Lustratorzy -
nawiedzeni idioci, pyszni, zadufani; głupcy szkodliwi dla Polski.
To jest teza,
niżej wywód, który - być może - przekona do niej kogoś z czytających.
Dzieje narodu polskiego toczą się, z grubsza, od tysiąclecia.
Byliśmy w tym tysiącleciu państwem mniej lub bardzo obszernym,
byliśmy zlepkiem autonomicznych księstw,
przez ponad 100 lat staliśmy nierządem, a kiedy zaczęliśmy się stawać „rządnymi” -
jak stado bezwolnych baranów pozwoliliśmy skasować naszą państwowość.
Bywaliśmy dość dużym państwem, nigdy nie byliśmy wielkim ani silnym państwem.
Potem, dzięki rewolucji bolszewickiej w Rosji, która wyłączyła ten kraj z grona graczy
w I wojnie światowej, cudem odzyskaliśmy niepodległość na lat 20,
by zaraz przejść przez piekło wojny, okupacji i wyzwalania z cholery dla tyfusu.
Ciężki tyfus stalinizmu trwał do 56 roku, potem było coraz lżej,
nawroty bywały coraz rzadsze i lżejsze.
W grze II wojny światowej Polska była przedmiotem agresji,
potem wojennym łupem głównych graczy - wola Polaków zupełnie się nie liczyła,
bo w ówczesnym kontekście zupełnie nie liczyła się nasza siła.
Przedwojenne elity polskie zostały w katyniach, oświęcimiach, ruinach Warszawy
i na emigracji.
Ludowa Polska pod radziecką kuratelą odżyła – po pierwsze demograficznie,
szybko nadrabiając wojenny upływ krwi, zrzuciła z siebie analfabetyzm,
zbudowała nową inteligencję, nadała ludzką godność robotnikowi i chłopu,
odbudowała się ze zniszczeń, odbudowała naukę i przemysł;
w nowej konfiguracji stworzyła ogromną flotę i przemysł stoczniowy.
W realiach jakie nam stworzyli wielcy tego świata mamy dorobek, którego
(tak jak i międzywojennego) nie mamy powodu się wstydzić.
Rząd Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej skazany był na „kolaborację” z ZSRR.
Każdy rząd PRL był na tę współpracę skazany i należało tę sytuację jak najskuteczniej wykorzystać.
Jakiekolwiek głupawki-ruchawki antyradzieckie byłyby zbrodnią na miarę powstania warszawskiego
i pozostałych beznadziejnych powstań (wyjątki „nadziejne” dwa: powstania śląskie i wielkopolskie)
Kiedy na skutek niewydolności gospodarczej i bezradności ideologicznej
Związek Radziecki osłabł, należało tę okazję wykorzystać i zafunkcjonować pragmatycznie w nowym układzie.
Jestem przekonany, że tak myślała większość Polaków,
i tych partyjnych, i tych bezpartyjnych; i katolików i bezbożników,
tramwajarzy i sekretarzy. Byłem wśród tych tramwajarzy.
20 lat po czerwcu 89 - to 20 lat przemian wiodących do utraty SUWERENNOŚCI GOSPODARCZEJ Polski,
degradacji opieki zdrowotnej, utraty międzynarodowego znaczenia Polski,
upodlenia i marginalizacji ogromnej ilości (większości?) Polaków!
20 lat rządów nawiedzonych pazernych partaczy przyniosło opłakane skutki dla państwa i narodu.
Dwa lewicowe (choć wcale nie doskonałe) rządy były o parę klas lepsze
od postsolidaruszych, z tym tuskowym włącznie.
Miały one za sobą doświadczenia rządzenia i były pozbawione postsolidaruszej pychy
[kacze słowa (sens): walka tych, co mają coś na sumieniu, z tymi, co nie mają].
Jedyny postsolidarnościowy premier, dla którego zachowałem szacunek, - to Mazowiecki.
Pozostali to nadęci pychą jedynej słuszności i pychą grabararzy komunizmu przerośnięci chłopcy.
Stan wojenny nie obciąża sumienia generałów – on ich nobilituje.
Działania Rakowskiego, Urbana nie obciążają ich sumień – one ich nobilitują.
Kwaśniewski również nie ma powodu do wstydu (za politykę, za „goleń” – tak),
szczególnie na tle elit postsolidaruszych. Szanuję też Millera.
Są omylnymi ludźmi, ale ludźmi z klasą.
PRL był MOIM PAŃSTWEM, nie mniej niż dzisiejsza Polska, innej, lepszej Polski nie było.
INNEJ LEPSZEJ POLSKI, NIŻ TA ŻAŁOSNA DZISIEJSZA, NIE MA –
LEPSZĄ MOŻEMY STWORZYĆ,
ALE NIE CUDEM, A RACJONALNYM, PRAGMATYCZNYM TRUDEM.
ŻADNEJ REWOLUCJI MORALNEJ NIE BYŁO – I NIE BĘDZIE,
czymś realnym jest kulturowa ewolucja – i ona trwa. Biegnie ku DEGRADACJI społeczeństwa.
jan urbanik
Żadnej rewolucji moralnej nie było
Moderators: Anonymous, jan, Moderatorzy
Who is online
Users browsing this forum: No registered users and 6 guests