Page 1 of 1

rozwarstwienie - i szczęście

Posted: Tue Dec 22, 2009 4:55 am
by jan
W Tygodniku Powszechnym, 51-52/2009 pisze Anna Mackiewicz:
(Tygodnik Powszechny i Nasze Morze - te dwa czasopisma Redakcje ich ofiarowały Bibliotece Społecznej bezpłatnie,
Przegląd - tu pokrywamy tylko koszty wysyłki)

//Jeśli państwa nie stać na pomoc, obywatele muszą sobie radzić sami. Najlepiej wychodzi to tym, którzy są bogaci. Oni bez pomocy publicznej dostaną to, czego chcą i potrzebują. Sęk w tym, że takich ludzi jest mało, w Polsce na ok. 37 milionów obywateli około 200-300 tysięcy osób.
Finansowe elity to norma współczesnego świata. Niestety, nie mają tendencji do stałego poszerzania swojego grona, a raczej odwrotnie – jeszcze większego kumulowania kapitału. Nie ma zatem co liczyć, że będzie szybko przybywać samowystarczalnych obywateli. Potwierdzają to dane Głównego Urzędu Statystycznego. W Polsce wynagrodzenia najgorzej zarabiających rosły w ostatnich latach wolniej niż tych najlepiej opłacanych.
(...)
Najbogatsi Polacy według rankingu „Forbesa” mają na kontach po kilka miliardów złotych – to sporo, biorąc pod uwagę, że Główny Urząd Statystyczny wyliczył przeciętne miesięczne wynagrodzenie w 2008 roku na około 3 tys. zł.
Ale majątek krezusów wyda się znacznie większy, gdy zestawimy go z około 17 proc. Polaków, czyli blisko ośmioma milionami żyjącymi w trwałym ubóstwie. W najbiedniejszych rodzinach miesięczny dochód na osobę nie przekracza 400 złotych. Ta sytuacja nie jest w żadnej mierze winą rodzimych bogaczy. Dają innym pracę, a ich firmy płacą podatki.
//


Gdyby przyszedł walec i wyrównał majątki krezusów i mnie podobnych,
nadal bylibyśmy nędznym, biednym krajem i biednym społeczeństwem.

Biedni szybciutko obkupiliby się znamionami luksusu,
pod bogatą sukmaną nadal nosiliby brudne, podarte koszule i gacie.

Pobudzenie społecznej aktywności...
Wędki, wędki...
Byli stoczniowcy skonsumowali 20-60 tysięczne odprawy i poszli ze swoim Śniadkiem palić opony.

W liczącym kilkanaście tysięcy mieszkańców osiedlu gdańskim
brak emerytów, rencistów, wolontariuszy, rodzica, dziadka...
który mógłby KOMPETENTNIE zaopiekować się NASZYMI DZIEĆMI, obsłużyć bibliotekę społeczną...
Godzinę, parę godzin w tygodniu, parę godzin w miesiącu...

Wszyscy zajęci, zapracowani, niedopieszczeni, niedocenieni - czekają na pomoc ludzką, boską, społeczną.

Nieszczęśliwi - mają za mało,
nieszczęśliwi - samotni, niekochani,
nieszczęśliwi zazdrośni-zawistni - że inni maja więcej...

Nie widziałem szczęśliwego sobka,
szczęśliwymi mogą być tylko ludzie, którzy są sobą i którzy lubią innych ludzi-jakimi-są
(nie Naród, Ludzkość, Człowieka, Boga - patetyczne "kochanie" kryje zimną pustkę),
nie potrzebują znamion luksusu, bogactwa - oni są bogaci SOBĄ,
nie potrzebują środków na udawanie, że są kimś-czymś więcej niż są.

jan urbanik