi weszły w krew.

Wakacje i urlopy spędzałem w rodzinnej wsi (Głębokie, nad Wisłokiem), a tam ludzie pytali, jak to było z tym mordowaniem ludzi w Auszwic.
Kiedy nieco dorosłem, potoczna wiedza mi nie wystarczała i by ją zgłębić, zapisałem się na kurs przewodników po byłym Konzentrationslager Auschwitz-Birkenau.
Wtedy po raz pierwszy w życiu MUSIAŁEM SIĘ UCZYĆ, a każda wycieczka była egzaminem i doświadczeniem,
bowiem w latach 60-ych wśród zwiedzających bywali więźniowie i ich rodziny.

W wieku ok. 22 lat straciłem wiarę, mój domowy plebejski katolicyzmie nie zaspokajał mnie.
Zacząłem szukać PRAWDY, będąc przekonanym, że ona jest i że jest dla mnie dostępna.
Wszedłem w religioznawstwo, ale poczułem się znowu, jak za czasów „Radaru”, za głupi. „Słownik wyrazów obcych” już nie wystarczał.
Nauczyłem się terminologii religioznawczej i dałem nura w Bliski Wschód, do źródeł chrześcijaństwa, potem dalej – India, Chiny…

I wtedy zrozumiałem, że Prawdy, znaczy prawdy absolutnej, jedynie słusznej, nie ma.
Najbliższy, najsympatyczniejszy był mi buddyzm, ale buddystą ani przez moment nie byłem.

W 68 roku za chlebem, właściwiej: za domem, znalazłem się w Gdańsku, podjąłem pracę w „Fosforach”,
a po pracy zorganizowałem dwuletnie Studium Religioznawcze, którego szefem, za radą dr Życzyńskiego i dr Jana Tuczyńskiego (polonista, indolog)
został dr Władysław Pałubicki, teolog, który po zrzuceniu księżej sukienki pracował w recepcji hotelu MONOPOL w Sopocie.
Studentami studium byli w większości ludzie z „Fosforów”, reszta - ludzie z miasta, zapamiętałem z tego czasu tylko jedno imię,
doktoranta-geografa z UG, miał na imię Józef. A może geograf Józef to przeczyta i odezwie się?
Na koniec tych „studiów” pisałem pracę o genezie chrześcijaństwa, którą ktoś musiał czytać i szukać cytowań, bo nie podałem stron…
Usiłowałem studiować historię na UG i zostać nauczycielem, ale ta droga dla robole była zamknięta,
zostało mi Studium Religioznawcze, kurs przewodników po Gdańsku i WUML – Wieczorowy Uniwersytet Marksizmu Leninizmu, kurs niemieckiego.
Rosyjskiego nauczyłem się wcześniej nie wiem jak: mama pokazała parę bukw, potem jakieś Murziłki, wreszcie „Powiest’ o nastojaszczem czeławiekie”
Pani od rosyjskiego w mojej szkole podstawowej nie znała wszystkich ruskich liter. (1954-1955).

Na SR, na WUMLU (filozofia-socjologia-religioznawstwo), wraz z innymi zaspokajałem z pasją ciekawość,
kurs przewodników po trójmieście to była orka, szczególnie problematyka morska, która była mi dość daleka,
a bez poznania jej nie da się zrozumieć Gdańska…
Za to ze sztuką było mi lekko, była to jedna z moich pasji – malarstwo i architektura, którą realizowałem z radością od lat szczeniackich.

W czasach Breżniewa radzieckie czasopisma były nudne, „Ogoniok” kupowałem tylko dla reprodukcji obrazów, języka rosyjskiego przestałem używać,
niemiecki nigdy nie był na poziomie rosyjskiego, a na dodatek też niewiele miał zastosowań.
Raptem przychodzi era Gorbaczowa, rosyjski staje się bardzo interesujący.
Do „Ogońka” przystawiam się jak niegdyś do „Radaru” – czytam ze słownikiem od deski do deski. Język wrócił.

Język niemiecki… Starszemu synowi zorganizowaliśmy lekcje angielskiego w domu, był najmłodszy w grupie i niewiele wynosił z tej nauki.
Nasze zachęty były bezpłodne - ani żona, ani ja nie znaliśmy angielskiego.
Płodna dla syna okazała się dopiero jego bezradność – bezradność człowieka, który „się uczył” - na londyńskiej ulicy.

Doświadczenia ze starszym dzieckiem dały mi więcej mądrości dla młodszego, poza tym – lektura Korczaka.
Młodszemu o osiem lat drugiemu dziecku zafundowałem niemiecką szkółkę w domu – dla niego i trzech jego rówieśników.
Nauczycielem byłem ja, okazałem się niezłym belfrem, po kilku latach niezepsute dziecko przekazałem w ręce pani Radtke,
lektorki z UG, mieszkającej wtedy na Stogach, potem świetnemu nauczycielowi w 16. LO.
Do tego była wspólna lektura „Gierojew Ellady” i rosyjsko-niemieckiego „Novellen sovjetischer Schriftsteller”

I na koniec
Kiedy odwiedziliśmy nasze młodsze dziecko w Ameryce, zapytał, czy tekst o tej glicynii, która roniła swoje listki, ma mi recytować po rosyjsku czy po niemiecku…

Ten tekst napisałem dla naszych bibliotecznych dzieci i ich rodziców. Czy się przyda – nie wiem.
Puszczam go zaraz po napisaniu, bez krytycznej refleksji nad nim.
jan urbanik

Moje poglądy nie są jedynie słuszne, są za to moje jedyne.
Nie zależą one od koniunktury, a od stanu mojej świadomości.
Nie piszę wszystkiego, co wiem - piszę to, co uznaję za stosowne.

jan
Administrator
Posts: 5500
Joined: Wed Feb 07, 2007 10:05 pm

Re: Etapy i powroty - tekst autobiograficzny

Post by jan » Sat May 13, 2017 12:45 pm

"W wieku ok. 22 lat straciłem wiarę, mój domowy plebejski katolicyzmie zaspokajał mnie."

Błąd w tekście, wypadło słowo "nie" - powinno być: mój domowy plebejski katolicyzmie NIE zaspokajał mnie.
Po 4 latach poprawiłem w tekście.
jan urbanik

Moje poglądy nie są jedynie słuszne, są za to moje jedyne.
Nie zależą one od koniunktury, a od stanu mojej świadomości.
Nie piszę wszystkiego, co wiem - piszę to, co uznaję za stosowne.

Post Reply

Who is online

Users browsing this forum: No registered users and 2 guests