Starzy i młodzi
Posted: Sun Sep 11, 2011 8:26 am
Wielka człowiecza sztafeta
Spełniają Bożą wolę powołujemy do życia, celowo lub przypadkiem, nasze dzieci.
Zależnie od siły naszej miłości i naszych zdolności zbroimy ich na życie
w charakter, wiedzę, umiejętności praktyczne i dobra materialne.
Do czasu osiągnięcia przez nie dojrzałości i samodzielności jesteśmy
NIEWOLNIKAMI OBOWIĄZKU wobec rodziny,
ten obowiązek rozciąga się też na troskę o rodziców i dziadów.
Po spełnieniu rodzinnych obowiązków, po zakończeniu obowiązków zawodowych
w państwach bogatych, emeryci mogą wieść żywot próżniaczy, żyć dla życia.
Tak mieli się pod koniec XX wieku emeryci europejscy.
Emerycki raj najwyraźniej przechodzi do historii, a to ze względu na mały przyrost naturalny.
Polscy emeryci nie zasmakowali wiele raju, niewielu stać na Paryże i Szanghaje,
ale stać ich na kościół, poczekalnie lekarskie, telewizję, uniwersytety III wieku, ogródki.
Są jeszcze wnuczęta. Tu ogromna rola, głownie pań, w pełnieniu społecznej służby.
Praca z wnukami nobilituje babcie: stajecie dawcami miłości,
przekaźnikami pałeczki tradycji w tej sztafecie pokoleń.
Jest wiele dzieci, które nie mają babć,
dla których zapracowani lub nieodpowiedzialni rodzice nie mają dość czasu i pieniędzy:
MYŚLĘ, ŻE TO NAJPILNIEJSZA SPOŁECZNIE POTRZEBA, ŻE JEST NAJWAŻNIEJSZE ZADANIE,
jakie mogliby spełnić emeryci i renciści.
Ogromne nakłady na UNIWERSYTETY III WIEKU są mało sensowne.
Co robaczki będą miały z tego, że zejdę z tego świata ze świadectwem uczestnictwa
w nadzwyczaj uczenie nazwanych fakultetach czy z pogłębioną znajomością kipu lub języka papuasów?
Kontakty towarzyskie, ucieczka od samotności, nadanie sensu swojej egzystencji -
warto realizować w służbie WSCHODZĄCYM POKOLENIOM.
My służymy. Biblioteka Społeczna jest przytuliskiem dla dzieci, które naszą instytucję i nas lubią.
Dajemy im ZAINTERESOWANIE ich losem, uznanie dla ich sukcesów, ciepło, na ile potrafimy - także wiedzę.
Bardzo potrzebujemy także ambitnych młodych ludzi, studentów, który chcą być czymś więcej
niż seryjnym magistrem czy licencjatem, których liczne uczelnie, częściej "uczelnie", wypluwają co rok krocie.
Spełniają Bożą wolę powołujemy do życia, celowo lub przypadkiem, nasze dzieci.
Zależnie od siły naszej miłości i naszych zdolności zbroimy ich na życie
w charakter, wiedzę, umiejętności praktyczne i dobra materialne.
Do czasu osiągnięcia przez nie dojrzałości i samodzielności jesteśmy
NIEWOLNIKAMI OBOWIĄZKU wobec rodziny,
ten obowiązek rozciąga się też na troskę o rodziców i dziadów.
Po spełnieniu rodzinnych obowiązków, po zakończeniu obowiązków zawodowych
w państwach bogatych, emeryci mogą wieść żywot próżniaczy, żyć dla życia.
Tak mieli się pod koniec XX wieku emeryci europejscy.
Emerycki raj najwyraźniej przechodzi do historii, a to ze względu na mały przyrost naturalny.
Polscy emeryci nie zasmakowali wiele raju, niewielu stać na Paryże i Szanghaje,
ale stać ich na kościół, poczekalnie lekarskie, telewizję, uniwersytety III wieku, ogródki.
Są jeszcze wnuczęta. Tu ogromna rola, głownie pań, w pełnieniu społecznej służby.
Praca z wnukami nobilituje babcie: stajecie dawcami miłości,
przekaźnikami pałeczki tradycji w tej sztafecie pokoleń.
Jest wiele dzieci, które nie mają babć,
dla których zapracowani lub nieodpowiedzialni rodzice nie mają dość czasu i pieniędzy:
MYŚLĘ, ŻE TO NAJPILNIEJSZA SPOŁECZNIE POTRZEBA, ŻE JEST NAJWAŻNIEJSZE ZADANIE,
jakie mogliby spełnić emeryci i renciści.
Ogromne nakłady na UNIWERSYTETY III WIEKU są mało sensowne.
Co robaczki będą miały z tego, że zejdę z tego świata ze świadectwem uczestnictwa
w nadzwyczaj uczenie nazwanych fakultetach czy z pogłębioną znajomością kipu lub języka papuasów?
Kontakty towarzyskie, ucieczka od samotności, nadanie sensu swojej egzystencji -
warto realizować w służbie WSCHODZĄCYM POKOLENIOM.
My służymy. Biblioteka Społeczna jest przytuliskiem dla dzieci, które naszą instytucję i nas lubią.
Dajemy im ZAINTERESOWANIE ich losem, uznanie dla ich sukcesów, ciepło, na ile potrafimy - także wiedzę.
Bardzo potrzebujemy także ambitnych młodych ludzi, studentów, który chcą być czymś więcej
niż seryjnym magistrem czy licencjatem, których liczne uczelnie, częściej "uczelnie", wypluwają co rok krocie.