Partnerstwo na rzecz normalnego bytowania

Główny temat.

Moderators: Anonymous, jan, Moderatorzy

Post Reply
jan
Administrator
Posts: 5500
Joined: Wed Feb 07, 2007 10:05 pm

Partnerstwo na rzecz normalnego bytowania

Post by jan » Sun Oct 25, 2009 9:49 pm

Wchodzę do tramwaju, po partnersku kasuję bilet za 1,25 zł i jadę do końca linii,
w sklepie wrzucam do koszyka chleb i margarynę i po partnersku płacę,
płacę podatki na utrzymanie policji, a ta troszczy się po partnersku o to,
bym za przejście ulicy na czerwonych światłach zapłacił mandat,
w Bibliotece Społecznej każdy członek wspierający, który zapłaci 20 zł miesięcznie
lub 110 zł półrocznie siada po partnersku w fotelu i czyta jedno z dwudziestu prenumerowanych przez nas czasopism
lub wypożycza książki zgodnie z regulaminem.
W banku zakładam konto i po partnersku płacę za usługi jak każe umowa,
a partner-bank po partnersku robi, co do niego należy.


Życie społeczne to jedno wielkie partnerstwo - od początku człowieczeństwa do jego końca.
Bez partnerstwa nie byłoby człowieka, ba - nie byłoby nawet małpiego stada.

W ramach społeczeństwa świadczymy usługi i otrzymujemy świadczenia.

Szkoła ma uczyć i współwychowywać (z rodzicami), policja ma wlepiać mandaty i łapać przestępców,
szpital leczyć, biblioteka - udostępniać literaturę:
od każdego zgodnie z jego misją, każdemu - co mu się należy.


W Polsce działa ogromna ilość sformalizowanych partnerstw instytucji komunalnych, państwowych
i tzw. pozarządowych które piszą bujne programy, jeszcze bujniejsze sprawozdania
i pozyskują środki.

Mimo mnogości partnerstw i uobywatelniaczy społeczeństwa,
zupełnie nie widzę, by społeczeństwo stawało się bardziej obywatelskie,
by państwo stało się przyjaźniejsze...
Przyznaję bez bicia, żem ślepy na jedno oko i mogę nie wszystko dostrzegać,
może ktoś obuoczny, a patrzący na partnerstwa z zewnątrz, przekona mnie że są one dobrodziejstwem,
bez którego byłoby jeszcze gorzej, że szkoła, dom opieki, policja - nie poradziłyby sobie bez niego.

Zamiast bałwaństwa formalnych partnerstw, pisania projektów i sprawozdań
warto dofinansować szkoły, dać więcej pieniędzy na paliwo i komputery dla policjantów,
dofinansować dobre domy opieki, przedszkola - i niech każdy robi, co do niego należy.


Większość tych partnerstw, bujnych programów i bujnych sprawozdań to jeden wielki pic,
działania pozorne, wielki teatr życia na niby.

Ponad rok nasze Stowarzyszenie "Przyjazne Pomorze" "działa" w takim partnerstwie,
ale wyraźnie nie nadajemy się do współdziałania: za mali, za słabi, zupełnie nieważni...


Mało: wysiłek garstki ludzi, którzy w zdewastowanym lokalu stworzyli stworzyli społeczną bibliotekę z czytelnią
(ponad 18 tys. książek) i przytulisko dla dzieci z osiedla, nie zostało uznane przez "partnerów" za zasób, który warto wesprzeć.



Skoro już zacząłem, to jeszcze trochę (zupełnie niepolitycznie!) posmucę,
a na końcu dodam dubeltowe historyczno rodzinne postscriptum.


Urzędnicy od kultury nie dopatrzyli się społecznej użyteczności w naszym działaniu, zupełne zero zainteresowania.
Przekonali nawet prezydenta Adamowicza, że "pan chce skomunalizować prywatną bibliotekę",
i zostawili nas na (nie)łasce losu.
Bogu dzięki pojawił się na naszym horyzoncie pewien zamożny człowiek ("Reklamy nie potrzebuję, twoje dziękuję mi wystarczy")
który powiedział - Masz, baw się! - i rzucił kwotę, która pomogła nam opłacać lokal przez rok

Wreszcie dostrzegła nas Pani Magdalena Skiba, Kierownik Referatu Współpracy z Organizacjami Pozarządowymi
Wydziału Spraw Społecznych Urzędu Miejskiego w Gdańsku,
sama działaczka społeczna, która potrafiła docenić nasz bezinteresowny wysiłek
i umożliwiła nam przetrwanie do końca tego roku 2009.
Dzięki niej w ciągu wakacji zagospodarowaliśmy czas wolny ponad setki dzieci,
część z nich gościła w bibliotece prawie codziennie, przy klockach, komputerach i na rozmowach o życiu.

I jeszcze JEDEN JEDYNY RADNY, reprezentujący PiS - PAWEŁ JAWORSKI.
Paweł Jaworski od kwietnia do tej pory zasila nas co miesiąc kwotą 200 zł (1/8 naszych miesięcznych opłat stałych)

Dzięki uznaniu naszej działalności nadal możemy "za darmo" gościć dzieci,
czytać, korzystać z komputera, rozmawiać o pierwiastkach matematycznych i chemicznych...

jan urbanik


PS
Mój dziad, imiennik mój, przed wojną i przez całą wojnę pracował w drohobyckiej rafinerii Polmin.
Zostawił mi pamiętnik z czasów wojny. Przed 1939 działał w związku zawodowym,
grał w orkiestrze... kto chciał grał w orkiestrze, kto chciał działał w związkach...
Potem do Drohobycza przyszli na krótko hitlerowcy, potem na dłużej Sowieci, potem znowu na dłużej Niemcy i znowu Sowieci.
Za Polski i za Niemca trzeba było pracować, solidnie pracować, orkiestry i związki - w czasie wolnym.

Za Sowietów każdy musiał działać w jakichś komitetach, latać po zebraniach,
liczyło się gadanie, cierpiała na tym robota - na robotę brakowało czasu!

Teraźniejsze partnerstwa, kursy, szkolenia, sympozja, projekty, sprawozdania
przypomniało mi dziadowskie stwierdzenie z pamiętnika.
Za Moskali działał "prykaz", teraz żądza MARNOTRWIONEGO w dużej mierze pieniądza.

PS'
Piszę i działam niepolitycznie. To taki poharcerski atawizm. W PRL tez działałem, mówiłem i pisałem niepolitycznie,
za co po roku wywalono mnie z PZPR za "antypaństwową i antypartyjną robotę",
przez co stałem się bohaterem jednego sezonu, na tyle znaczącym,
że sekretarze nie śmieli wywalić mnie z roboty (był rok 1967, ktoś pamięta te czasy?).
Ta niepolityczność pozwala mi się nie rumienić i nie kręcić, kiedy mówię o przeszłości

j.

Post Reply

Who is online

Users browsing this forum: No registered users and 16 guests