pogranicze Gomułki i Gierka - i dziś
Byłem wtedy robotnikiem, lat 28, od niedawna w Gdańsku.
Przybyłem tu wraz z dwusetką chemików z Oświęcimia, Jeleniej Góry, Płocka, Lubonia, Blachowni...,
która wsparła szczupłe miejscowe kadry Gdańskiej Fabryki Kwasu Siarkowego,
stającej się w latach 66-69 Gdańskimi Zakładami Nawozów Fosforowych, budowniczym najwyższej góry na Żuławach.
Byliśmy młodym, rewolucyjnym elementem, przeważnie mieszkającym w hotelach robotniczych.
W marcu 69 wybraliśmy Radę Zakładową związków zawodowych,
do której weszli ludzie wybrani z sali, nie wskazani przez jakąkolwiek „górę”.
Na gomułkowskie podwyżki cen naród, jak zwykle, zareagował niezadowoleniem,
aczkolwiek wielu po cichu zgadzało się, że struktura cen była irracjonalna.
Byłem jednym z tych, co się zgadzali z koniecznością zmiany struktury cen, ale nie zgadzali się z „ludową” demokracją.
Wkrótce emocje urosły na tyle, że coraz głośniej mówiło się o strajku.
Brało się to głównie stąd, że wielu pracowników „Fosforów” pracowało niegdyś w stoczniach,
mieli tam kolegów i przyjaciół, i było im wstyd, że stocznie strajkują, a my nie.
Przyszło takie popołudnie (pracowałem wtedy na zmianie popołudniowej) że zapadła decyzja,
że jutro trzeba zastrajkować, więc zmiana popołudniowa powinna zostać w zakładzie do rana
i doszlifować spisywane postulaty pod adresem władz związkowych i politycznych.
Wyłamałem się z czekania na strajk w fabryce, noc spędziłem w domu (byłem wtedy świeżym małżonkiem)
i pojechałem postrajkować następnego dnia rano.
Postulaty były gotowe, trzeba je było odczytać na wiecu, ale tu już organizatorom strajku odwagi brakło.
Padło na mnie. Wygramoliłem się na jakąś beczkę czy wózek i odczytałem postulaty.
W uznaniu dla tego czynu stałem się szefem komitetu strajkowego.
Naród był gotów iść pod Komitet i manifestować.
Zrobiłem wszystko, by do tego nie dopuścić, mało: zadałem pytanie:
KOGO i PO CO wybieraliśmy do Rady Zakładowej i dlaczego ich nie ma wśród nas,
dlaczego bojkotujemy swoich wybrańców.
Prezydium Rady Zakładowej zostało doproszone do komitetu.
Mego stosunku do konieczności zmiany struktury cen nie kryłem,
co wywołało nieufność do mnie co bardziej rozpalonych głów i równych żołądków..
Stanęło na tym, że nie wychodzimy za bramę fabryki, a z naszymi postulatami pojedziemy do CRZZ.
Delegatami byli Adam Wzorek, Alfreda Zięba i ja. Jacek Łusiecki, automatyk,
zaproponował jeszcze jednego delegata, nazwiska nie pomnę, który miał mnie,
ze względu na moje umiarkowanie rewolucyjne poglądy, pilnować.
Był to zawodowy kierowca, który przez wypadek ze skutkiem śmiertelnym stracił prawo jazdy i pracował jako ślusarz.
Z Warszawskiej eskapady pamiętam tylko tyle, że kierowca-ślusarz, gdy szliśmy z dworca PKP
do siedziby Związków rozpychał się na chodniku łokciami, powtarzając:
- My, kurwa, z Gdańska!
Gomułkowska ekipa, to byli ludzie, którzy w przedwojennej Polsce też byli pałowani
i wcześniej, przed Kaczyńskimi,wyznawali zasadę „teraz, kurwa, my!”,
czując się jedynie słuszną siłą, przeciw której sprzysięgły się się elementy antysocjalistyczne.
Brutalność i bezwzględność milicji pacyfikującej studentów w Gliwicach w roku 68 znałem,
ale rzezi gdyńskiej nie uważam za czyn sprowokowany świadomie przez Kociołka,
wydaje mi się, że wezwanie Kociołka ludzi do roboty – i masakra przy Gdyni-Stoczni
to wynik nieporozumienia.
Zastraszenie strajkujących brutalnością rozprawy z manifestantami było okrutne,
ale rozprawa Radzieckich z Budapesztem była jeszcze okrutniejsza
(miałem świadectwa węgierskich przyjaciół o wydarzeniach),
potem byłem świadkiem, jak przez Oświęcim ciągnęli krasnoarmiejcy uśmierzać
antysocjalistyczną Czechosłowację, wyobrażałem sobie ich próbę „usmirienia Pol’szy”...
”Dobry” Gierek cofnął podwyżki, zamiast racjonalizować ceny. Rysio Surma ciukał mi
po tym fakcie: - I co? Nierealne?
W naszych petycjach były postulaty zwiększenia zasiłków dla rodzin wielodzietnych,
był to ważny dla mnie postulat
i kiedy jedna z portierek zapytała mnie, co załatwiliśmy w Związkach,
odparłem, że m.in. zwiększenie zasiłków rodzinnych, pomoc dla rodzin wielodzietnych.
Jej reakcja:
- Gówno mnie obchodzą rodziny wielodzietne. Ja im nie kazałam dzieci robić!
Mąż jej, pracownik naszej fabryki, paradował od czasu do czasu ze złotym hrabiowskim pierścieniem.
PRL nie był krainą szczęśliwości. Raj ludzkość ma za sobą.
Winna temu Ewa i przebrzydły gad, któremu się nie oparła.
Rewolucjoniści solidarnościowi obalili (wydaje im się) komunę
i zamiast prowadzić Polskę do szczęścia opluwają się wzajemnie i gryzą. I DBAJĄ GŁÓWNIE O SIEBIE.
Cudów nie dokonają, bo rządzić nie umieją. Rządzenie to jest fach, jak szewstwo.
Tusk szybko dojrzewa, uczy się, PiSiaki głupie zejdą z tego świata.
Kiedy porównuję kandydata na premiera – Donalda - w debacie z Aleksandrem Kwaśniewskim
i Pana Premiera Tuska dziś, to widzę, wydaje mi się, dwu różnych ludzi.
Dla przyzwoitego i odpowiedzialnego człowieka
WŁADZA TO NIE ZASZCZYT – to olbrzymie brzemię. Tusk JUŻ to wie.
jan urbanik
pogranicze Gomułki i Gierka - i dziś
Moderators: Anonymous, jan, Moderatorzy
Who is online
Users browsing this forum: No registered users and 6 guests