autobiograficzne migawki z dzieciństwa nad Wisłokiem

Twórczość indywidualna oraz recenzje tekstów.

Moderators: Anonymous, jan, Moderatorzy

Post Reply
jan
Administrator
Posts: 5500
Joined: Wed Feb 07, 2007 10:05 pm

autobiograficzne migawki z dzieciństwa nad Wisłokiem

Post by jan » Fri Apr 03, 2009 9:33 am

Migawki i przebłyski - Moje dzieciństwo - dziecka wojny, Peerelczyka.

Urodziłem i wychowałem się „w góralskich lasach” we wsi nad Wisłokiem;
Gospodarstwao ”3,82 ha, przychodowość roczna 1.372 zł”; dwie krówki, koń, świnie, kury, kot, pies...
Chleb z mlekiem i ziemniaki, czasem jajko... Zimą bywał ubity wieprzek.
Za sprzedane jajka trzeba było kupić sól, cukier, naftę.
Kurna chałupka. ziemia licha, góry, młodsze rodzeństwo...
Budowa nowego domu. Chleba nie brakło nigdy, czasem był to tylko chleb i woda.
Krowy pasłem „na żydowskiem” od szóstego roku życia, pomagał mi czteroletni brat.

Bez względu na świątek czy piątek, chorobę czy zdrowie, trzeba było bydło nakarmić, napoić, wyrzucić gnój...

”Bóg dał” nas rodzicom siódemkę, ale piąte z kolei, Anię Pierwszą,
wziął sobie bardzo wcześnie, po cichutku, w środku nocy – „podwionięcie” – orzekły babki.
Miałem wtedy 10 lat.
Mama pracowała do samego porodu, zaraz po porodzie znowu robota...
Rodzice (matka w szczególności) musiała jeszcze nakarmić i ubrać nas.
Latem zarobek przy zbieraniu czarnej jagody i poziomek, najdalsze wyprawy 15 kilometrów (Darów, Wernejówka) – pieszo.

Zimą (głównie) teatrzyk wiejski mojej matki: Fredro, Bałucki, Zapolska, Lope de Vega, Molier...
próby w naszym domu lub „na sali” (dom ludowy).
i głośne czytanie, i ciche czytanie przy naftowej lampie.

U Zapotoczka i u Szoji było radio kryształkowe – tam chodziłem posłuchać Hejnału...
U Pieczka było radio Pionier na baterie – dom bywał pełen słuchaczy...

Odkąd pamiętam - naszym domu, w zimie, spotkania sąsiedzkie dwu pokoleń chłopskich – ojca i dziadka;
ojciec Franek, szewc i rolnik, żołnierz września, rozbrojony przez Czerwonych; wrócił do domu;
matka Bronia – z dzieciństwem dzielonym pomiędzy Drohobycz i rodzinną wieś;
dziad żołnierz CK Austrii, jeniec rosyjski, złapany przy próbie ucieczki do Polski –„dobrowolec” krasnoarmiejec,
po kolejnej udanej próbie – żołnierz Wojska Polskiego;
potem robotnik i działacz społeczny w drohobyckim „Polminie
Nieboga – Hallerczyk,- „Te Italiany to wszystkie takie czarne blondyny”;
dziadek Tomas - Zugsfueherer armii CK;
Dzian (John, urodzony w Ameryce) – ułan, wrócił z Węgier, oślepł po wypiciu metanolu
i jego Antoszka, Ruska z Beska, która po polsku brała ślub w beskiej cerkwi;
Kamuszter – wolnomyśliciel, niezupełnie ślepy po wypiciu metanolu;
Tomek Zarzyczni i Tomek Nieboga – gospodarze;
od święta – Staszek Hajduczek i jego Julka, Ruska z Sieniawy, moja chrzestna,
dziedzice najlepszych gospodarzy we wsi, ojciec Staszka był wójtem i kołodziejem.

Bez radia, elektryki, młocka cepami i młockarnią ręczną
– rzeczywistość lat czterdziestych i pięćdziesiątych ubiegłego wieku.


Od 14 roku życia (1956) na koszt państwa darmowa nauka, darmowy internat,
potem hotele robotnicze w Oświęcimiu i Gdańsku, praca w zakładach chemicznych.



Przez PRL przetrwała w mej wsi rodzinnej biedna, ale - POLSKA GOSPODARZY.
Pola były uprawiane, wieś pięknie się rozbudowała ciężką harówką i dokradaniem z „państwowego”

Teraz...

Zdzisek Hajduczek, od dawna warszawiak, mój rodak, napisał wiersz o „teraz”,
przełomie tysiącleci w naszej wsi. Przy kolejnej okazji zamieszczę go tu.

jan urbanik

mira-książnica
Forumowicz
Posts: 28
Joined: Fri Nov 20, 2009 7:09 pm

Stąd Twój ród!

Post by mira-książnica » Wed Dec 09, 2009 8:08 pm

Witay Janie z pól, lasów i znad wydm!
Teraz już wiem skąd Twój ród! Niezwykłe zwykłe życie! Tylko potomek takiego rodu mógł stworzyć szlachetne dzieło : prywatną bibliotekę na stogach ! Któż inny umiałby się dzielić swoim prywatnym księgozbiorem, morzem , wiatrem i szumem fal !
Janie jesteś sam materiałem na książkę- dobry reportaż na temat żywej historii ostatnich dzięsięcioleci.

jan
Administrator
Posts: 5500
Joined: Wed Feb 07, 2007 10:05 pm

To masz w prezencie

Post by jan » Wed Dec 09, 2009 10:13 pm

To masz w prezencie smutny wierszyk Zdziska Hajduczka,
pisany w Warszawie 2.10 1999 r.,
na deser inny wiersz, gdzie spotkasz postacie z moich wspomnień,
a na koniec parę sentymentalnych stęknięć.

jan urbanik

Smutno mi Boże

Kiedy spoglądam na Kiczurę
Nikt tu nie sieje, nikt nie orze
Pola zdziczałe szarobure
Smutno tu Boże!

Nie widać bydła ni pastucha
Nikt kos nie klepie w letniej porze
Aż dzwoni w uszach cisza głucha
Smutno tu Boże!

Nikt sągów z drzewa nie układa
Jagód nie zbiera w bliskim borze
I tylko echo dopowiada
Smutno tu Boże!

Czasem jałowiec zaszeleści
Oset zaszumi na ugorze
On ci najświeższe poda wieści
Smutno tu Boże!

Chociaż przyroda tryska majem
Nie jestem w dobrym dziś humorze
Czasy wkroczyły w dróg rozstaje
Smutno mi Boże!

Dopóki ziemia się obraca
Wszystko sie zmienić jeszcze może
Niechaj pracować się opłaca
Dopomóż Boże!



A na deser
pisany w Warszawie w dniu 10.11.2009 r.

MARSZ KU WIECZNOŚCI

Wyszedłem z pracy zatroskany
Zmęczony, głodny, w złym humorze
Od dwu dni byłem niewyspany
A więc usiadłem gdzieś na dworze

Tak sobie siedząc słucham, patrzę
Jakieś postacie widzę z dala
Jakbym na scenie był w teatrze
Ale ta scena się oddala

Tylko postacie idą znane
Jakby z albumu były wzięte
Lecz mocno zawoalowane
I takie blade, nędzne, smętne

Postaci idzie wciąż bez liku
Sami znajomi dawni, starzy
pierwszy to Franek z Urbaników
zawsze z uśmiechem na swej twarzy

Obok z laseczką, niewidomy
Ostrożnie sunie, jak po śniegu
To dziadek Leon, nasz znajomy
Najaktywniejszy jest w szeregu

Tam dalej, jakby od niechcenia
Stąpa powoli Józek z Pola
Zaledwie krzyknął - do widzenia!
I już się głębiej w ciżbę w-orał

Za nim Gałajda, dalej Bronto
I Józek Pisiów się wyłania
Jakby na jedno stawiał konto
I jeszcze innych wciąż pogania

Kłębią się tłumy niezliczone
Każdy przepycha się do przodu
Ciągną kolumny rozpędzone
Do bram końcowych Wiecznogrodu

I dziadek, wójt, co rządził gminą
W dwudziestych latach już stulecia
Wraz ze swą żoną Katarzyną
Szybko nas minął, wręcz przeleciał

I Jasiek stryjek, już na luzie
Rodzinne strony minął
Wziąwszy pod rękę swoją Józię
I tylko głową do nas skinął

Dalej podąża jakaś dama
Ten obraz jest mi bardzo bliski
To przecież idzie moja mama
W postawie znanej od kołyski

A za nią, cud to niesłychany
Idzie swobodnie nasz znajomy
To przecież Jan, co Dzianem zwany
Już bez laseczki , już widomy

I w tym majaku, w sennym zwidzie
Ktoś nagle krzyknął - Zdzisek idzie!
I tak się wtedy przeraziłem,
Że się natychmiast obudziłem



Moja wieś rodzinna, gościnna, inna, ale ciągle wieś moich przyjaciół.
Huty, Hajduczki, Tchowaje, Komórki, Tomasy, Cypcary, Dziany, Dzikie,
Niebogi, Zarzycznie, Rece, Walki, Grzechy, Pisie, Rodzinki, Walki, Bujoki, Dudki,
Pisarze, Kubice, Pitoki, Biele, Wolany, Kusiki... - w tym tylko dwa nazwiska!
Synowie nasi, kiedy byli mali, z trudem wytrzymywali spacery przez wieś:
każdy spotkany - witany, całowany...
Chłopcy woleli Herskie, Silskie, wyprawę przez góry do Rymanowa-Zdroju,
pływanie po zalewie na Wisłoku: Piotr wiosłował, Paweł pływał wokół łódki
potem wpływają w kanion Odrzechowskiego Potoku ... cud!

I Rudawka, i Hamry, i koryto Wisłoka...

Zaskoczył mnie kiedyś Tygodnik Powszechny:
okazało się, że mój raj odkrył również niejaki Karol Wojtyła,
Tygodnik zamieścił ośmiostronicową wkładkę z niego!
Poczułem się jak okradziony. Czemu?

jan urbanik

PS
Piszę w Bibliotece. Przyszedłem tu, by nadać zdjęcia z Mikołaja dla Macieja
oraz Zdziskowe wierszyki dla Mirki -
i WSZYSKICH ŻYCZLIWYMCH NAM - BIBLIOTECE SPOŁECZNEJ
znaczy tym,
co urządzali i utrzymują w stanie wegetacji ośrodek społecznej i państwowej służby.


Stan wegetacji, ciągle na granicy byt-niebyt - czyli STAN IMPROWIZACJI,
bez planu trwa od dnia 29 lipca 2008 roku.
Wokół działacze, partnerstwa, projekty, obszerne pisma, zasługi, humanizacja...
wypięte piersi, stopy gotowe do wstąpienia na piedestały...

Czytelnię wypełnia Izabela - jej śpiew i gitara, z surówki płyty, którą właśnie nagrała,
i którą za tydzień w naszej Bibliotece zaprezentuje dla szerszej publiczności.

mira-książnica
Forumowicz
Posts: 28
Joined: Fri Nov 20, 2009 7:09 pm

Post by mira-książnica » Fri Dec 11, 2009 8:59 pm

Bardzo dziękuję! Ależ Wam chłopaki pięknie w duszy gra! No, to jak tak, to macie:
Bożenka W.
Z Bożenką W. w kąkolach, rumiankach, makach i chabrach dziecięcą przyjaźń odnalazłam :
przy figurce Matki Boskiej w polu ją przypieczętowałam,
przy studni, sieczkarni, wśród kur i gąsek na zdjęciu uwieczniłam
- Jaka Ona jest ? - pytasz
- Jest wolna jak kuropatwa w redlinach, jak gołębie na dachu, jak dym z komina, jak woda źródlana - szczęśliwa!
Przy robocie w drewutni mnie zaskoczyła,
weselnymi rekwizytami z gór ugościła: liść mięty, oscypek w plasterkach, kiełbaska i ostra gorzałka - swobodą z gór powiało, a jak smakowało ! (30.06.2006 Lipno)

jan
Administrator
Posts: 5500
Joined: Wed Feb 07, 2007 10:05 pm

aż żal

Post by jan » Sat Dec 12, 2009 9:45 pm

Aż żal, że mnie w tej drewutni nie było.
Ostrej gorzałki mógłbym jeszcze...

jan urbanik

Post Reply

Who is online

Users browsing this forum: No registered users and 37 guests