Bo jest coś oprócz...
Posted: Sat Aug 07, 2010 9:42 am
Polityka, społeczeństwo, kaczyzm, nazizm, Putin, Rosja, Smoleńsk, Katyń, krzyż, edukacja... a owszem, ważne, niezbędne, ciekawe... ale czy tylko i wyłącznie?
Wczoraj na starym niemieckim lotnisku Dewau, co w Kaliningradzie, Rosja, około godziny 20 zebrali się ludzie. Kilkadziesiąt osób. Chłopaczki z patriotycznego klubu "Młody Desantowiec" - w wieku od 13 do 16 lat, z flagami rosyjskimi, kaliningradzkimi, klubu, desantu rosyjskiego. Kilka kobiet - młodych i starszych. Mężczyźni w najrozmaitszym wieku i najrozmaitszych zawodów, niektóre w ubraniach lotników. Ludzie, którzy się znają świetnie i się nie znają w ogóle. Ludzie, którzy się lubią i uważają siebie za rodzinę - i ci, relacje których od dawna już nie są najlepsze.
Stały samochody, grała muzyka, ludzie śmiali się, gadali, któś wrócił ze sklepu, młodzież się wyśmiewała nawzajem, ścigała się, wygłupiała się, piła powoli piwo. Ktoś zwinął z pracy, do kogoś bezskutecznie próbowała się dodzwonić żona.
Każdy komunikat kierownika lotów był wysłuchiwany i przekazywany dalej całej ekipie. "Chrabrowo"... "Kontrola celna"... "Startuje!"...
I nagle krzyk kobiety. I wszystkie oczy wlepione w niebo - gdzie??
I na tle niebieskiego, ciemniejącego już nieba - dwie równoległe kreski. Skrzydła. Skrzydła samolotu An-2. Skrzydła nowego samolotu kaliningradzkiego aeroklubu Dewau. Jedynego w tej chwili samolotu, który byl warunkiem tego, że klub przeżyje, że spadochrony, że niebo... Samolot, ktorego nie chciano dawać bez sowitej łapówki, na ktory czekano od 7 miesięcy, w który nikt już prawie nie wierzył. Zielony, z niesamowicie cicho warczącym silnikiem, prawie nowy.
Wiek? Zawód? Relacje?
Krzyki, oklaski, wrzask dziewczyn, podskoki na miejscu, wymienianie się gratulacjami. Ręce do góry. Warkot silnika i tradycyjne powitanie tych, którzy czekają na ziemi - machanie skrzydłami.
Widzieliście pięćdziesięciolatka, który rzuca się jak nastolatek do samolotu, by go dotknąć? Widzieliście dziewczynę, która bez schodków wdrapuje się wewnątrz i wdycha zapach farby wojskowej i beznzyny? Wiedzieliście zalanego szampanem lotnika w wieku bardziej niż podeszłym, którego ręce - męskie i kobiece - podnoszą do góry i podrzucają?
I zielona "Anka", która zajęła swoje miejsce obok kiedyś tak samo młodych i ładnych koleżanek. I szczepczę do niej, przytulona do burty - "hej, kochana... mam na imię Wiera... dzięki, że jesteś..."...
I niewiadomo, jak będzie wyglądała sprawa z opłatą. I obawy, a czy nie będzie za drogo, a czy... a czy...
Ale jest samolot - bohater wieczoru. I nie ma przez te kilka godzin problemów i trosk. I nie ma szczęścia większego. I jest niebo, którym pachną skrzydła. Niebo tak bliskie, że wystarczy wyciągnąć rękę.
Wczoraj na starym niemieckim lotnisku Dewau, co w Kaliningradzie, Rosja, około godziny 20 zebrali się ludzie. Kilkadziesiąt osób. Chłopaczki z patriotycznego klubu "Młody Desantowiec" - w wieku od 13 do 16 lat, z flagami rosyjskimi, kaliningradzkimi, klubu, desantu rosyjskiego. Kilka kobiet - młodych i starszych. Mężczyźni w najrozmaitszym wieku i najrozmaitszych zawodów, niektóre w ubraniach lotników. Ludzie, którzy się znają świetnie i się nie znają w ogóle. Ludzie, którzy się lubią i uważają siebie za rodzinę - i ci, relacje których od dawna już nie są najlepsze.
Stały samochody, grała muzyka, ludzie śmiali się, gadali, któś wrócił ze sklepu, młodzież się wyśmiewała nawzajem, ścigała się, wygłupiała się, piła powoli piwo. Ktoś zwinął z pracy, do kogoś bezskutecznie próbowała się dodzwonić żona.
Każdy komunikat kierownika lotów był wysłuchiwany i przekazywany dalej całej ekipie. "Chrabrowo"... "Kontrola celna"... "Startuje!"...
I nagle krzyk kobiety. I wszystkie oczy wlepione w niebo - gdzie??
I na tle niebieskiego, ciemniejącego już nieba - dwie równoległe kreski. Skrzydła. Skrzydła samolotu An-2. Skrzydła nowego samolotu kaliningradzkiego aeroklubu Dewau. Jedynego w tej chwili samolotu, który byl warunkiem tego, że klub przeżyje, że spadochrony, że niebo... Samolot, ktorego nie chciano dawać bez sowitej łapówki, na ktory czekano od 7 miesięcy, w który nikt już prawie nie wierzył. Zielony, z niesamowicie cicho warczącym silnikiem, prawie nowy.
Wiek? Zawód? Relacje?
Krzyki, oklaski, wrzask dziewczyn, podskoki na miejscu, wymienianie się gratulacjami. Ręce do góry. Warkot silnika i tradycyjne powitanie tych, którzy czekają na ziemi - machanie skrzydłami.
Widzieliście pięćdziesięciolatka, który rzuca się jak nastolatek do samolotu, by go dotknąć? Widzieliście dziewczynę, która bez schodków wdrapuje się wewnątrz i wdycha zapach farby wojskowej i beznzyny? Wiedzieliście zalanego szampanem lotnika w wieku bardziej niż podeszłym, którego ręce - męskie i kobiece - podnoszą do góry i podrzucają?
I zielona "Anka", która zajęła swoje miejsce obok kiedyś tak samo młodych i ładnych koleżanek. I szczepczę do niej, przytulona do burty - "hej, kochana... mam na imię Wiera... dzięki, że jesteś..."...
I niewiadomo, jak będzie wyglądała sprawa z opłatą. I obawy, a czy nie będzie za drogo, a czy... a czy...
Ale jest samolot - bohater wieczoru. I nie ma przez te kilka godzin problemów i trosk. I nie ma szczęścia większego. I jest niebo, którym pachną skrzydła. Niebo tak bliskie, że wystarczy wyciągnąć rękę.