mój 13 grudnia
Posted: Sun Dec 13, 2009 7:52 am
Mój archiwalny tekst, opublikowany w grudniu 2001 na forum pl.soc.polityka.
W 81 czekałem na zdecydowany krok rządu, nie tylko ze względu na groźbę wkroczenia Moskali,
ale ze względu na irracjonalny, romantyczny szał w narodzie równych żołądków.
Generałom wdzięczny jestem nieustannie za spacyfikowanie szaleńców do czasu Gorbaczowa w ZSRR.
Koszty - oczywiście były, ryzyko - było, ale
PAŃSTWO zostało uratowane. Potem cud Gorbaczowa i Okrągłego Stołu.
1130. Moja reakcja na stan wojenny i dwa pierwsze dni
”Bogu dzięki”
W sytuacji patowej uznałem, że strona Jaruzelska jest, całkiem po prostu
MĄDRZEJSZA, niż te rozpalone pały, którym się wtedy wydawało, że są w stanie
kijem Wisłę zawrócić.
Rankiem 13 grudnia autobusem PKS wyjeżdżałem z podlaskiego Krzeska do Warszawy.
Na przystanku oczekiwał na autobus ktoś bardzo mocno zaangażowany w walce
o szczęście ludzkości. Moje „Bogu dzięki” przyjął początkowo jak bluźnierstwo.
W trakcie dwugodzinnej podróży wymienialiśmy poglądy i rozstanie nasze było
przyjacielskie, mimo nieznacznej różnicy stanowisk.
W zakładzie pracy w Gdańsku, gdzie dotarłem ok. 9:00 w poniedziałek
sytuacja była już jasna: załoga podjęła decyzję o strajku. Dowiedziałem się,
że zebranie nie miało prowadzącego, że nie było komitetu strajkowego,
bo nie wiadomo do czego ONI mogą się posunąć.
Decyzję o przystąpieniu do strajku przyjęto przez aklamację.
Spowodowałem ponowne zwołanie zebrania załogi, i zaproponowałem
wybór prowadzącego zebranie i wybór komitetu strajkowego.
Nikt nie chciał prowadzić, nikt nie chciał przewodniczyć komitetowi strajkowemu
ze strachu przed ONYMI, którzy nie wiadomo do czego mogą się posunąć.
Wtedy Walduś (Panie świeć nad jego duszą, pisałem już tu o nim) odezwał się:
- A ty się nie boisz stanąć na czele komitetu?
- Nie boję się, ale ja jestem przeciwny strajkowi.
- To spierdalaj!
- To ty spierdalaj. Mam takie samo prawo być przeciw strajkowi, jak ty za!
Wtedy Walduś zakomenderował:
- Ci co są za strajkiem na lewo, ci co przeciw - na prawo.
Na moją stronę przeszło kilkanaście osób, przy Waldusiu została druzgocąca większość.
W trakcie dwugodzinnych perehoworów moja grupka podwoiła się,
a Waldusiowa stopniała do kilkunastu, reszta chyłkiem wymknęła się z sali.
Spostrzegł tę sytuację jeden ze strajkowiczów, wskazał ręką na stopniałą kupkę
i skonstatował: - Panowie, o czym my tu mówimy.
Przewodniczący zakładowej „S” w tej sytuacji stwierdził, że traktuje to jako
wotum nieufności i zrzekł się fuchy.
Najaktywniejsi strajkusie napisali „stanowczy protest przeciwko”, po czym poprosili
mnie o doszlifowanie formy. Zgodnie z najlepszą wolą i wiedzą doszlifowałem formę,
i protest. oczywista - bez mego podpisu poszedł. Podpisów zebrano sporo.
Lat dziesięć wstecz byłem szefem komitetu strajkowego, udało mi się wtedy
doprowadzić do zatrzymania załogi na terenie zakładu i nikogo z naszych
nie ustrzelono. Moja petycja poszła do władz, we czwórkę lub piątkę jeździłem
w delegaty do CRZZ. Jednym z delegatów był ślusarz-rewolucjonista, który jak czołg
poruszał się warszawskim chodnikiem, roztrącając przechodniów, informując ich
równocześnie: - My, kurwa, z Gdańska!
W 70, kiedy to spalono dworzec PKP, siedzibę KW PZPR i bibliotekę NOT-u
zaszalał sobie naród z milicją i wojskiem i skotami. Sklepy też obrabiał.
Nie rozum wtedy dyktował czyny, a wyzwolone emocje.
I tyle na rocznicę 20 i 30 z hakiem.
//Zaiste ciekawe rzeczydzialy sie podczas SW , czlowiek rankiem wsiadal w Krzesku
w autobus do Warszaway a o 9:00 byl w zakladzie pracy w Gdansku.//
A gdyby ranek był niedzielny, a 9:00 poniedziałkowa? Tzw. międzyczas przeznaczyłem na konsultacje z WRONĄ. Teraz gra?
Po pierwszych głosach.
To, co wyżej napisałem, przedstawia mój punkt widzenia. Nie wymagam przyznawania
mi racji, potakiwań lub zaprzeczeń. Jestem jednym z 10 milionów solidaruchów,
wśród których mój punkt widzenia nie był odosobniony.
Świadectwem - że nie doszło do strajku generalnego. Jedyną moją osobliwością było
i jest to, że wcześniej, wtedy i teraz miałem i mam odwagę wypowiadania opinii
własnych, niezależnie od tego, co smucą różni słuszni, nawiedzeni i salony.
Piszę to tylko dla tych, którzy są w stanie zrozumieć odrębny punkt widzenia.
Cyborgi niepotrzebnie wtykają swe noski w moje posty.
jan urbanik
W 81 czekałem na zdecydowany krok rządu, nie tylko ze względu na groźbę wkroczenia Moskali,
ale ze względu na irracjonalny, romantyczny szał w narodzie równych żołądków.
Generałom wdzięczny jestem nieustannie za spacyfikowanie szaleńców do czasu Gorbaczowa w ZSRR.
Koszty - oczywiście były, ryzyko - było, ale
PAŃSTWO zostało uratowane. Potem cud Gorbaczowa i Okrągłego Stołu.
1130. Moja reakcja na stan wojenny i dwa pierwsze dni
”Bogu dzięki”
W sytuacji patowej uznałem, że strona Jaruzelska jest, całkiem po prostu
MĄDRZEJSZA, niż te rozpalone pały, którym się wtedy wydawało, że są w stanie
kijem Wisłę zawrócić.
Rankiem 13 grudnia autobusem PKS wyjeżdżałem z podlaskiego Krzeska do Warszawy.
Na przystanku oczekiwał na autobus ktoś bardzo mocno zaangażowany w walce
o szczęście ludzkości. Moje „Bogu dzięki” przyjął początkowo jak bluźnierstwo.
W trakcie dwugodzinnej podróży wymienialiśmy poglądy i rozstanie nasze było
przyjacielskie, mimo nieznacznej różnicy stanowisk.
W zakładzie pracy w Gdańsku, gdzie dotarłem ok. 9:00 w poniedziałek
sytuacja była już jasna: załoga podjęła decyzję o strajku. Dowiedziałem się,
że zebranie nie miało prowadzącego, że nie było komitetu strajkowego,
bo nie wiadomo do czego ONI mogą się posunąć.
Decyzję o przystąpieniu do strajku przyjęto przez aklamację.
Spowodowałem ponowne zwołanie zebrania załogi, i zaproponowałem
wybór prowadzącego zebranie i wybór komitetu strajkowego.
Nikt nie chciał prowadzić, nikt nie chciał przewodniczyć komitetowi strajkowemu
ze strachu przed ONYMI, którzy nie wiadomo do czego mogą się posunąć.
Wtedy Walduś (Panie świeć nad jego duszą, pisałem już tu o nim) odezwał się:
- A ty się nie boisz stanąć na czele komitetu?
- Nie boję się, ale ja jestem przeciwny strajkowi.
- To spierdalaj!
- To ty spierdalaj. Mam takie samo prawo być przeciw strajkowi, jak ty za!
Wtedy Walduś zakomenderował:
- Ci co są za strajkiem na lewo, ci co przeciw - na prawo.
Na moją stronę przeszło kilkanaście osób, przy Waldusiu została druzgocąca większość.
W trakcie dwugodzinnych perehoworów moja grupka podwoiła się,
a Waldusiowa stopniała do kilkunastu, reszta chyłkiem wymknęła się z sali.
Spostrzegł tę sytuację jeden ze strajkowiczów, wskazał ręką na stopniałą kupkę
i skonstatował: - Panowie, o czym my tu mówimy.
Przewodniczący zakładowej „S” w tej sytuacji stwierdził, że traktuje to jako
wotum nieufności i zrzekł się fuchy.
Najaktywniejsi strajkusie napisali „stanowczy protest przeciwko”, po czym poprosili
mnie o doszlifowanie formy. Zgodnie z najlepszą wolą i wiedzą doszlifowałem formę,
i protest. oczywista - bez mego podpisu poszedł. Podpisów zebrano sporo.
Lat dziesięć wstecz byłem szefem komitetu strajkowego, udało mi się wtedy
doprowadzić do zatrzymania załogi na terenie zakładu i nikogo z naszych
nie ustrzelono. Moja petycja poszła do władz, we czwórkę lub piątkę jeździłem
w delegaty do CRZZ. Jednym z delegatów był ślusarz-rewolucjonista, który jak czołg
poruszał się warszawskim chodnikiem, roztrącając przechodniów, informując ich
równocześnie: - My, kurwa, z Gdańska!
W 70, kiedy to spalono dworzec PKP, siedzibę KW PZPR i bibliotekę NOT-u
zaszalał sobie naród z milicją i wojskiem i skotami. Sklepy też obrabiał.
Nie rozum wtedy dyktował czyny, a wyzwolone emocje.
I tyle na rocznicę 20 i 30 z hakiem.
//Zaiste ciekawe rzeczydzialy sie podczas SW , czlowiek rankiem wsiadal w Krzesku
w autobus do Warszaway a o 9:00 byl w zakladzie pracy w Gdansku.//
A gdyby ranek był niedzielny, a 9:00 poniedziałkowa? Tzw. międzyczas przeznaczyłem na konsultacje z WRONĄ. Teraz gra?
Po pierwszych głosach.
To, co wyżej napisałem, przedstawia mój punkt widzenia. Nie wymagam przyznawania
mi racji, potakiwań lub zaprzeczeń. Jestem jednym z 10 milionów solidaruchów,
wśród których mój punkt widzenia nie był odosobniony.
Świadectwem - że nie doszło do strajku generalnego. Jedyną moją osobliwością było
i jest to, że wcześniej, wtedy i teraz miałem i mam odwagę wypowiadania opinii
własnych, niezależnie od tego, co smucą różni słuszni, nawiedzeni i salony.
Piszę to tylko dla tych, którzy są w stanie zrozumieć odrębny punkt widzenia.
Cyborgi niepotrzebnie wtykają swe noski w moje posty.
jan urbanik