Page 1 of 1

Remanent 2011 - nie wyszło, nie poszło, zapomniane

Posted: Fri Jan 06, 2012 1:11 pm
by jan
Remanent 2011 - nie wyszło, nie poszło, zapomniane

1.
7326. Podobnie jak tutaj, miewa się sytuacja w organizacjach społecznych, Bóg wie czemu zwanych pozarządowymi
(sensowniejsza byłaby nazwa „przyurzędowe”), gdzie często realizuje się aspiracje prezesin, gdzie każda próba współpracy przekształca się w rywalizację o dostęp do korytka.
Im głupszy prezesina, tym większe aspiracje i większa determinacja, by się wspiąć na piedestały i nie dać się lepszym od siebie.

Jak ma się sprawa w instytucjach komunalnych i państwowych?
Szczątkowa wiedza mniemanologiczna pozwala mi na „manie pojęcia”, które nie nastraja mnie optymistycznie.

2.
Polska państwem ludzi czynu
Tytuł sugeruje, być może komuś, że tym razem będzie coś pozytywnego. Nic bardziej fałszywego od takich podejrzeń!
Polska, poza międzywojniem z Grabskim i Kwiatkowskim i krótkim okresem II powojnia;
Polacy czasów niewoli, poza Staszicem, Druckim-Lubeckim, Wielopolskim, Szczepanowskim i Wiekopolanami,
to sinusoida euforii i załamań, wynikająca z bezrefleksyjnej, niezdyscyplinowanej emocjonalności i czynów,
których, lepiej by było - gdyby ich nie było.

W PRL-u pieniędzmi dysponowali urzędnicy-technokraci w resortach i zjednoczeniach i - równolegle - odpowiedni sekretarze.
Teraz ogromne środki przechodzą przez niekompetentnych i nieodpowiedzialnych urzędników,
zgodnie z niepragmatycznymi biurokratycznymi procedurami, co czyni z ogromnej ilość skądinąd normalnych ludzi marionetkami procedur,
a Polskę czyni, na podobieństwo Grecji, krainą trutni.
Gospodarka na niby, praworządność na niby, patriotyzm na niby, religijność na niby;
sama rzodkiewka.
Bezmyślne czyny... Lepiej nie czynić, lepiej się przespać. Obudzić się potem, pomyśleć... I zrobić coś z sensem.
Od początku do końca. Pod dyktatem potrzeb i rozumu.

3.
Dla PRZEWODNIKÓW PO TRÓJMIEŚCIE

Biblioteka Społeczna – Gdańsk, ul. Hoża 14. Fenomen na skalę kraju w peryferyjnej dzielnicy Gdańska

Biblifil gdański (łagodniejsza nazwa dla bibliomana), robotnik w zakładach chemicznych i przewodnik po Trójmieście,
dając upust swoim namiętnościom STWORZYŁ KOLEKCJĘ KSIĄŻEK, które – jak się spostrzegł po 40 latach zbieractwa - stanowią wartość kulturową. Eksperci z BIBLIOTEKI GDAŃSKIEJ PAN potwierdzili domniemanie właściciela (opinia na www.bibliotekapp.pl ).

Aby kolekcję uchronić przed rozproszeniem skrzyknęło się kilkanaście osób, które utworzyły stowarzyszenie
i pozyskując życzliwość prezydenta Adamowicza, utworzyły na podstawie tego księgozbioru BIBLIOTEKĘ SPOŁECZNĄ.

Przez pierwszy rok funkcjonowania Biblioteki nie otrzymała ona od władz miasta żadnego wsparcia – utrzymała się,
ciągle na granicy bytu i niebytu,wysiłkiem stowarzyszonych.
Po roku udało się pozyskać środki na działanie, oblekając w modne „projekty” to,
co od narodzin koncepcji było naszym posłannictwem: naprawianie i upiększanie okolicznego świata.
Biblioteka Społeczna miała być – i stała się – ośrodkiem skupienia aktywnych ludzi dobrej woli.
Skupiła ich jednak o wiele za mało, by rozwinąć skrzydła.

BIBLIOTEKA SPOŁECZNA nie ma ORIENTACJI POLITYCZNEJ ani CHARAKTERU ŚWIATOPOGLĄDOWEGO.
W gronie jej działaczy są ludzie różnych światopoglądów, którzy MOGĄ JE SWOBODNIE GŁOSIĆ NA FORUM.
Nasz czyn – to wkład w budowę PAŃSTWA, w którym każdy przyzwoity człowiek będzie się czuł dobrze.

W Stowarzyszeniu „Przyjazne Pomorze” działają dwie aktywne przewodniczki i dwu byłych przewodników po Trójmieście.
Jednym z nich jest twórca księgozbioru. Sympatia Staszka Sikory, lokal, herbata i cukier Piotra Mazurka to też wkład
w powstanie i funkcjonowanie tego fenomenu. (5.05.2011)

4.
7329. Nasze młode nie chcą i nie potrafią się uczyć.
Zaspokajają jedynie swoje ZAINTERESOWANIA NATURALNE DLA WIEKU I PŁCI.
Dom i szkoła (z telewizją, komputerem i internetem) skutecznie zablokowały przycisk „praca”,
pozwalający na poznawanie świata kultury (poza idolami) i TWÓRCZOŚĆ.

Co wyrośnie z dzieci-nieuków, którzy jednak mają dość sprawne mózgi,
by poznać swoje prawa, ale zupełnie niesprawne na zrozumienie obowiązków,
warunkujących egzekwowalność praw?
Wiem, FRUSTRACI, zdolni jedynie do protestu i gwałtu, czyli do destrukcji. I ofiary lobbingu.

Jest zawsze na korzec maku parę ziarenek tak mocnych, że okoliczności nie zdołały zgasić iskry bożej,
ale nie oni zadecydują o przyszłości Polski, o poziomie jej kultury=bytu,
oni wsiąkną gdzieś w świat pieniądza, a o poziomie kraju zadecyduje PRZECIĘTNA SPOŁECZNA,
czyli świat NIEUKI, NIEKOMPETENCJI, tumiwisizmu, jakośtobędzizmu.

Opóźnione w rozwoju dzieciątka, straciwszy dla swego rozwoju dzieciństwo obniżają poziom szkół średnich i wyższych,
które przestały być źródłem WIEDZY i WOLI, a stały się producentem frustratów.

5.
7331. Temat postu: pępek świata (nie wysłany
Każdy z czytających te słowa jest iskierką świadomości w Kosmosie, jedną z iskierek jednorazowego skończonego bytu.
W czas wczesnego dzieciństwa życie nasze spoczywa w cudzych rękach - rodziców i opiekunów,
których zadaniem jest zapewnienie nam biologicznego trwania, nauczenie wstępnej samoobsługi i wstępnego usocjalizowania.
Dalej jest system szkolny, środowisko rówieśnicze, środki masowej komunikacji...

Środowisko rodzinne wprowadza nas w wyrobione koleiny, które rzutuję w decydującym stopniu na bieg naszego życia.
Liczą się też cechy osobnicze, dane nam przez Bozie talenty, ale środowisko rodzinne: poziom kultury, zamożność, komfort emocjonalny -
ma wpływ zasadniczy na naszą przyszłość - wykorzystanie talentów, zdolność współżycia i współpracy z innymi.
Poza okresem wczesnego dzieciństwa (a może już i wtedy) - życie jest wymianą dóbr i usług, a więc SŁUŻBĄ.
Powinniśmy jak najwcześniej wypracować sobie społeczna atrakcyjność, by ludzie - bliźni - mieli z nas pociechę.
Każdy z nas jest pępkiem własnego świata - wiemy to, mamy tego świadomość,
ale warto też mieć świadomość, że wszyscy ludzie TO mają,
i że ta nasza pępkowatość będzie tym większa, im więcej z siebie (od siebie) potrafimy dać bliźnim,
czyli dopiero służąc bliźnim stajemy się naprawdę ważni, i im skuteczniej służymy, tym bardziej ważniejemy.

6.
7334. 2011.07.03 minus 2007.02.18 równa się o m.c. 4,5 roku.

Minęło sporo czasu od chwili, kiedy otwarłem ten wątek,
w tydzień po napisaniu odbyło się WALNE ZEBRANIE Stowarzyszenia "Przyjazne Pomorze"
na którym organizatorzy Stowarzyszenia Inicjatyw Społecznych im. Stanisława Brzozowskiego
weszli na zaproszenie likwidujących się pomorzaków do Stowarzyszenia i zaczęli funkcjonować pod nowym szyldem.

Po roku, w lutym 2008, otrzymaliśmy klucze do lokalu na Stogach,
i po wyremontowaniu go (własnym sumptem) pod koniec lipca tego roku otwarliśmy BIBLIOTEKĘ SPOŁECZNĄ.

Samozaparciem i pracą kilku osób, zmieniających się w czasie, lecz zawsze zaledwie kilku osób, wkrótce stuknie jej trzy lata.

Książka i poznawanie świata od zawsze, a może nawet wcześniej, było moim hobby, dla którego znosiłem częste kilkudniowe głodówki.

Organizowanie stowarzyszenia i biblioteki to już nie hobby, nie pasja, a wyrozumowana misja, która nadaje sens końcówce mego życia.
Na hobby nie mam czasu i nie mam siły.

Ludzie którzy podjęli się jakiejś misji i wytrwali w niej - to w Polsce, kraju biurokratów, chadziajów i parobków, to rzadkość,
bowiem oprócz MOTYWACJI muszą mieć wytrwałość i zdrowie, odporność na głupotę, zawiść i potwarz.

Dawcą łask i środków w Polsce nie są GOSPODARZE, a biurokraci, którzy nie tworzą, nie odpowiadają,
a mają w swych rękach środki i władzę ich dystrybucji. Zarówno biurokraci jak i mieszkańcy (większość Polaków,
którzy na płynącym Titanicu zajmują się jedynie własnymi lalkami i szmatkami)
są pasożytami na energii i misji aktywnej i odpowiedzialnej mniejszości.
Dystrybujac środki w oparciu o widzimisię lub niepragmatyczne procedury marnują pracę i zapał społeczników.
I szansę na ZBUDOWANIE PAŃSTWA DLA OBYWATELI.

7.
Minęło sporo czasu od chwili, kiedy otwarłem ten wątek,
w tydzień po napisaniu odbyło się WALNE ZEBRANIE Stowarzyszenia "Przyjazne Pomorze"
na którym organizatorzy Stowarzyszenia Inicjatyw Społecznych im. Stanisława Brzozowskiego
weszli na zaproszenie likwidujących się pomorzaków do Stowarzyszenia i zaczęli funkcjonować pod nowym szyldem.

Po roku, w lutym 2008, otrzymaliśmy klucze do lokalu na Stogach,
i po wyremontowaniu go (własnym sumptem) pod koniec lipca tego roku otwarliśmy
BIBLIOTEKĘ SPOŁECZNĄ.

Samozaparciem i pracą kilku osób, zmieniających się w czasie, lecz zawsze zaledwie kilku osób,
wkrótce stuknie jej trzy lata.

Książka i poznawanie świata od zawsze, a może nawet wcześniej, było moim hobby,
dla którego znosiłem częste kilkudniowe głodówki.

Organizowanie stowarzyszenia i biblioteki to już nie hobby, nie pasja,
a wyrozumowana misja, która nadaje sens końcówce mego życia.
Na hobby nie mam czasu i nie mam siły,

Ludzie którzy podjęli się jakiejś misji i wytrwali w niej - to w Polsce, kraju biurokratów, chadziajów i parobków, to rzadkość
bowiem oprócz MOTYWACJI muszą mieć wytrwałość i zdrowie, odporność na głupotę, zawiść i potwarz.

Dawcą łask i środków w Polsce nie są GOSPODARZE, a biurokraci,
którzy nie tworzą, nie odpowiadają, a mają w swych rękach środki i władzę ich dystrybucji
Zarówno biurokraci jak i mieszkańcy (większość Polaków, którzy na płynącym Titanicu zajmują się jedynie własnymi lalkami i szmatkami) są pasożytami na energii i misji aktywnej i odpowiedzialnej mniejszości.
Dystrybujac środki w oparciu o widzimisię lub niepragmatyczne procedury marnują pracę i zapał społeczników.
I szansę na ZBUDOWANIE PAŃSTWA DLA OBYWATELI.
8.
7335. Ja, człowiek usiłujący działać racjonalnie w irracjonalnej sytuacji,
popowiadam nieco o usiłowaniu naprawiania i upiększania świata. Narzędziem TYM RAZEM miała być biblioteka.
Wyróżniłem TYM RAZEM, bowiem pasja naprawcza była wyraźna i odczuwalna,
w pełni przeze mnie uświadomiona w połowie moich lat –nastych, kiedy zaczynało się odradzać harcerstwo.
Była to zapewne kwestia temperamentu, klimatu w domu i lektury
Żadnych szczególnych talentów nie przejawiałem, pracowitością i systematycznością nie grzeszyłem,
ale od zupełnego szczeniactwa przejawiałem ciekawość świata i wolę jego zrozumienia.
Sport nie był moją mocną stroną. Pewnie pewien wpływ miała tu moja jednooczność,
która była skutkiem niemiłej wczesnodziecięcej wojennej przygody.

Moim marzeniem był zawód nauczyciela, ale na przeszkodzie stała muzyka.
Wiedziałem,że moje „ryczenie jak wół” dyskwalifikuje mnie jako kandydata do seminarium nauczycielskiego.
Moje nauczycielskie pasje znalazły ujście w korepetycjach (nigdy nie wziąłem za to ani grosza)
oraz w szkoleniu nowych pracowników w zakładzie pracy.
Wyżywałem się też jako przewodnik, najpierw w byłym Konzentrationslager Auschwitz, potem po Trójmieście.
Pasja czytania była od zawsze, pasja kupowania – kiedy zacząłem zarabiać ponad niezbędne do przetrwania minimum.

9.
7336. Biblioteka i świetlica-przytulisko dla dzieci -
ponad 7 tysięcy wizyt dzieci, obsługa biblioteki, sprzątanie, imprezy, projekty, sprawozdania:
konkursy, koncerty, wernisaże i wystawy, promocje książek, komputer nie grysie, szachowisko, witryna internetowa...
I ZATRUDNIONA JEDNA OSOBA! - TO ROK UBIEGŁY.
Wsparcie Miasta - 25 tys zł i poza konkursem 6 tys (pomoc na wsparcie nowych projektów)

Koszty mediów, biurowe, sanitarne - 1.200zł miesięcznie.
Pracownik - 1.500 zł miesięcznie,

1.200+1.500 = 2.700; 2.700x12=32.000

10.
7338. Głodnych nakarmić. Spragnionych napoić...
I nie wiem czemu mi się przyplątało: Sprawiedliwych doprowadzić do Królestwa Niebieskiego

A ja nie potrafię nakarmić, napoić, dać Królestwa Niebieskiego. Myślę: NIKT NIE POTRAFI!
A oczekiwanie spełnienia cudów Tuska jest powszechne. To jest Polska właśnie!

W cuda nie wierzę, w Królestwo Niebieskie nie wierzę, wiem za to:
JEŚLI SIĘ POTRAFIMY ZORGANIZOWAĆ, JEŚLI POTRAFIMY BYĆ ŻYCZLIWI WOBEC SIEBIE,
MOŻEMY ŻYCIE W NASZEJ DZIELNICY, MIEŚCIE, PAŃSTWIE - UCZYNIĆ BARDZIEJ ZNOŚNYM, SZCZĘŚLIWSZYM.

Będąc człowiekiem z ulicy - ani wyjątkowo zdolnym, ani bogatym - daję swój czas i dorobek mego życia,
by stworzyć ośrodek skupienia AKTYWNYCH LUDZI DOBREJ WOLI.

Ośrodek funkcjonuje, znaczy WEGETUJE, 2,5 roku. Po roku funkcjonowania, znaczy wegetowania,
prezydent Adamowicz, po kilku prośbach, zwolnił nas na trzy lata od opłat czynszu za lokal,
po półtora roku otrzymaliśmy pierwsze dofinansowanie, które pozwoliło nam przetrwać.

AKTYWNYCH LUDZI DOBREJ WOLI POLICZĘ NA PALCACH, za mało by podnosić poziom naszej oferty.
Wsparcie miasta - przeżyć trudno, zdechnąć trudno…
Czytelników biblioteki, korzystających systematycznie i płacących składki - kilkunastu, za mało by przetrwać.

Wolontariusze pojawiają się i znikają. Mogę im zaoferować tylko to, co sam biorę:
harówkę, niezadowolenie z jakości naszego funkcjonowania. Nie wszystkich to zadowala.

Aktualnym i potencjalnym wolontariuszom chciałbym powiedzieć:
Szanowni Państwo MI NIE (NIE MI) POMAGACIE, Państwo włączacie się do działań Przyjaznych Pomorzan,
mających na celu naprawianie i upiększanie okolicznego świata.
Staramy się realizować nasze statutowe cele zgodnie z najlepszą wolą i wiedzą,
zdając sobie sprawę z ułomności woli i niedostatków wiedzy, zdając sobie sprawę, że inni potrafiliby to zrobić lepiej.

Nie jesteśmy łaskodawcami, prosimy w nasze szeregi tych tylko, kto mają WEWNĘTRZNĄ MOTYWACJE do społecznego działań,
których imperatyw kategoryczny gna, i siłę, by oderwać tyłek od fotela a oczy od telewizora.

Nie jesteśmy też aniołami ani świętymi, bez wyrozumiałości dla naszych ludzkich chimer i wad
oraz niewątpliwych błędów i wypaczeń nie warto do nas przychodzić, chyba że w charakterze klienta.

11.1. Głodnych nakarmić.
Spragnionych napoić...

I nie wiem czemu mi się przyplątało:

Sprawiedliwych doprowadzić do Królestwa Niebieskiego

A ja nie potrafię nakarmić, napoić, dać Królestwa Niebieskiego.
Myślę: NIKT NIE POTRAFI!

A oczekiwanie spełnienia cudów Tuska jest powszechne.
To jest Polska właśnie!

W cuda nie wierzę, w Królestwo Niebieskie nie wierzę,
wiem za to:
JEŚLI SIĘ POTRAFIMY ZORGANIZOWAĆ, JEŚLI POTRAFIMY BYĆ ŻYCZLIWI WOBEC SIEBIE,
MOŻEMY ŻYCIE W NASZEJ DZIELNICY, MIEŚCIE, PAŃSTWIE - UCZYNIĆ BARDZIEJ ZNOŚNYM, SZCZĘŚLIWSZYM.

Będąc człowiekiem z ulicy - ani wyjątkowo zdolnym, ani bogatym - daję swój czas i dorobek mego życia,
by stworzyć ośrodek skupienia AKTYWNYCH LUDZI DOBREJ WOLI.

Ośrodek funkcjonuje, znaczy WEGETUJE, 2,5 roku.
Po roku funkcjonowania, znaczy wegetowania, prezydent Adamowicz,
po kilku prośbach, zwolnił nas na trzy lata od opłat czynszu za lokal,
po półtora roku otrzymaliśmy pierwsze dofinansowanie, które pozwoliło nam przetrwać.

AKTYWNYCH LUDZI DOBREJ WOLI POLICZĘ NA PALCACH, za mało by podnosić poziom naszej oferty.
Wsparcie miasta - przeżyć trudno, zdechnąć trudno…

Czytelników biblioteki, korzystających systematycznie i płacących składki - kilkunastu, za mało by przetrwać.

Wolontariusze pojawiają się i znikają. Mogę im zaoferować tylo to, co sam biorę:
harówkę, niezadowolenie z jakości naszego funkcjonowania.
Nie wszystkich to zadowala.

Aktualnym i potencjalnym wolontariuszom chciałbym powiedzieć:
Szanowni Państwo MI NIE (NIE MI) POMAGACIE,
państwo włączacie się do działań Przyjaznych Pomorzan,
mających na celu naprawianie i upiększanie okolicznego świata.
Staramy się realizować nasze statutowe cele zgodnie z najlepszą wolą i wiedzą,
zdając sobie sprawę z ułomności woli i niedostatków wiedzy,
zdając sobie sprawę, że inni potrafiliby to zrobić lepiej (przynajmniej są o tym przekonani).
Nie jesteśmy łaskodawcami, prosimy w nasze szeregi tych tylko,
kto mają WEWNĘTRZNĄ MOTYWACJE do społecznego działań,
których imperatyw kategoryczny gna,
i siłę, by oderwać tyłek od fotela a oczy od telewizora.

Nie jesteśmy też aniołami ani świętymi, bez wyrozumiałości dla naszych ludzkich chimer i wad oraz niewątpliwych błędów i wypaczeń nie warto do nas przychodzić, chyba że w charakterze klienta.

----------------------------------------------------------------
I tyle tych remanentów. Dużo tego w jednym poście.
Za dużo, ale dziś przeznaczyłem czas na porządki.