Listy z Rosji de Custina
Moderators: Anonymous, jan, Moderatorzy
-
- Forumowicz
- Posts: 60
- Joined: Sat Mar 28, 2009 12:22 pm
Listy z Rosji de Custina
Rosjanin oczyma Markiza de Custina to Rosjanin oczyma Francuza, któremu obcy był despotyzm carski i konsekwencje, które ten za sobą pociągał, również w kwestii ukształtowania społeczeństwa. De Custin przybył do Rosji w lipcu 1839 roku, w celu opisnaia tego kraju swym rodakom. Miał już wówczas na swoim koncie relację z podróży do Hiszpanii, która w kraju zebrała pozytywne recenzje. Nowy cel podróży zaproponował de Custinowi Balzac, spodziewając się zapewne ciekawych spostrzeżeń i wniosków podróżnika, jeżeli tak było, nie omylił się.
Rosja temu pierwszemu znana była jedynie z książek, wiadomo jednak, ze nie spodziewał się jej takiej, jaką zastał. Pierwsze listy do przyjaciół (z których składa się dzieło "Listy z Rosji") przepełnione były optymizmem "mimo przeszkód i nieudogodnień" i ciekawością; w przedostatnim komentował: "Nareszcie oddycham! Ptak, co wymknął się z klatki lub wyszedł spod klosza maszyny pneumatycznej, nie czułby takiej radości". Autor listów spędził w kraju Mikołaja I kilka miesięcy, miał możliwość poznania go dogłębnie, bo jak sam przyznał, każdy jeden podróżnik bez protekcji i nazwiska nie miał tego przywileju. Nie każdy mógł bowiem brać udziału w uroczystościach i rozrywkach dworu carskiego, obcować z samym carem, prowadzić dysputy z inteligencją, a jednocześnie wychodzić na ulicę jako anonimowa osoba, mieszając się z tłumem. Słowem, poznać Rosjan rożnych grup społecznych, co stwarzało bardziej wiarygodny obraz społeczeństwa. Będąc w kręgach tylko jednej z tych grup, wyrobiłby sobie o nim fałszywe pojęcie. Stosunek de Custina do Rosji ewoluuje wraz z ilością poznanych osób, miejsc, zjawisk i wydarzeń, zmienia się wraz z długością pobytu Francuza w tym kraju, i to na niekorzyść dla niego. Przez trzy lata od powrotu do ojczyzny zastanawia się czy opublikować zapiski i listy z Rosji i o Rosji. We wstępie do swego dzieła napisał: "W ciągu tej pracy czytelnik zobaczy, jakie powody skłoniły mnie do opublikowania wszystkiego. Głównym z nich było to, że czuem, jak moje opinie zmieniają się na co dzień pod wpływem badania, jakiemu poddawałem zupełnie nowe dla mnie społeczeństwo." A opisuje wszystko o czym mówi mu car, o czym mówią osoby zwracające się do obcokrajowca z zaufaniem, że wszystko pozostanie pomiędzy rozmówcą i słuchającym. Opisuje rzeczy, o których w Rosji się nie mówi, ale nieustannie myśli. Które ukrywa się przed cudzoziemcami, bo mogliby przyczynić się oni do negatywnego wizerunku kraju w Europie - tak przez Rosjan naśladowanej, wręcz kopiowanej, a przecież nieosiągalnej. Wreszcie o tym, czego dowiedzą się nieliczni, bo opinia publiczna w tym kraju nie istnieje. Dlatego złość Mikołaja I, jaką wywołało pojawienie się książki, była jak najbardziej uzasadniona. Car ponoć skomentował ten fakt słowami: "Moja wina, to ja ułatwiłem temu łajdakowi przyjazd do Rosji." Zgodnie z normami obowiązującymi w kraju zakazano jej druku,a jedyną drogą, by zaznajomić się z jej treścią był przemyt egzemplarza przez granicę. A nie było to wcale łatwe. Przekonał się o tym sam de Custine, gdy stawiał pierwsze kroki na ziemi rosyjskiej. Już wówczas jego pióro niecierpliwiło się: "każdy cudzoziemiec jest traktowany jak przestępca, gdy przybywa na rosyjską granicę". Gustaw Dore, rysownik (współczesny autorowi "Listów", choć nieco młodszy), czerpiący z tekstów kronikarzy i kolegów po fachu, przedstawia inna sytuację mającą miejsce podczas przeprawy do Rosji, a której ilustrację znajdziecie u dołu strony jako rys.1. Do ilustracji dołączony jest komentarz: "A oto pozycja, w jakiej trzeba często czekać na stwierdzenie, że paszport jest w porządku,i zdawać sobie sprawę, iż przejście przez granicę wisi na włosku. Po czymś takim człowiek już poddaje się bez szemrania przesłuchaniom na temat swoich poglądów". Co gorsza podróżnik po miesiącu obcowania w kraju stwierdza: "Trudność dostania się do kraju jest irytująca, ale nie napawa zbytnim lękiem, mocno natomiast czuję się zaniepokojony trudnością, na jaką napotkałaby próba ucieczki. Prości ludzie mówią >drzwi wejściowe do Rosji są szerokie, wyjściowe - wąskie<". W tym samym czasie odczuwa również dyskomfort braku wolności, co przyrownuje do pobytu w więzieniu, braku powietrza, aż wreszcie pisze: "niczego tu nie brakuje... prócz wolnośi, to znaczy życia."
Jeszcze przed przyjazdem do kraju Mikołaja I, w drodze do niego, pisarz napotkał Niemca sceptycznie nastawionego do pomysłu zwiedzenia tego kraju. Stwierdził iż Rosjanie mają "dwie fizjognomnie [...], gdy zsiadają z statku, żeby się udać do Europy, mają minę swobodną, wesołą, zadowoloną. [...] Wracając, te same osoby mają twarze wydłużone, ponure, cierpiące; mówią krótko, strzępami zdań, czoło mają stroskane". Ta różnica jest podstawą by twierdzić, ze kraj z którego wyjeżdża się z taką radością,a wraca ze smutkiem jest krajem złym. Dla Francuza wnioski rozmówcy są przesadzone i nie znajdują u niego zrozumienia. Ile razy jednak później de Custine będzie na skutek swych obserwacji przyznawał rację Niemcowi,wyciągając wnioski i zapisując je innymi słowami. Nie będzie pisał wprost, że jest złym krajem, bardziej przenikliwie będzie doszukiwał się i twierdził: złe są rządy dotychczas sprawowane i zbyt przeniknięte (by nie powiedzieć przeżarte) jest nimi społeczeństwo. Wielkoświatowy ton, troska o opinię cudzoziemców, nieszczerość, małomówność początkowo takie określenia o napotkanych ludziach padają z ust podróżnika. Jest dla niego zastanawiające dlaczego nie potrafią zdobyć się na otwartą rozmowę, nie ogólnikową, grzecznościową, ale szczerą, bez tematów tabu. Faktycznie stwierdzenie jakiego często używa, mianowicie, że trzeba być na miejsci, zobaczyć Rosję od wewnątrz, kolejny raz jest uzasadnione. Potrzeba czasu by spostrzec jak destrukcyjnie brak wolności wpływa na społeczeństwo. Rosjanin jest małomówny, bo w jego przypadku "milczenie jest życiem" - parafrazując słynne powiedzenie. Czym mniej powie, tym bardziej będzie się czuł bezpieczny. Aż dziw bierze, gdy przygląda się wylewności księcia K na krótko towarzysza podróży de Custina. Komentarz Dore'a ma te same źródła: "Z takim wyrazem twarzy przyjęła ludność Sankt- Petersburga nowinę, iż car Mikołaj wyraził się nader pochlebnie o funkcjonowaniu carskiej policji." (rys. 2). Po niedługim czasie de Custine zauważa smutek badanego przez siebie narodu. Z większości obliczy, jeżeli nie z każdego, bił strach, a co za tym idzie zamknięcie w sobie,a nawet zakłamanie. Wielokrotnie przypomina o nieuchronnych spustoszeniach dokonanych przez absolutną władzę posuniętą do najdalszych konsekwencji. "Przede wszystkim jest to dzika obojętność wobec świętości słowa, wobec prawdy uczuć, wobec sprawiedliwości czynów; następnie jest to kłamstwo tryumfujące we wszystkich czynnościach życia, indywidualnych i społecznych; jest to brak uczciwości, zła wola, oszukaństwo w przeróżnej postaci; słowem zanik poczucia moralnego." De Custin wielokrotnie ma pretensje do ustroju w jakim idzie żyć Rosjanom, ale równocześnie gani ich, że inaczej żyć nie potrafią. Pokornie, bez słowa skargi pochylają się przed swym cesarzem, bo bez niego w kraju zapanowałby popłoch; czy ktoś wyobraża sobie ojczyznę bez caratu - to retoryczne pytanie zdaje się zadawać Francuz myśląc o nich. I komentuje: "Inne narody tolerowały ucisk, naród rosyjski go kochał i jeszcze go kocha. Czy ten fanatyzm posłuszeństwa nie jest charakterystyczny?" Zresztą, na każde szczere pytanie cudzoziemca Rosjanin odpowiada wymijająco, jednak ten zauważa, że "każdy cudzoziemiec jawi się jako zbawca w oczach stada uciskanych, bo reprezentuje prawdę, jawność, wolność w narodzie pozbawionym wszystkich tych dóbr." A przecież cały naród jest potężnej siły, ale jak sądzi autor "Listów" - brakuje mu wyobraźni. Obcokrajowcy przyjmowani są ze skrępowaniem, ale i zazdrością o wolność, rzecz oczywista. Kosmopolityzm uderzający prosto po przybyciu do kraju jest niczym innym jak maską. Na łagodne maniery, zgodne usposobienie i grzeczność mieszkańców Petersburga cudzoziemiec krzywi się. Dla niego to najbardziej przerażający "objaw choroby, na którą narzeka" Obłuda, kłamstwo, hipokryzja są przerażające. De Custine jednak wie, czym są powodowane. Nie tylko Rosjanin czuje na sobie podejrzliwy wzrok innych, także przybysz z obcego kraju doświadcza tego wielkrotnie. W Rosji "każdy podróżny jest niedyskretnym intruzem, trzeba możliwie najgrzeczniej mieć ciągle na oku zbyt ciekawego cudzoziemca z obawy, by nie zobaczył rzeczy takimi, jakie są, co by było najmniej stosowne" Gustaw Dore komentuje (rys.3): "Podróżnicy, tacy jak markiz Custine, są po prybyciu do Petersburga otaczani aż tak daleko posuniętą nadopiekuńczością, że wszędzie, gdzie się zatrzymują, ściany mają uszy". Custine w pewnym momencie zaczyna zdawać sobie sprawę, że znajduje się w granicach Rosji całkowicie zależny, bezbronny. Listy, których ostatecznie nie posyła do Europy, zawierają treści uderzające w cara i kraj, nad którym pieczę sprawuje. Custine zaczyna się bać, że wokół są szpiedzy, że poniesie konsekwencje wolności słowa, której używał, że w obcym kraju "wymiar sprawiedliwości" mógłby go za to ukarać. O swym rosyjskim opiekunie i przewodniku myśli, "że w każdej chwili może otrzymać rozkaz ujawnienia się jako strażnik lub żandarm". Po powrocie napisze, że woli bezład będący zapowiedzią siły, niż ład mający miejsce w kraju, z którego wrócił, kosztujący życie.
Rosjanie na przepełnione smutkiem, żalem i strachem twarze nakładają maski, przed współobywatelami "by nie stać się ofiarą polityczną,a przed obcokrajowcami" by wizerunek ich kraju nie ucierpiał, bo duma (wyrosła na gruncie despotyzmu carskiego,a więc jawi się tu albo kolejna sprzeczność charakteru Rosjanina, albo kolejna maska) z kraju, z cesarza nie może być zszargana przez podróżnika. Tylko w zachowaniu mieszkańców wsi Custin zauważa spontaniczność, i mimo trosk i problemów uśmiech na twarzach, nie często, ale pojawia się. Brak uśmiechu jest dla niego równoznaczny z kłamstwem. Lituje się nad losem wieśniaków będących w dyspozycjach właścicieli ziemskich, bo stabilność może zapewnić im tylko praca dla cara. W przemysłowej Europie problem wsi został już rozwiązany, w Rosji wciąż jeszcze nie wiadomo jakie kierunki obrać. Custina nie zajmuje ten temat, większość czasu spędza w Moskwie i Petersburgu, sen z powiek spędzą mu badania nad społeczeństwem, lecz innego szczebla. Spędził on kilka dni z Mikołajem I, jego też poznał i opisał. Będąc bardzo długo pod wpływem uroku cara, któremu miał zaszczyt kilkakrotnie towarzyszyć w rozmowie, początkowo wyrażał się o nim w superlatywach. Uważał, że widzi przed sobą jedynego w Rosji człowieka otwartego, spontanicznego, wesołego i szczerego. Myśląc, że car nie ma wielu rzeczy do ukrycia, sam gotów był obnażyć przed nim swe uczynki, był jedyną osobą w sześćdziesięciomilionowym państwie, przed którą Custin mógłby się otworzyć. Okazało się jednak, ze postawa władcy Rosji jest wyuczoną i sprytnie używaną pozą, co można by jeszcze wybaczyć, gdyby nie funkcja jaką pełnił w despotyzmie - był władcą! On ostatni klękał wśród swych poddanych, a pierwszym był zawsze indziej. I jeszcze Gustaw Dore o Mikołaju I (rys.4): "WIELKI BAL NA RUSKIM DWORZE. Okoliczność, gdy można się było utwierdzić w nader powszechnym już przekonaniu, że car, najpiękniejszy ze wszystkich mężczyzn w kraju, przerasta o łokieć cały naród" (rys 5) "Kilku francuskich aktorów, zaangażowanych do dworskiego teatru w Petersburgu, zdziwiło się niepomiernie, stwierdzając, że każe im się odgrywać role widzów."
Car był ojcem sześćdziesięciomilionowego narodu, którego uwielbienie miało swe źródło w strachu przed nim i jego decyzjami. Jednocześnie Custine zdawał sobie sprawę z faktu, iż społeczeństwo nie widzi siebie przed alternatywą pozbycia się go. Naród Rosyjski jest silny, ale bez wyobraźni - jak pisał Francuz. Osobliwość Rosjan tkwi we wszystkich sprzecznościach jakie nimi rządzą, z jednej strony obawa przed gniewem cara, z drugiej całkowity brak pomysłu jaką drogą prowadzić Rosję. Przyzwyczajenie do konkretnych rządów bierze górę, nic w tym dziwnego, od pokoleń zamazuje się w społeczeństwie opcja, która mogłaby przezwyciężyć obecny stan rzeczy (państwa i narodu). De Custine opisał Rosję taką, jaką widział, a nie taką, jaką chcieli mu pokzać mieszkańcy kraju. Obserwował jednak z pozycji człowieka, dla którego wolność to podstawa bytu. W listach często używał argumenyu, ze aby obiektywnie ocenić Rosjię, trzeba być na miejscu. Owszem, jednak rządy do jakich był przyzwyczajony narzuciły na niego kajdany, uniemożliwiające dogłębne poznanie i dialog z Rosjaninem.
Rosja temu pierwszemu znana była jedynie z książek, wiadomo jednak, ze nie spodziewał się jej takiej, jaką zastał. Pierwsze listy do przyjaciół (z których składa się dzieło "Listy z Rosji") przepełnione były optymizmem "mimo przeszkód i nieudogodnień" i ciekawością; w przedostatnim komentował: "Nareszcie oddycham! Ptak, co wymknął się z klatki lub wyszedł spod klosza maszyny pneumatycznej, nie czułby takiej radości". Autor listów spędził w kraju Mikołaja I kilka miesięcy, miał możliwość poznania go dogłębnie, bo jak sam przyznał, każdy jeden podróżnik bez protekcji i nazwiska nie miał tego przywileju. Nie każdy mógł bowiem brać udziału w uroczystościach i rozrywkach dworu carskiego, obcować z samym carem, prowadzić dysputy z inteligencją, a jednocześnie wychodzić na ulicę jako anonimowa osoba, mieszając się z tłumem. Słowem, poznać Rosjan rożnych grup społecznych, co stwarzało bardziej wiarygodny obraz społeczeństwa. Będąc w kręgach tylko jednej z tych grup, wyrobiłby sobie o nim fałszywe pojęcie. Stosunek de Custina do Rosji ewoluuje wraz z ilością poznanych osób, miejsc, zjawisk i wydarzeń, zmienia się wraz z długością pobytu Francuza w tym kraju, i to na niekorzyść dla niego. Przez trzy lata od powrotu do ojczyzny zastanawia się czy opublikować zapiski i listy z Rosji i o Rosji. We wstępie do swego dzieła napisał: "W ciągu tej pracy czytelnik zobaczy, jakie powody skłoniły mnie do opublikowania wszystkiego. Głównym z nich było to, że czuem, jak moje opinie zmieniają się na co dzień pod wpływem badania, jakiemu poddawałem zupełnie nowe dla mnie społeczeństwo." A opisuje wszystko o czym mówi mu car, o czym mówią osoby zwracające się do obcokrajowca z zaufaniem, że wszystko pozostanie pomiędzy rozmówcą i słuchającym. Opisuje rzeczy, o których w Rosji się nie mówi, ale nieustannie myśli. Które ukrywa się przed cudzoziemcami, bo mogliby przyczynić się oni do negatywnego wizerunku kraju w Europie - tak przez Rosjan naśladowanej, wręcz kopiowanej, a przecież nieosiągalnej. Wreszcie o tym, czego dowiedzą się nieliczni, bo opinia publiczna w tym kraju nie istnieje. Dlatego złość Mikołaja I, jaką wywołało pojawienie się książki, była jak najbardziej uzasadniona. Car ponoć skomentował ten fakt słowami: "Moja wina, to ja ułatwiłem temu łajdakowi przyjazd do Rosji." Zgodnie z normami obowiązującymi w kraju zakazano jej druku,a jedyną drogą, by zaznajomić się z jej treścią był przemyt egzemplarza przez granicę. A nie było to wcale łatwe. Przekonał się o tym sam de Custine, gdy stawiał pierwsze kroki na ziemi rosyjskiej. Już wówczas jego pióro niecierpliwiło się: "każdy cudzoziemiec jest traktowany jak przestępca, gdy przybywa na rosyjską granicę". Gustaw Dore, rysownik (współczesny autorowi "Listów", choć nieco młodszy), czerpiący z tekstów kronikarzy i kolegów po fachu, przedstawia inna sytuację mającą miejsce podczas przeprawy do Rosji, a której ilustrację znajdziecie u dołu strony jako rys.1. Do ilustracji dołączony jest komentarz: "A oto pozycja, w jakiej trzeba często czekać na stwierdzenie, że paszport jest w porządku,i zdawać sobie sprawę, iż przejście przez granicę wisi na włosku. Po czymś takim człowiek już poddaje się bez szemrania przesłuchaniom na temat swoich poglądów". Co gorsza podróżnik po miesiącu obcowania w kraju stwierdza: "Trudność dostania się do kraju jest irytująca, ale nie napawa zbytnim lękiem, mocno natomiast czuję się zaniepokojony trudnością, na jaką napotkałaby próba ucieczki. Prości ludzie mówią >drzwi wejściowe do Rosji są szerokie, wyjściowe - wąskie<". W tym samym czasie odczuwa również dyskomfort braku wolności, co przyrownuje do pobytu w więzieniu, braku powietrza, aż wreszcie pisze: "niczego tu nie brakuje... prócz wolnośi, to znaczy życia."
Jeszcze przed przyjazdem do kraju Mikołaja I, w drodze do niego, pisarz napotkał Niemca sceptycznie nastawionego do pomysłu zwiedzenia tego kraju. Stwierdził iż Rosjanie mają "dwie fizjognomnie [...], gdy zsiadają z statku, żeby się udać do Europy, mają minę swobodną, wesołą, zadowoloną. [...] Wracając, te same osoby mają twarze wydłużone, ponure, cierpiące; mówią krótko, strzępami zdań, czoło mają stroskane". Ta różnica jest podstawą by twierdzić, ze kraj z którego wyjeżdża się z taką radością,a wraca ze smutkiem jest krajem złym. Dla Francuza wnioski rozmówcy są przesadzone i nie znajdują u niego zrozumienia. Ile razy jednak później de Custine będzie na skutek swych obserwacji przyznawał rację Niemcowi,wyciągając wnioski i zapisując je innymi słowami. Nie będzie pisał wprost, że jest złym krajem, bardziej przenikliwie będzie doszukiwał się i twierdził: złe są rządy dotychczas sprawowane i zbyt przeniknięte (by nie powiedzieć przeżarte) jest nimi społeczeństwo. Wielkoświatowy ton, troska o opinię cudzoziemców, nieszczerość, małomówność początkowo takie określenia o napotkanych ludziach padają z ust podróżnika. Jest dla niego zastanawiające dlaczego nie potrafią zdobyć się na otwartą rozmowę, nie ogólnikową, grzecznościową, ale szczerą, bez tematów tabu. Faktycznie stwierdzenie jakiego często używa, mianowicie, że trzeba być na miejsci, zobaczyć Rosję od wewnątrz, kolejny raz jest uzasadnione. Potrzeba czasu by spostrzec jak destrukcyjnie brak wolności wpływa na społeczeństwo. Rosjanin jest małomówny, bo w jego przypadku "milczenie jest życiem" - parafrazując słynne powiedzenie. Czym mniej powie, tym bardziej będzie się czuł bezpieczny. Aż dziw bierze, gdy przygląda się wylewności księcia K na krótko towarzysza podróży de Custina. Komentarz Dore'a ma te same źródła: "Z takim wyrazem twarzy przyjęła ludność Sankt- Petersburga nowinę, iż car Mikołaj wyraził się nader pochlebnie o funkcjonowaniu carskiej policji." (rys. 2). Po niedługim czasie de Custine zauważa smutek badanego przez siebie narodu. Z większości obliczy, jeżeli nie z każdego, bił strach, a co za tym idzie zamknięcie w sobie,a nawet zakłamanie. Wielokrotnie przypomina o nieuchronnych spustoszeniach dokonanych przez absolutną władzę posuniętą do najdalszych konsekwencji. "Przede wszystkim jest to dzika obojętność wobec świętości słowa, wobec prawdy uczuć, wobec sprawiedliwości czynów; następnie jest to kłamstwo tryumfujące we wszystkich czynnościach życia, indywidualnych i społecznych; jest to brak uczciwości, zła wola, oszukaństwo w przeróżnej postaci; słowem zanik poczucia moralnego." De Custin wielokrotnie ma pretensje do ustroju w jakim idzie żyć Rosjanom, ale równocześnie gani ich, że inaczej żyć nie potrafią. Pokornie, bez słowa skargi pochylają się przed swym cesarzem, bo bez niego w kraju zapanowałby popłoch; czy ktoś wyobraża sobie ojczyznę bez caratu - to retoryczne pytanie zdaje się zadawać Francuz myśląc o nich. I komentuje: "Inne narody tolerowały ucisk, naród rosyjski go kochał i jeszcze go kocha. Czy ten fanatyzm posłuszeństwa nie jest charakterystyczny?" Zresztą, na każde szczere pytanie cudzoziemca Rosjanin odpowiada wymijająco, jednak ten zauważa, że "każdy cudzoziemiec jawi się jako zbawca w oczach stada uciskanych, bo reprezentuje prawdę, jawność, wolność w narodzie pozbawionym wszystkich tych dóbr." A przecież cały naród jest potężnej siły, ale jak sądzi autor "Listów" - brakuje mu wyobraźni. Obcokrajowcy przyjmowani są ze skrępowaniem, ale i zazdrością o wolność, rzecz oczywista. Kosmopolityzm uderzający prosto po przybyciu do kraju jest niczym innym jak maską. Na łagodne maniery, zgodne usposobienie i grzeczność mieszkańców Petersburga cudzoziemiec krzywi się. Dla niego to najbardziej przerażający "objaw choroby, na którą narzeka" Obłuda, kłamstwo, hipokryzja są przerażające. De Custine jednak wie, czym są powodowane. Nie tylko Rosjanin czuje na sobie podejrzliwy wzrok innych, także przybysz z obcego kraju doświadcza tego wielkrotnie. W Rosji "każdy podróżny jest niedyskretnym intruzem, trzeba możliwie najgrzeczniej mieć ciągle na oku zbyt ciekawego cudzoziemca z obawy, by nie zobaczył rzeczy takimi, jakie są, co by było najmniej stosowne" Gustaw Dore komentuje (rys.3): "Podróżnicy, tacy jak markiz Custine, są po prybyciu do Petersburga otaczani aż tak daleko posuniętą nadopiekuńczością, że wszędzie, gdzie się zatrzymują, ściany mają uszy". Custine w pewnym momencie zaczyna zdawać sobie sprawę, że znajduje się w granicach Rosji całkowicie zależny, bezbronny. Listy, których ostatecznie nie posyła do Europy, zawierają treści uderzające w cara i kraj, nad którym pieczę sprawuje. Custine zaczyna się bać, że wokół są szpiedzy, że poniesie konsekwencje wolności słowa, której używał, że w obcym kraju "wymiar sprawiedliwości" mógłby go za to ukarać. O swym rosyjskim opiekunie i przewodniku myśli, "że w każdej chwili może otrzymać rozkaz ujawnienia się jako strażnik lub żandarm". Po powrocie napisze, że woli bezład będący zapowiedzią siły, niż ład mający miejsce w kraju, z którego wrócił, kosztujący życie.
Rosjanie na przepełnione smutkiem, żalem i strachem twarze nakładają maski, przed współobywatelami "by nie stać się ofiarą polityczną,a przed obcokrajowcami" by wizerunek ich kraju nie ucierpiał, bo duma (wyrosła na gruncie despotyzmu carskiego,a więc jawi się tu albo kolejna sprzeczność charakteru Rosjanina, albo kolejna maska) z kraju, z cesarza nie może być zszargana przez podróżnika. Tylko w zachowaniu mieszkańców wsi Custin zauważa spontaniczność, i mimo trosk i problemów uśmiech na twarzach, nie często, ale pojawia się. Brak uśmiechu jest dla niego równoznaczny z kłamstwem. Lituje się nad losem wieśniaków będących w dyspozycjach właścicieli ziemskich, bo stabilność może zapewnić im tylko praca dla cara. W przemysłowej Europie problem wsi został już rozwiązany, w Rosji wciąż jeszcze nie wiadomo jakie kierunki obrać. Custina nie zajmuje ten temat, większość czasu spędza w Moskwie i Petersburgu, sen z powiek spędzą mu badania nad społeczeństwem, lecz innego szczebla. Spędził on kilka dni z Mikołajem I, jego też poznał i opisał. Będąc bardzo długo pod wpływem uroku cara, któremu miał zaszczyt kilkakrotnie towarzyszyć w rozmowie, początkowo wyrażał się o nim w superlatywach. Uważał, że widzi przed sobą jedynego w Rosji człowieka otwartego, spontanicznego, wesołego i szczerego. Myśląc, że car nie ma wielu rzeczy do ukrycia, sam gotów był obnażyć przed nim swe uczynki, był jedyną osobą w sześćdziesięciomilionowym państwie, przed którą Custin mógłby się otworzyć. Okazało się jednak, ze postawa władcy Rosji jest wyuczoną i sprytnie używaną pozą, co można by jeszcze wybaczyć, gdyby nie funkcja jaką pełnił w despotyzmie - był władcą! On ostatni klękał wśród swych poddanych, a pierwszym był zawsze indziej. I jeszcze Gustaw Dore o Mikołaju I (rys.4): "WIELKI BAL NA RUSKIM DWORZE. Okoliczność, gdy można się było utwierdzić w nader powszechnym już przekonaniu, że car, najpiękniejszy ze wszystkich mężczyzn w kraju, przerasta o łokieć cały naród" (rys 5) "Kilku francuskich aktorów, zaangażowanych do dworskiego teatru w Petersburgu, zdziwiło się niepomiernie, stwierdzając, że każe im się odgrywać role widzów."
Car był ojcem sześćdziesięciomilionowego narodu, którego uwielbienie miało swe źródło w strachu przed nim i jego decyzjami. Jednocześnie Custine zdawał sobie sprawę z faktu, iż społeczeństwo nie widzi siebie przed alternatywą pozbycia się go. Naród Rosyjski jest silny, ale bez wyobraźni - jak pisał Francuz. Osobliwość Rosjan tkwi we wszystkich sprzecznościach jakie nimi rządzą, z jednej strony obawa przed gniewem cara, z drugiej całkowity brak pomysłu jaką drogą prowadzić Rosję. Przyzwyczajenie do konkretnych rządów bierze górę, nic w tym dziwnego, od pokoleń zamazuje się w społeczeństwie opcja, która mogłaby przezwyciężyć obecny stan rzeczy (państwa i narodu). De Custine opisał Rosję taką, jaką widział, a nie taką, jaką chcieli mu pokzać mieszkańcy kraju. Obserwował jednak z pozycji człowieka, dla którego wolność to podstawa bytu. W listach często używał argumenyu, ze aby obiektywnie ocenić Rosjię, trzeba być na miejscu. Owszem, jednak rządy do jakich był przyzwyczajony narzuciły na niego kajdany, uniemożliwiające dogłębne poznanie i dialog z Rosjaninem.
Last edited by Agata Sadowska on Fri Apr 08, 2011 1:46 pm, edited 1 time in total.
Wenn ist das Nunstück git und Slotermeyer?
Ja! Beiherhund das Oder die Flipperwaldt gersput!
Ja! Beiherhund das Oder die Flipperwaldt gersput!
-
- Forumowicz
- Posts: 60
- Joined: Sat Mar 28, 2009 12:22 pm
-
- Forumowicz
- Posts: 60
- Joined: Sat Mar 28, 2009 12:22 pm
-
- Forumowicz
- Posts: 60
- Joined: Sat Mar 28, 2009 12:22 pm
-
- Forumowicz
- Posts: 60
- Joined: Sat Mar 28, 2009 12:22 pm
-
- Forumowicz
- Posts: 60
- Joined: Sat Mar 28, 2009 12:22 pm
de Custine
Czytałem de Custine'a, najpierw skrócone do ćwierci wydanie, potem pełne.
Podzieliłem się uwagami na polsko-ruskim forum, zostałem obszczekany nawet przez tych najbardziej otwartych za propagowanie "biblii antyrusizmu".
Pierwsze wydanie rosyjskie de Custine'a ukazało sie parę (ze trzy - ?) lata temu.
Opublikował je w swej cyfrowej bibliotece Moszkow.
Rosjanie nie bardzo lubią patrzeć w lustro... hmmm... Katyń...
może nie tylko Rosjanie. My też nie przyznajemy się do antyżydzistowskiego grymasu
na naszych szlachetnych, świątobliwych buziach,
nie chwalimy się Tucholą, Strzałkowem i unicestwieniem bolszewickich jeńców.
PS
Wtaraja, może być dla Ciebie interesujący wątek Gurowski - Custine,
i sam Gurowski z jego pomysłami.
Spoko, spoko - nie naciskam, najpierw Paderewski!
Podzieliłem się uwagami na polsko-ruskim forum, zostałem obszczekany nawet przez tych najbardziej otwartych za propagowanie "biblii antyrusizmu".
Pierwsze wydanie rosyjskie de Custine'a ukazało sie parę (ze trzy - ?) lata temu.
Opublikował je w swej cyfrowej bibliotece Moszkow.
Rosjanie nie bardzo lubią patrzeć w lustro... hmmm... Katyń...
może nie tylko Rosjanie. My też nie przyznajemy się do antyżydzistowskiego grymasu
na naszych szlachetnych, świątobliwych buziach,
nie chwalimy się Tucholą, Strzałkowem i unicestwieniem bolszewickich jeńców.
PS
Wtaraja, może być dla Ciebie interesujący wątek Gurowski - Custine,
i sam Gurowski z jego pomysłami.
Spoko, spoko - nie naciskam, najpierw Paderewski!
jan urbanik
Moje poglądy nie są jedynie słuszne, są za to moje jedyne.
Nie zależą one od koniunktury, a od stanu mojej świadomości.
Nie piszę wszystkiego, co wiem - piszę to, co uznaję za stosowne.
Moje poglądy nie są jedynie słuszne, są za to moje jedyne.
Nie zależą one od koniunktury, a od stanu mojej świadomości.
Nie piszę wszystkiego, co wiem - piszę to, co uznaję za stosowne.
Who is online
Users browsing this forum: No registered users and 1 guest