Van Doren - Historia wiedzy

Twórczość indywidualna oraz recenzje tekstów.

Moderators: Anonymous, jan, Moderatorzy

Post Reply
jan
Administrator
Posts: 5500
Joined: Wed Feb 07, 2007 10:05 pm

Van Doren - Historia wiedzy

Post by jan » Sat Jan 10, 2009 7:48 pm

Z autorem poniższego tekstu łączy mnie uznanie dla książki,
którą z wielkim pożytkiem dla rozumienia świata kilkakrotnie przeczytałem.
Autor nazywa się Bogdan Gorczyca, jest (między innymi) dziennikarzem.
jan urbanik


"Wiem że coś wiem"

Ni cholery nie mogłem zrozumieć, dlaczego w szkolę uczę się o zdobyciu Kartaginy, i o tym że świat wsparto na barkach Atlasa. Odrodzenie mieszało się z oświeceniem, średniowiecze ze średnią ocen a Napoleon wyskakiwał jak diabeł z pudełka zaraz po rewolucji francuskiej, która przecież była po to by tron zlikwidować na zawsze. Dobrym uczniem nie byłem na pewno- czego dowodem choćby opóźnienie w zdobyciu matury- ale kłopoty w szkole rodziły się nie tylko z mojej winy. Jeżeli pożerając tonami książki podróżnicze, i w małym palcu mają historię wszelkich geograficznych odkryć, z geografii jako takiej miałem pałę- to coś tu nie tak. Historia zaś, miast ukazywać przejrzysty fundament dzisiejszego świata- w dziwaczny sposób stawała się nudna, bezsensowna, i ograniczona do wyrywkowych dat. Jaki taki porządek w głowie zrobiłem sobie dopiero po szkole, a patrząc na programy nauczania moich dzieci, mam wrażenie że niestety z nimi będzie tak samo. Jeśli kiedyś, z okazji Święta Niepodległości- które wówczas zresztą świętem nie było- zadałem sobie trud poszperania w kilku książkach historia Polski tycząca okresu zaborów ukazała mi się w świetle zupełnie nowym. Nic w tym pewnie odkrywczego, i dla historyków oczywistość ze wszech miar oczywista, ale ja do tego doszedłem sam. Pod koniec osiemnastego wieku Polska była państwem o długiej tradycji historycznej, stanowiąc organizm słaby militarnie, ale kulturowo, politycznie i gospodarczo mocny. To nie był potencjał który mógł się rozejść po kościach, jak chociażby ówczesna potęga naszych zaborców, z których jedno państwo upadło na zawsze, a dwóm pozostałym pisane były tyleż bezsensowne co krwawe doświadczenia. Była chęć by Polskę pogrzebać, ale to się po prostu nie dało. Krótkie dwanaście lat po ostatnim zaborze powstało Księstwo Warszawskie, a potem Królestwo Polskie, co choć rządzone przez wroga, dawało jasny sygnał że ten kraj wciąż istnieje. Wysiłki powstańcze cementowały naród, który uzyskawszy niepodległość w ciągu dwudziestu lat postawił państwo na nogi. Może tak widziana historia nie była w interesie ówczesnych władz, bo źle wróżyła sowieckiej dominacji- ale działa na wyobraźnię. Można w nią zanurkować znacznie głębiej, a wszystko po drodze jawi się ciekawie i sensownie, czyli dokładnie odwrotnie niż w szkole. Rosja na przykład, padłszy ofiarą Mongołów, doznała uszczerbku znacznie gorszego niż nasz epizod zaborczy. Mongołowie napadli Ruś w trzynastym wieku, gdy struktury państwa dopiero się utrwalały, i we własnym interesie namiastki władzy pozwalali dzierżyć jedynie zaufanym, oddanym sobie książętom. Przez dwieście lat rządzenie Rusią to był prywatny inters, w którym naród nie miał nic do powiedzenia, a skutki tego widać do dziś. Na Zachodzie widać skutki odwrotne, albowiem system seniora i wasala zawierał klauzulę dobrej woli obu stron, a przy jej braku możliwość zerwania umowy. I seniorat i zależność wasalna stanowiły drabinę społeczną z głównym suwerenem na tronie i kolejnymi szczeblami- mimo iż zstępującymi w dół- żywotnie zainteresowanymi pomyślnością całości, przy czym każdy w tę pomyślność wnosił sów świadomy wkład. Dlatego francuski urzędnik widząc petenta wstaje i się kłania, a rosyjski odwraca głowę i puszcza bąka. Wszystkie te myśli błąkają mi się po głowie na marginesie lektury książki Charlesa Van Dorena: Historia wiedzy. O Polsce i Rosji akurat w niej niewiele, i prawdę mówiąc rola naszego społeczeństwa w demontażu komuny niesprawiedliwie pominięta, ale więcej zarzutów brak. Po raz pierwszy książka ta wpadła mi w ręce kilka lat temu, przy czym do myślenia zostawiła niewiele skrywając wagę treści za urokiem i potoczystością narracji. Piękna, pasjonująca opowieść o ludzkim myśleniu której lektura chyba dla wszystkich powinna być obowiązkowa. Jak to bywa przy moim pisaniu, pióro poszło swoją drogą, i tak, przy długiej wstęp zdecydował że tematu nie da się wyczerpać za jednym zamachem, więc pozwolę sobie powrócić w następnej gawędzie, ale zapewniam że warto. Przede wszystkim książka Van Dorena jest- rzekłbym- wygodna. Historię wiedzy podaję w szerokiej panoramie polityki, wiary, nauki, gospodarki, i sztuki, przez co możemy uchwycić wszystkie nici spajające konkretną epokę, jak i te sięgające z przeszłości w przyszłość. To ważne- jako że z perspektywy widać wyraźnie iż wiedza, zdobycz zdawałoby się zawsze pożądana,krąży meandrami, a bywa że i tonie pomiędzy jednym a drugim jej odkryciem. Może jeszcze ważniejsza jest zwodnicza wiara że z postępem wiedzy stajemy się coraz lepsi- bo na to akurat dowodów absolutnie brak. Warto pamiętać że ludzkość idąc naprzód siła rzeczy przemierzała bezdroża, jak i o tym że teoria atomistyczna zrodziła się w starożytnej Grecji co wyjaśnimy następnym razem.

I druga część:


"Wiem że coś wiem"

Dzisiaj, zgodnie z zapowiedzią, historyjki o "Historii wiedzy" ciąg dalszy. Tym co pogubili się w codziennym natłoku informacji przypomnę że chodzi o książkę van Dorena pod takim właśnie tytułem, czyli chronologię rozwoju naszych umiejętności, oraz wynikające z tego konsekwencje. Wszelką historię należy rozpatrywać w dwóch aspektach. Pierwszy, to korzenie naszej rzeczywistości, drugi- wnioski idące w przyszłość. Wiosną 1939 roku, gdy nad Europą nabrzmiewały apokaliptyczne chmury wojny, w Stanach Zjednoczonych otwarto kolejną światową wystawę ludzkich osiągnięć. Takie wydarzenie świetnie ilustruje umiejętność korzystania z historii, dają właśnie aktualną sumę dokonań, i łatwe zdawałoby się futurologiczne prognozy. Rzeczywistość z proroctwami rozminęła się w sposób doskonały, gdy świetlane wizje zderzyły się z ogromem nadchodzącej zbrodni. Znajomość i umiejętność korzystania z historii zawiodła absolutnie wszystkich, i tych co nie przewidzieli że będą musieli się bronić, i tych co zapomnieli że imperium im większe, tym prędzej upada. Z kolei kryzys finansowy który właśnie nastąpił, daje świadectwo nieco inne. Politycy nie czekają- jak w latach dwudziestych na całkowity rozpad gospodarki, podejmując działania w miarę szybkie, wsparte historyczną wiedzą iż wolny rynek nie jest lekarstwem na wszystko. Myśliciele starożytnej Grecji są nam bliżsi niż to się ogólnie wydaje, bo po prostu nie wiemy że płynąc kajakiem, obliczając wydatki, czy pisząc list korzystamy z wiedzy zdobytej właśnie przez nich. Adam Mickiewicz, ubrany w rymy, to postać z pomnika. Ubrany w narodową martyrologię- daleki jak prawdziwy sens wiszącej na ścianie szabli, która obecnie robi za ozdobę, choć kiedyś służyła do zabijania ludzi. Ale ubrany w historie to zupełnie inna sprawa. Za jego życia pojawił się pierwszy samochód, rower i zdjęcia fotograficzne. Znano już cement, stal, maszynę do szycia, kosiarki do trawy, maszynę do pisania, nawet sztuczną szczękę i spadochron. W Ameryce budowano wieżowce, a dwadzieścia lat po jego śmierci stanął pierwszy drapacz chmur. Wszystko razem, daje nam poezję romantyczną w świetle zupełnie innym, i chyba jest to światło dla naszej percepcji zielone. Zresztą sztuka jako taka, w części jedynie pełni funkcje ozdobne. Wielki pisarz- zauważył Sołżenicyn- to jakby drugi rząd. Wielkich pisarzy jest niewielu, tak było zawsze, i tak pewnie będzie, ale płynąca od nich mądrość tym bardziej cenna. Nie muszą to być pisarze rodzimi, choć warto pamiętać Witkacego i Gombrowicza, w zderzeniu z powojenną władzą w rękach mas. Czy się komuś Picasso podoba czy nie- to bez znaczenia, jeśli rozumiemy że propozycja nowych form nie rodzi się z nowego widzenia sztuki, lecz jest sygnałem zmian w świecie, i naszym jego postrzeganiu. Można było dyskutować czy Georges Braque- kompan Picassa- jest wielkim malarzem, ale można też było posłać go na wojnę, przez co Francja miała o jeden strzelający karabin więcej, a reszta świata człowieka z głową roztrzaskaną odłamkiem bomby i egzystencją roślinki. Ważne jest, byśmy świadomie i na stałe, zyskali przekonanie że ustroju, prawa, stosunków między ludzkich, trzeba się było z trudem dorobić, i ten proces ciągle trwa. Socjalizm ledwo nas zahaczył, ale i tego wystarczy, by na proroków szczęścia patrzeć z dystansem, Kapitalizm pozwolił na dobrobyt, ale nim robotnik stał się partnerem właściciela firmy, początkowe fazy industrializacji kosztowały zdrowie i życie niewolniczo harujących ludzi- w tym starców i malutkie dzieci. Do końca XIX-tego wieku nie znano pojęcia wolnego czasu bo świat dzielił się na tych co nie robili nic, i tych co nigdy nie odpoczywali. Całej wiedzy nie ogarniemy. Jest jej zbyt wiele. Nie wiemy jak działa komputer czy komórka. Osobiście nie wiem jak się robi szafę, bo choć był czas że myślałem inaczej, próba konstrukcji zweryfikowała błędne mniemanie, a sąsiadka miała czym palić przez tydzień, jako że mebel zaplanowałem z rozmachem. Mimo tego i szafy i komputera używamy, i to w żaden sposób nie kłóci się z przesłaniem książki. Zawsze ważniejsze jest to co z urządzeniem zrobimy, niż to na jakiej zasadzie działa. Jak wynika z historii wiedzy wyobraźnia rzadko nadąża za techniką, i lepiej przyjąć to do wiadomości, niż spekulować czemu dzieje się właśnie tak. W XXI-szym wieku arcy genialnym, wynalazek telewizji społeczną misję pełni,karmiąc ludzkość serialowym chłamem w towarzystwie reklamy podpasek, a jeszcze genialniejszy internet, przeradza się w polityczno- pornograficzny śmietnik. Mimo wszystko wyrok śmierci na Sokratesa za to że prowokował do myślenia mamy już za sobą.


Bogdanowi dzięki serdeczne
za udostępnienie tych tekstów -
jan urbanik

Post Reply

Who is online

Users browsing this forum: No registered users and 43 guests