Byłem członkiem PZPR - nie wstydzę się tego.
Jestem absolwentem WUML-u – nie wstydzę się tego.
Poszedłem do Partii zamiast do PAX-u, by mieć większy wpływ na to, co się w Zakładach Chemicznych „Oświęcim”,
gdzie pracowałem, i w Polsce dzieje. Szczególnie w Zakładach, gdzie partyjni i związkowi działacze za Z-VI cieszyli się nie najlepszą opinia. Nim naraziłem się w Zakładach, okazja trafiła się w hotelu robotniczym, w którym mieszkałem, kiedy zostałem szefem Rady Mieszkańców i zacząłem na Wyspiańskiego 10 uprawiać kulturę i sztukę. Wywalono mnie z PZPR za "antypartyjną i antypaństwową robotę".
Odwołałem się od decyzji do Komitetu Wojewódzkiego, a ten po zebraniu opinii mieszkańców (kilkanaście zbiorowych pism) i po rozprawie, przywrócił mi prawa członka). Najbardziej na rozprawie w WKKP zaważyły opinie mego przyjaciela Mieczysława Ficka i pana Mrzygłoda, szefa Wieczorowej Szkoły Aktywu oraz Zakładowego Domu Kultury.
Jako ciekawostkę dodam, że Mietek Ficek, mój kolega i szef, wielokrotnie ostrzegał mnie, żebym przysiadł, bo mogę solidnie dostać w dupę. Kiedy dostałem… hmm… kiedy mnie wywalono z Partii, Mietek, ryzykując karierę, zachował się heroicznie, choć na co dzień był to bardzo ostrożny człowiek. Klimat połowy lat sześćdziesiątych był taki, że stałem się w Oświęcimiu bohaterem sezonu.
Roczny staż partyjny przekonał mnie,
że z moim charakterem do ŻADNEJ partii się nie nadaję,
wobec czego, na tym zebraniu na którym zwrócono mi legitymację – zrezygnowałem z członkostwa.
Bolało mnie to, że aby otrzymać legitymację trzeba było zapłacić zaległe składki.
W Partii, tak samo jak w Kościele, jak wśród kominiarzy i tramwajarzy, trafiają się ludzie przyzwoici i trafia się swołocz. Ja spotkałem się z ludźmi przyzwoitymi i głupcami, nawiedzonymi na miarę niektórych dzisiejszych radiomaryjników.
W 68 roku za mieszkaniem wyniosłem się do Gdańska. Tu znowu zorganizowałem drużynę harcerską. Odmówiłem wstąpienia do Partii. Chciałem też wieczorowo studiować historię, ale jako robol nie miałem szans. Poprosiłem wtedy sekretarza Boroszkę o skierowanie na WUML – Wieczorową Szkołę Marksizmu-Leninizmu na filozofię-socjologię-religioznawstwo, skierowanie dostałem, szkołę ukończyłem. Nie odebrała mi ona władzy sądzenia, a poznałem wielu interesujących ludzi, podobnie jak ja głodnych wiedzy, zmobilizowała do pracy nad sobą. Nauczyłem się wiele. Historii też się nauczyłem, pewnie więcej niż na studiach, bo realizowałem PASJĘ, a nie program.
Religioznawstwo poznałem szukając prawdy absolutnej.
Prawdy absolutnej nie znalazłem, ale dopracowałem się własnej, subiektywnej prawdy, szczególnie o socjokosmosie.
Byłem członkiem PZPR - nie wstydzę się tego.
Moderators: Anonymous, jan, Moderatorzy
Byłem członkiem PZPR - nie wstydzę się tego.
jan urbanik
Moje poglądy nie są jedynie słuszne, są za to moje jedyne.
Nie zależą one od koniunktury, a od stanu mojej świadomości.
Nie piszę wszystkiego, co wiem - piszę to, co uznaję za stosowne.
Moje poglądy nie są jedynie słuszne, są za to moje jedyne.
Nie zależą one od koniunktury, a od stanu mojej świadomości.
Nie piszę wszystkiego, co wiem - piszę to, co uznaję za stosowne.
Re: Byłem członkiem PZPR - nie wstydzę się tego.
Czy można się dowiedzieć czegoś więcej na temat nauki na WUML?
Jak wyglądała rekrutacja, jak liczna była grupa studiujących, kim byli wykładowcy, jakie dawała szanse zawodowe i państwowe? Gdzie mieściła się uczelnia?
Jak wyglądała rekrutacja, jak liczna była grupa studiujących, kim byli wykładowcy, jakie dawała szanse zawodowe i państwowe? Gdzie mieściła się uczelnia?
Re: Byłem członkiem PZPR - nie wstydzę się tego.
Nie mam pojęcia co dawał WUML osobom partyjnym.
Mnie dał bodziec do rozwoju, do pogłębienia zainteresowań, do zrozumienia świata.
Tak jak nieco później Studium Religioznawcze, którego byłęm ojcem;
jak lektura Brzozowskiego, Krzywickiego, Stachniuka, Tocqueville'a, Webera, Hercena...
Kilka nazwisk wykładowców: Celichowski, Gulda, Lebiedziński, Sobociński, gościnnie Kuczyński...
Stanisława Celichowskiego bardzo ceniłem.
Wykłady odbywały się głównie w tym niskim budynku, na wprost Urzędu Miejskiego.
Badań wumlologicznych nie prowadziłem, nie jestem więc w stanie zaspokoić kompetentnie Twojej ciekawości.
***
Na forum przeoczyłem pytanie o rekrutację:
Szukałem kontaktów z religioznawstwem. Kiedy dowiedziałem się, że takie coś będzie na WUML-u,
poprosiłem pana Boroszkę, sekretarza POP PZPR, o skierowanie,
a ten, o dziwo, mimo fatalnej opinii jaką sobie przywiozłem z Oświęcimia, skierowanie mi dał.
To był mądry sekretarz.
Mnie dał bodziec do rozwoju, do pogłębienia zainteresowań, do zrozumienia świata.
Tak jak nieco później Studium Religioznawcze, którego byłęm ojcem;
jak lektura Brzozowskiego, Krzywickiego, Stachniuka, Tocqueville'a, Webera, Hercena...
Kilka nazwisk wykładowców: Celichowski, Gulda, Lebiedziński, Sobociński, gościnnie Kuczyński...
Stanisława Celichowskiego bardzo ceniłem.
Wykłady odbywały się głównie w tym niskim budynku, na wprost Urzędu Miejskiego.
Badań wumlologicznych nie prowadziłem, nie jestem więc w stanie zaspokoić kompetentnie Twojej ciekawości.
***
Na forum przeoczyłem pytanie o rekrutację:
Szukałem kontaktów z religioznawstwem. Kiedy dowiedziałem się, że takie coś będzie na WUML-u,
poprosiłem pana Boroszkę, sekretarza POP PZPR, o skierowanie,
a ten, o dziwo, mimo fatalnej opinii jaką sobie przywiozłem z Oświęcimia, skierowanie mi dał.
To był mądry sekretarz.
jan urbanik
Moje poglądy nie są jedynie słuszne, są za to moje jedyne.
Nie zależą one od koniunktury, a od stanu mojej świadomości.
Nie piszę wszystkiego, co wiem - piszę to, co uznaję za stosowne.
Moje poglądy nie są jedynie słuszne, są za to moje jedyne.
Nie zależą one od koniunktury, a od stanu mojej świadomości.
Nie piszę wszystkiego, co wiem - piszę to, co uznaję za stosowne.
Re: Byłem członkiem PZPR - nie wstydzę się tego.
W "Dzienniku Bałtyckim" z 1970 roku jest informacja o inauguracji nowego roku, liczbie studiujących, jak i o studium religioznawczym.
Re: Byłem członkiem PZPR - nie wstydzę się tego.
Dyskusja z Fejsbuka
Zbigniew Hobgarski
A propos... nie wyobrażam sobie religioznawstwa na WUML-u, chyba że jego parodię na potrzeby partyjne.
Jan Urbanik
Wszystko zależy zapewne od tego, po co kto się tego religioznawstwa uczył.
Ja wszedłem w religioznawstwo w poszukiwaniu PRAWDY i dość długo jej szukałem.
Po WUML-u zorganizowałem cykl spotkań z religioznawcami, głównie indologami,
przeczytałem też całego "Euhemera". Potem rozkręciłem Studium Religioznawcze,
którego szefem został dr teologii Władysław Pałubicki, późniejszy profesor UG.
Prawdy szukałem już jako osoba, która straciła wiarę.
Kiedy zrozumiałem, że prawdy absolutne są niedostępne dla człowieka,
zainteresowałem się psychologicznymi i socjologicznymi funkcjami religii.
Niekonfesyjne zainteresowanie religioznawstwem bywa również interesujące i płodne.
Na gruźlicy nie tylko chorzy się znają.
Zbigniew Hobgarski
Panie Janie, ja Pana absolutnie nie napiętnowałem za poszukiwanie, jak to Pan określił, prawdy.
Z Pana wywodu wynika zresztą, że religioznawstwo to nie tylko WUML, ale znacznie szerszy krąg Pańskich zainteresowań.
sądzę, że Pan dobrze wie, tak jak i ja, ale też wielu innych, że religioznawstwo na WUML-u to nie było w rzeczy samej religioznawstwo,
ale coś, co służyło inwigilacji Kościoła (Kościołów) w walce ideologicznej. Co na przykład mogła obchodzić komunistów indologia, albo buddyzm? Pozdrawiam Pana serdecznie.
Zbigniew Hobgarski
Poczuwam się do jeszcze jednego komentarza, mianowicie na temat prawdy.
Otóż sądzę, ale chyba nie tylko ja, że nie ma czegoś takiego jak prawda absolutna, którą Pan akcentuje.
Prawda nie lubi przymiotników, o czym wszem wobec i każdemu z osobna przypominał ks. prof. Józef Tischner (słynne trzy prawdy Tischnera)
Jan Urbanik
"Co na przykład mogła obchodzić komunistów indologia, albo buddyzm? "
"że nie ma czegoś takiego jak prawda absolutna, którą Pan akcentuje"
Tak się składa, że w życiu nie danym i było obracać się wśród komunistów. Mnie szukali i ja szukałem ludzi starających się poznać i zrozumieć świat. Mimo upływu czasu i zmian we mnie i na zewnątrz, w tej kwestii nic się nie zmieniło.
Religiami, w tym egzotycznymi, zajmowało się wielu ludzi, powstawała literatura.
Miałem przyjemność wiele obcować z panami Janem Tuczyńskim - polonistą i indologiem,
Jerzym Życzyńskim - lekarzem i indologiem, słuchałem prof. Słuszkiewicza,
bywałem na spotkaniach Polskiego Towarzystwa Orientalistycznego,
w końcu - byłem członkiem Polskiego Towarzystwa Religioznawczego.
Posiadanie prawdy absolutnej jest właściwością ludzi zaczadzonych jakąś ideologią religijną lub polityczną,
np. katolików, którzy są przekonali, że posiedli najkrótszą ścieżkę do zbawienia.
Zbigniew Hobgarski
A propos... nie wyobrażam sobie religioznawstwa na WUML-u, chyba że jego parodię na potrzeby partyjne.
Jan Urbanik
Wszystko zależy zapewne od tego, po co kto się tego religioznawstwa uczył.
Ja wszedłem w religioznawstwo w poszukiwaniu PRAWDY i dość długo jej szukałem.
Po WUML-u zorganizowałem cykl spotkań z religioznawcami, głównie indologami,
przeczytałem też całego "Euhemera". Potem rozkręciłem Studium Religioznawcze,
którego szefem został dr teologii Władysław Pałubicki, późniejszy profesor UG.
Prawdy szukałem już jako osoba, która straciła wiarę.
Kiedy zrozumiałem, że prawdy absolutne są niedostępne dla człowieka,
zainteresowałem się psychologicznymi i socjologicznymi funkcjami religii.
Niekonfesyjne zainteresowanie religioznawstwem bywa również interesujące i płodne.
Na gruźlicy nie tylko chorzy się znają.
Zbigniew Hobgarski
Panie Janie, ja Pana absolutnie nie napiętnowałem za poszukiwanie, jak to Pan określił, prawdy.
Z Pana wywodu wynika zresztą, że religioznawstwo to nie tylko WUML, ale znacznie szerszy krąg Pańskich zainteresowań.
sądzę, że Pan dobrze wie, tak jak i ja, ale też wielu innych, że religioznawstwo na WUML-u to nie było w rzeczy samej religioznawstwo,
ale coś, co służyło inwigilacji Kościoła (Kościołów) w walce ideologicznej. Co na przykład mogła obchodzić komunistów indologia, albo buddyzm? Pozdrawiam Pana serdecznie.
Zbigniew Hobgarski
Poczuwam się do jeszcze jednego komentarza, mianowicie na temat prawdy.
Otóż sądzę, ale chyba nie tylko ja, że nie ma czegoś takiego jak prawda absolutna, którą Pan akcentuje.
Prawda nie lubi przymiotników, o czym wszem wobec i każdemu z osobna przypominał ks. prof. Józef Tischner (słynne trzy prawdy Tischnera)
Jan Urbanik
"Co na przykład mogła obchodzić komunistów indologia, albo buddyzm? "
"że nie ma czegoś takiego jak prawda absolutna, którą Pan akcentuje"
Tak się składa, że w życiu nie danym i było obracać się wśród komunistów. Mnie szukali i ja szukałem ludzi starających się poznać i zrozumieć świat. Mimo upływu czasu i zmian we mnie i na zewnątrz, w tej kwestii nic się nie zmieniło.
Religiami, w tym egzotycznymi, zajmowało się wielu ludzi, powstawała literatura.
Miałem przyjemność wiele obcować z panami Janem Tuczyńskim - polonistą i indologiem,
Jerzym Życzyńskim - lekarzem i indologiem, słuchałem prof. Słuszkiewicza,
bywałem na spotkaniach Polskiego Towarzystwa Orientalistycznego,
w końcu - byłem członkiem Polskiego Towarzystwa Religioznawczego.
Posiadanie prawdy absolutnej jest właściwością ludzi zaczadzonych jakąś ideologią religijną lub polityczną,
np. katolików, którzy są przekonali, że posiedli najkrótszą ścieżkę do zbawienia.
jan urbanik
Moje poglądy nie są jedynie słuszne, są za to moje jedyne.
Nie zależą one od koniunktury, a od stanu mojej świadomości.
Nie piszę wszystkiego, co wiem - piszę to, co uznaję za stosowne.
Moje poglądy nie są jedynie słuszne, są za to moje jedyne.
Nie zależą one od koniunktury, a od stanu mojej świadomości.
Nie piszę wszystkiego, co wiem - piszę to, co uznaję za stosowne.
Who is online
Users browsing this forum: No registered users and 1 guest