Triumfator

Kącik biblioteczny.

Moderators: Anonymous, jan, Moderatorzy

Post Reply
Fordor

Triumfator

Post by Fordor » Wed Aug 27, 2014 8:26 pm

Krótkie streszczenie nowelki Marii Rodziewiczównej o tym tytule

W pewnej wiosce wśród pól zbożnych żył lud spokojny, pracowity i syty.
Mieszkał tam też kowal Krzysztof Glon – lubiany powszechnie za kunszt, prostotę, pogodne i życzliwe usposobienie oraz humor. Cały czas palenisko w jego kuźni nie wygasało, bo ciągle były potrzebne do pracy: lemiesze do pługów, kosy, sierpy, motyki, topory.
Aż któregoś dnia zjawił się ciemnolicy fachowiec, chyba Grek, który otworzył drugą kuźnię, ale towar tam wytwarzany był zupełnie innego autoramentu, bo przybysz okazał się płatnerzem. Glon raz zajrzał do konkurencji, choć jej się nie bał, bo uważał, że roboty starczy na dwóch, ale gdy zobaczył miecze, nabijane sztylety, misternie kute skrzynie z zamkami, klamry do pasów, guzy do odzieży, spinki i rękojeści (a wszystko złotem czy srebrem się mieniące), machnął na to ręką i czym prędzej wrócił do przerwanej pracy.
Mamidełka jednak zaczęły zdobywać klientelę. I co bogatsi wysupływali pieniądze, aby nabywać świecidełka. Już jedna pani mogła z wyższością i pogardą patrzeć na drugą, której nie było stać na zakup koronkowej spinki czy skrzynki… W ten sposób jaśnie pani, której nie wypadało już pracować, musiała zatrudnić służbę. A i mężczyznom spodobały się miecze i sztylety, bo oręż to rycerska rzecz. Imponowało to innym, których nie było stać, a pola zbożowe zaczęły z wolna zarastać kąkolem, makami i chabrem, bo nie było komu pracować, albo pracowano (jak nie u siebie) byle jak. Glon powoli tracił pracę, oddalił czeladników, gdyż coraz mnie potrzebowano narzędzi, a nie chciał wytwarzać „greckiego asortymentu”, a gdy przestrzegał przed próżnym stylem życia, to spalono mu kuźnię, wygnano, a nawet pobito. Upominał nadal, że tylko wówczas zacznie produkować narzędzia, gdy się poprosi go o przetopienie złotych i srebrnych blach na lemiesze…
Ludzie jednak zupełnie potracili rozsądek, a gdy zaczęła bieda i głód zaglądać pod dach, to skrzyknęli się, aby zbrojnie obrabować sąsiadów. Udała się wyprawa, było znów syto, lecz do czasu. Pomyślano więc o następnej wyprawie, do jeszcze bogatszego miejsca. Tu już było gorzej, bo dużo osób zginęło, jednak łupy zadowoliły niejednego. Któregoś dnia spadła jednak na wioskę klęska (Grek zdążył się już ulotnić po cichu z zarobkiem), bo w końcu i ją zaatakowano. Wymordowano prawie wszystkich, spalono domy, obrócono wieś w perzynę. Glon, gdy trafił na pogorzelisko, starał się znaleźć jakąś żywą duszę. Jednak ocalało tylko trochę dzieci. Wziął się do roboty, a i dzieci sposobił do pracy, aby nauczyły się zarabiać na chleb. Pojawiło się też trochę dorosłych rycerzy, ale tylko wówczas Glon zgodził się odnowić kuźnię, gdy obiecano, że ma przetopić pyszne blachy na lemiesze. I tak stało się, a kowal powoli stawał się autorytetem (triumfatorem) dla wsi.

Nie jest to zbyt wiernie odtworzona treść nowelki,
ma zachęcić do przeczytania całości.

Post Reply

Who is online

Users browsing this forum: No registered users and 3 guests