Jak rozmawiać o książkach, których się nie czytało?

Główny temat.

Moderators: Anonymous, jan, Moderatorzy

Post Reply
Agata Sadowska
Forumowicz
Posts: 60
Joined: Sat Mar 28, 2009 12:22 pm

Jak rozmawiać o książkach, których się nie czytało?

Post by Agata Sadowska » Wed Apr 18, 2012 1:21 pm

A propos mego poprzedniego postu, a raczej aluzji co do rozmów o nieczytanych książkach, mam pewną w zanadrzu. Ileż negatywnych głosów słyszałam na jej temat! O dziwo, najgłośniej krzyczeli zwykli zjadacze chleba, dla których kunszt słowa nie ma sobie równych. A intelektualiści na me zapytanie o to, czy można rozmawiać o książkach, których się nie czytało, odpowiadali zgodnym chórem: tak! Zdradziłam już tytuł książki ("Jak rozmawiać o książkach, których się nie czytało"), zdradziłam opinie, co jeszcze? Zastanawiam się, dlaczego miałam do czynienia z dwiema skrajnymi postawami. Czy wykładowcy literatury – jak autor książki – naprawdę nie czytają tego, o czym opowiadają? A zwykły śmiertelnik nigdy się do tego nie przyzna? Czy nie powinno być na odwrót? Kto jest zatem bardziej wykształcony? Kto zasługuje na miano prawdziwego znawcy literatury? Oczywiście porządek jest zachowany. Nie ma co się dziwić doktorowi literatury, że nie przeczytał Obsoletek – nominowanych do nagrody Nike, skoro zajmuje się literaturą XX wieczną. Ileż wówczas napisano! Tego wszystkiego też nie przeczyta! Za to usłyszy w dyspucie o Psich latach, zapamięta, powtórzy. Obejrzy Blaszany bębenek, sprawdzi w Internecie co zostało przestylizowane na język filmu, a co jest zgodne z książkowym dziełem. I nie ma w tym nic zdrożnego, grunt, by posiadał dobre informacje, które może powtórzyć dalej. Do dziś pamiętam telewizyjne spotkanie krytyków, którzy szczerze przyznali się, że aż do wygranej Pióropusza w rywalizacji książek o statuetkę Nike, nie czytali tej książki. A pani Krysia z warzywniaka tak! No i gdzie, pytam raz jeszcze, leży granica między czytelnikiem i nieczytelnikiem? Fakt, pani Krysia ma troszeczkę więcej czasu na miłą lekturę w wygodnym fotelu, ale z drugiej strony nie powie nam nawet jednej dziesiątej tego, co profesor po przekartkowaniu książki na niewygodnym krześle w czytelni. Może tu chodzi tylko o – nie umniejszając pani Krysi – intelekt? Pewien wykładowca na me pytanie: co robi, gdy student wie więcej od niego odparł, że "po swojemu i tak go zagada". Jednak esej "Jak rozmawiać..." nie powstał dla wykładowców akademickich, a dla tych, którzy po prostu chcą sobie o książkach podyskutować, nawet o tych, których ich nie czytali, być może zapomnieli. Skoro książkę tę napisał nauczyciel literatury, za swych czytelników obrał prawdopodobnie również swych studentów. Dziś studiują niemal wszyscy i nie wierzę, by – piszę jako niedoszła rusycystka – czytali wszystko. Pozwalając sobie na odrobinę prywaty, nie potrafię wyobrazić sobie, by przeczytać do egzaminu wszystko z zalecanej literatury. Z drugiej strony, nie potrafię wyobrazić sobie, by improwizować na temat danego dzieła ( to pewnie dlatego nie podchodziłam do egzaminu z literatury powszechnej... ), więc mą ambiwalentną postawą ustawiam się pierwsza w kolejce do przeczytania książki "Jak rozmawiać o książkach, których się nie czytało". Bo mimo, że wzięłam ją na warsztat, nie przeczytałam ani zdania!
Miłej lektury!
Mego tekstu, rzecz jasna!
Wenn ist das Nunstück git und Slotermeyer?
Ja! Beiherhund das Oder die Flipperwaldt gersput!

Post Reply

Who is online

Users browsing this forum: No registered users and 3 guests