Każde COŚ musiał zrobić KTOŚ
Posted: Sun Mar 28, 2010 7:38 am
Każde COŚ musiał zrobić KTOŚ
Krasnoludki-sukinsyny nie chcą robić nic
(fragment większej całości, która zapewne nie powstanie)
Wczoraj ludno było w Bibliotece Społecznej.
Zaczęło się od zwiadu Michasi w okolicy 9:00
- Czy Biblioteka jest otwarta i czy można przyjść z Mateuszem (lat 3).
- Można! Miałem do pocięcia 3100 ulotek, które wydrukowałem w nocy. Ciąłem ulotki,
a Kasię (siostrę Michasi) z Mateuszem dopuściłem do komputera, nie wspominając nawet o pisaniu,
bo z trzylatkiem nie da się tego zrobić. Spowodowało to spadek dyscypliny, dzieciarnia wyzwoliła się od pisania.
Pierwszy i - mam nadzieję - jedyny raz
Wkrótce ilość dzieci urosła do kilkunastu. Pojawił się też starszy pan, Zenon, mniej więcej w moim wieku,
który chciał wejść-zobaczyć-pokonać nie poskromionego do tej pory szachistę, pana Jerzego.
Jak raz wczoraj pan Jerzy "nawalił", nie przyszedł do nas, zaproponowałem więc panu Zenkowi,
by siadł do szachownicy z naszymi szachistami z tygodniowym doświadczeniem.
Była to bardzo dobra partia, grający i kibicujący stali się mądrzejsi.
Równolegle toczyła się gra w szachy, budowanie wieży z klocków, granie na komputerach
i oczekiwanie i dopytywanie o wyniki konkursu przepisywania na komputerze,
który odbywa się zawsze w środę, a wyniki ogłaszamy w ostatnią sobotę miesiąca o 14:00...
Dość pisaniny!
Wychodzę do Biblioteki ciąć ulotki, w nocy wydrukowałem kolejne 3100,
będę ciął ulotki (nie stać nas na gilotynę, robię to nożykiem i nożyczkami).
Dzieci zapewne będą zaglądać, brać ulotki, i - jak wczoraj i wcześnie - wręczać przechodniom z prośbą:
- Pomóżcie naszej Bibliotece Społecznej 1 % podatku!
Ci co już rozliczyli się z fiskusem dowiedzą się, że w Bibliotece jest słoik po kawie,
zwany skarbonką, gdzie można wrzucić równowartość piwa lub paczki papierosów
i poczęstować się książką z darów.
jan urbanik
Krasnoludki-sukinsyny nie chcą robić nic
(fragment większej całości, która zapewne nie powstanie)
Wczoraj ludno było w Bibliotece Społecznej.
Zaczęło się od zwiadu Michasi w okolicy 9:00
- Czy Biblioteka jest otwarta i czy można przyjść z Mateuszem (lat 3).
- Można! Miałem do pocięcia 3100 ulotek, które wydrukowałem w nocy. Ciąłem ulotki,
a Kasię (siostrę Michasi) z Mateuszem dopuściłem do komputera, nie wspominając nawet o pisaniu,
bo z trzylatkiem nie da się tego zrobić. Spowodowało to spadek dyscypliny, dzieciarnia wyzwoliła się od pisania.
Pierwszy i - mam nadzieję - jedyny raz
Wkrótce ilość dzieci urosła do kilkunastu. Pojawił się też starszy pan, Zenon, mniej więcej w moim wieku,
który chciał wejść-zobaczyć-pokonać nie poskromionego do tej pory szachistę, pana Jerzego.
Jak raz wczoraj pan Jerzy "nawalił", nie przyszedł do nas, zaproponowałem więc panu Zenkowi,
by siadł do szachownicy z naszymi szachistami z tygodniowym doświadczeniem.
Była to bardzo dobra partia, grający i kibicujący stali się mądrzejsi.
Równolegle toczyła się gra w szachy, budowanie wieży z klocków, granie na komputerach
i oczekiwanie i dopytywanie o wyniki konkursu przepisywania na komputerze,
który odbywa się zawsze w środę, a wyniki ogłaszamy w ostatnią sobotę miesiąca o 14:00...
Dość pisaniny!
Wychodzę do Biblioteki ciąć ulotki, w nocy wydrukowałem kolejne 3100,
będę ciął ulotki (nie stać nas na gilotynę, robię to nożykiem i nożyczkami).
Dzieci zapewne będą zaglądać, brać ulotki, i - jak wczoraj i wcześnie - wręczać przechodniom z prośbą:
- Pomóżcie naszej Bibliotece Społecznej 1 % podatku!
Ci co już rozliczyli się z fiskusem dowiedzą się, że w Bibliotece jest słoik po kawie,
zwany skarbonką, gdzie można wrzucić równowartość piwa lub paczki papierosów
i poczęstować się książką z darów.
jan urbanik