Polska nie może psuć się od głowy
- bo Polska nie ma głowy.
Jest to średniej wielkości europejskie cielsko, solidnie w niektórych miejscach zepsute, w niektórych mniej,
i z tych miejsc wysuwają się coraz to główki, wiele główek naraz, i starają się regulować funkcjonowanie potworka.
Polska prywatą, ciasnym interesikiem, urzędniczym formalizmem i nieodpowiedzialnością stoi!
W Polsce wszystko co wyrasta ponad przeciętne głowy winno się zrównać, stać półgłówkiem,
co zdrowsze głowy - winny się przyćmić, zbratać-złatać.
Niżej, zupełnie nie na temat, cytuję fragment opinii Stanisława Koźmiana o Bismarcku i Prusach.
http://www.omp.org.pl
Prusy nieprzystępne obcym zabiegom, zapewnione na długo przed wszelkim wewnętrznym przewrotem, Prusy nie mające ani groźnej sprawy politycznej, ani narodowościowej, ani społecznej, ani religijnej, stanowiły tym samym silne, zjednoczone państwo, potężne państwo, doskonale przysposobione i przygotowane do dalszych walk i podbojów. Najwyraźniejszym objawem tej siły, tego wewnętrznego zdrowia był - przy ogólnej państwowej harmonii - brak wszelkich drażliwych miejscowych sporów, o czym świadczyło panujące w całych Prusach zadowolenie większości ludności. Czemu głównie przypisać ten tak wyjątkowy wówczas w Europie szczęśliwy stan monarchii pruskiej? Oto, nie waham się powiedzieć, mądrości rządu i jego wewnętrznej polityki. Rząd pruski starał się zawsze oprzeć własną potęgę na dobrobycie i zadowoleniu większości ludności, nie odłączał nigdy własnego dobra od pomyślności całego kraju, przede wszystkim od pomyślności jego materialnej, prowadził zawsze, że tak powiem, gospodarstwo nakładowe, a nie wyzyskujące, tym mniej wycieńczające; miał swoje żądne widoki, czego dostatecznie dowiódł, lecz chciał ich zawsze dopiąć i wiedział, że je dopiąć może tylko za pomocą dobrobytu, postępu i zadowolenia całego organizmu państwowego i społecznego. Słowem, był to rząd dla kraju, rząd, który - jak ten przezorny wódz - nim użyje i wyprowadzi w pole swoje wojsko myśli o tym, aby było dobrze żywione, ubrane, uzbrojone i zaopatrzone we wszystko, co mu potrzebne. Rząd ten pilnie, skwapliwie i mądrze przyswajał sobie i krajowi wszystko, co stanowi postęp moralny i materialny świata. Reformy ekonomiczne, społeczne, a nawet polityczne, wielkie wynalazki, szczególnie mające zastosowanie w wojnie, znajdowały w nim przezornego, a nie chełpiącego się poplecznika; na wszystko gotów się zgodzić, na wszystko przystać, wszystko przyjąć, z każdym się połączyć i sprzymierzyć; niezachwiany był on jedynie w tym, co w pierwszej części tej rozprawy nazwałem jego powodem bytu, to jest w tych sprawach, które łączyły się z jego zaborczymi zamiarami i z jego polityką zaokrąglania się, i dlatego ukazał się tak niezachwiany w sprawie przeistoczenia wojska, które było pierwszym krokiem do wojny i podbojów 1866; dlatego także postępował bezwzględnie w Wielkim Księstwie Poznańskim. We wszystkim rząd ten układny, skłonny do kompromisów, przyswajał sobie prędko, w jemu właściwy sposób i we właściwych mu celach wszystko, co wiatr postępu przynosił. Chronił się w wewnętrznej polityce wszelkich niebezpiecznych środków, wszelkich tych środków, które gdzie indziej okazały się może chwilowo skuteczne, lecz w końcu doprowadziły do rozstroju i rozkładu. Zamiast szerzyć waśń i kłótnię, łączył i kojarzył umysły i warstwy społeczne, wczoraj w idei patriotyzmu pruskiego, dziś znów w idei jedności niemieckiej pod przewodnictwem Borussi; i że użyję zużytych nieco, lecz pod wielu względami prawdziwych wyrażeń, zamiast godła Divide et impera miał godło Suum cuique. Słowem, ażeby wyrazić całą myśl, rząd ten powstrzymywał się od używania tych wszystkich politycznych środków, których tak nadużywali i może nieraz jeszcze nadużywają wszyscy politycy i ministrowie austriaccy, a które doprowadziły tę monarchię do opłakanego stanu tak dogodnego dla widoków polityki pruskiej. Dlatego też dopatrzeć się nie mogłeś w Prusach ani walki klas, ani nawet walki interesów. Zapewne, jak wszędzie, tak i tu były zarzewia spraw społecznych, raczej były i tu złe namiętności, lecz nie były podniecane przez rząd i tonęły w wybornym i zdrowym usposobieniu ogółu. Nie było też państwa w Europie prawdziwiej i więcej demokratycznego, a w nim jednak dawna szlachta i nowo zdobyte stanowiska zajmowały właściwe miejsca. Przywilejów tu nie było, była - przeciwnie - zupełna równość cywilna i polityczna, a przecież szlachta zachowała swoje majątki i swoje tradycje i nawet pewną przewagę, nie będąc przez to dla nikogo ani ciężarem, ani zaporą, ani solą w oku. Tym sposobem państwo to przyswajając sobie wszystko, co nowożytne, nie wyzuło się całkiem z tego, co dawne czasy miały dobrego, i dlatego zapanowały w nim czynność i życie nowoczesnych demokracji połączone z hartem i siłą krzyżacką.
Polska nie może psuć się od głowy
Moderators: Anonymous, jan, Moderatorzy
Polska nie może psuć się od głowy
jan urbanik
Moje poglądy nie są jedynie słuszne, są za to moje jedyne.
Nie zależą one od koniunktury, a od stanu mojej świadomości.
Nie piszę wszystkiego, co wiem - piszę to, co uznaję za stosowne.
Moje poglądy nie są jedynie słuszne, są za to moje jedyne.
Nie zależą one od koniunktury, a od stanu mojej świadomości.
Nie piszę wszystkiego, co wiem - piszę to, co uznaję za stosowne.
Who is online
Users browsing this forum: No registered users and 6 guests