Wolontariusze... długa i namiętna rozmowa
Wolontariusze chętnie zabawią dzieci. Dostarczyć im dzieci, oni zabawią.
Ale dzieci są chimeryczne, podoba im się to, co im się podoba, a nie to, co im się „powinno” podobać.
Namiętna rozmowa polegała na tym, że wolontariusze odrzucili ustalenia sprzed tygodnia, które wyglądały mniej więcej tak:
- zastanowić się jakiej grupie wiekowej chcą oferować swoje usługi,
- w porozumieniu z bibliotekarzami szkolnymi przygotować program,
- w kilku wybranych klasach jednej szkoły zaagitować dzieci
- w kolejnych spotkaniach doskonalić program tak, by był atrakcyjny dla dzieci...
Okazuje się, że to się nie da zrobic, wolontariusze mają przed sobą przyszłość,
potrzebują dużo punktów, nie mają czasu na moje fasmantagorie.
Dać im dzieci, oni dadzą siebie.
Przykro:
dzieci są chimeryczne, podoba im się to, co im się podoba, a nie to, co im się „powinno” podobać.
Frekwencja na imprezach – tak, zależy mi na frekwencji,
ale nie frekwencji dla frekwencji, ale frekwencji DLA WARTOŚCI OFERTY.
Cała Polska puszy się - żyjąc na niby udaje, że żyje na serio;
zbiera punkty zamiast zdobywać doświadczenia, które mają sens w życiu.
Rozumiem, że dzieci mogą mnie nie rozumieć, ale SYSTEM, który tak formuje dzieci
wiedzie państwo do katastrofy.
jan urbanik
Wolontariusze... długa i namiętna rozmowa
Moderators: Anonymous, jan, Moderatorzy
Wolontariusze... długa i namiętna rozmowa
jan urbanik
Moje poglądy nie są jedynie słuszne, są za to moje jedyne.
Nie zależą one od koniunktury, a od stanu mojej świadomości.
Nie piszę wszystkiego, co wiem - piszę to, co uznaję za stosowne.
Moje poglądy nie są jedynie słuszne, są za to moje jedyne.
Nie zależą one od koniunktury, a od stanu mojej świadomości.
Nie piszę wszystkiego, co wiem - piszę to, co uznaję za stosowne.
Who is online
Users browsing this forum: No registered users and 2 guests