Zaczęłabym od w wierszu Tadeusza Borowskiego....
Jest poezja strzelista jak limba,
którą próżno wiatr wysoki targa,
jest wrzaskliwa jak bęben i cymbał
na jarmarkach, odpustach i targach.
I jest mętna jak wódki kałuża,
gdzieś rozlana w podmiejskiej knajpie,
jest poezja pachnąca jak róża
(pąkiem róży pąk piersi zapniesz).
Jak świst kuli, jak wystrzał armatni
jest poezja, która świat rozerwie.
Jest jak dziwka uliczna - ostatnia,
i jest, która pachnie ścierwem.
Jest poezja jak szulera ręce,
tak wymyta i taka niewinna,
jest zwodnicza jak oczy dziewczęce,
ale moja poezja jest - - inna.
Moja słowa próżnego nie powie,
każda chwila, każdy krok są jej drogie -
moja jest jak strudzony wędrowiec,
który śpieszną ma odbyć drogę.
Wieloletnim zmęczeniem dyszy,
ale sobie spoczynku nie daje.
Patrzaj! Moja ci towarzyszy
w twojej drodze powrotnej do kraju.
"Jest poezja strzelista jak limba..."
Moderators: Anonymous, jan, Moderatorzy
"Jest poezja strzelista jak limba..."
Proszę cię, duszo moja, bądźże mi szaloną...
W żłobku leży, na sianie?
Marznie dziecko i ziębnie?
Ach, rzućcie to śpiewanie
Anielskie i podniebne.
Chuchajcie mu w paluszki,
przynieście mu pieluszki,
otulcie w siano głębiej,
bo się dziecko przeziębi.
Anieli, arhanieli,
gdzieżeście się podzieli,
zdejmijcie z dziecka diadem,
dajcie mu czekolady.
Wypędźcie lud natrętny,
zgaście skrzydeł blask święty,
uciszcie rajskie pieśni,
niechaj się dziecko prześpi.
Niech idą Króle z progu,
Matka dziecku da mleka.
Nim dziecko będzie Bogiem,
dajcie mu być człowiekiem.
Marznie dziecko i ziębnie?
Ach, rzućcie to śpiewanie
Anielskie i podniebne.
Chuchajcie mu w paluszki,
przynieście mu pieluszki,
otulcie w siano głębiej,
bo się dziecko przeziębi.
Anieli, arhanieli,
gdzieżeście się podzieli,
zdejmijcie z dziecka diadem,
dajcie mu czekolady.
Wypędźcie lud natrętny,
zgaście skrzydeł blask święty,
uciszcie rajskie pieśni,
niechaj się dziecko prześpi.
Niech idą Króle z progu,
Matka dziecku da mleka.
Nim dziecko będzie Bogiem,
dajcie mu być człowiekiem.
Proszę cię, duszo moja, bądźże mi szaloną...
Z innej polki, mimo ze tez Borowski. Ale obieuje w najblizszym czasie przejsc na innego autora, zeby nie bylo monotonii.
A moze ktos jeszcze sie pofatyguje i przypomni swoich ulubionych poetow?
Dachau, 1945. (pisane do narzeczonej
Ja wiem, że żyjesz. Jakże mogą
inczej sens mieć cień i światło
dalekich zimnych gwiazd, refleksów
kryształu świata? Czarna ziemia
ponocną błyszczy rosą, lasy
nad horyzont ciemne rosną
jak ponad sinym morskiem dnem
i krew polsuje jakby taktem
odpowiadała taktom fal
morza wszechświata, które tak mi
jest bliskie i dalekie razem
i które twoją krwią pulsuje.
Czuję, że jesteś, wiem, że jesteś.
A moze ktos jeszcze sie pofatyguje i przypomni swoich ulubionych poetow?
Dachau, 1945. (pisane do narzeczonej
Ja wiem, że żyjesz. Jakże mogą
inczej sens mieć cień i światło
dalekich zimnych gwiazd, refleksów
kryształu świata? Czarna ziemia
ponocną błyszczy rosą, lasy
nad horyzont ciemne rosną
jak ponad sinym morskiem dnem
i krew polsuje jakby taktem
odpowiadała taktom fal
morza wszechświata, które tak mi
jest bliskie i dalekie razem
i które twoją krwią pulsuje.
Czuję, że jesteś, wiem, że jesteś.
Proszę cię, duszo moja, bądźże mi szaloną...
Kot w pustym mieszkaniu
Umrzeć - tego nie robi sie kotu.
Bo co ma począć kot,
w pustym mieszkaniu
Wdrapywać się na ściany
Ocierać między meblami
Nic niby tu nie zmienione,
a jednak pozamieniane.
Niby nie przesunięte,
a jednak porozsuwane.
I wieczorami lampa już sie nie swieci.
Słychać kroki na schodach,
ale to nie te.
Ręka, co kładzie rybę na talerzyk,
także nie ta co kładła.
Coś się tu nie zaczyna
w swojej zwykłej porze.
Coś się tu nie odbywa
jak powinno.
Ktoś tutaj był i był,
a potem zniknął
i uporczywie go nie ma.
Do wszystkich szaf się zajrzało,
przez półki przebiegło.
Wcisnęło sie pod dywan i sprawdziło.
Nawet złamało zakaz
i rozrzuciło papiery.
Co więcej jest do zrobienia.
Spać i czekać.
Niech no on tylko wróci,
niech no się pokaże.
Już on się dowie,
że tak z kotem nie można.
Będzie się szło w jego stronę
jakby się wcale nie chciało
pomalutku,
na bardzo obrazonych łapach.
I żadnych skoków, pisków na początek.
Wisława Szymborska
Umrzeć - tego nie robi sie kotu.
Bo co ma począć kot,
w pustym mieszkaniu
Wdrapywać się na ściany
Ocierać między meblami
Nic niby tu nie zmienione,
a jednak pozamieniane.
Niby nie przesunięte,
a jednak porozsuwane.
I wieczorami lampa już sie nie swieci.
Słychać kroki na schodach,
ale to nie te.
Ręka, co kładzie rybę na talerzyk,
także nie ta co kładła.
Coś się tu nie zaczyna
w swojej zwykłej porze.
Coś się tu nie odbywa
jak powinno.
Ktoś tutaj był i był,
a potem zniknął
i uporczywie go nie ma.
Do wszystkich szaf się zajrzało,
przez półki przebiegło.
Wcisnęło sie pod dywan i sprawdziło.
Nawet złamało zakaz
i rozrzuciło papiery.
Co więcej jest do zrobienia.
Spać i czekać.
Niech no on tylko wróci,
niech no się pokaże.
Już on się dowie,
że tak z kotem nie można.
Będzie się szło w jego stronę
jakby się wcale nie chciało
pomalutku,
na bardzo obrazonych łapach.
I żadnych skoków, pisków na początek.
Wisława Szymborska
Last edited by Basia on Thu Jul 31, 2008 6:22 am, edited 1 time in total.
Proszę cię, duszo moja, bądźże mi szaloną...
Who is online
Users browsing this forum: No registered users and 2 guests