Kościół, bezbożnicy i Polska
Posted: Wed Mar 14, 2012 1:00 pm
Kościół, bezbożnicy i Polska
Misją Kościoła, jako wspólnoty wiernych, jest troska o dusze wyznawców.
Jako nie-wyznawca nie włączam się w ceremonie religijne i działania ściśle religijne,
nie uciekając od katolickiego kalendarza, który obowiązuje w Polsce.
Katolicy są równocześnie obywatelami, którzy troszczą się o swe ziemskie interesy i interesy szerszej wspólnoty, między innymi o PAŃSTWO.
Obywatele państwa mogą być ateuszami lub innowiercami, ale wobec prawa i państwa powinni być traktowani tak samo.
Kwestia religii powinna zostać sprawą prywatną każdego z nich.
Prawo do szacunku dla swych wartości winni mieć wszyscy obywatele, na tych samych zasadach.
Na tej zasadzie co K.k. wszyscy wyznawcy i nic-nie-wyznający – jeśli tacy są - mają prawo głosić swoje poglądy, bronić ich.
W niewyznaniowych szkołach i instytucjach winno być miejsce dla wszystkich, którzy działają w granicach prawa.
Bojkot naszej organizacji ze strony wierzących czy parafii (ze wzglądu na osobę bezbożnego szefa,
który nie wstydzi się swej bezbożności) wdaje mi się krótkowzrocznością.
W różnych miejscach na świecie Polacy-katolicy nie stanowią dominującej większości
i też powinni oni mieć prawo być sobą w granicach prawa.
Ten post jest wynikiem rozmowy, jaką przeprowadziłem w Bibliotece dziś skoro świt.
Wiele argumentów z tej rozmowy rozumiem, choć są i obce.
Misją Kościoła, jako wspólnoty wiernych, jest troska o dusze wyznawców.
Jako nie-wyznawca nie włączam się w ceremonie religijne i działania ściśle religijne,
nie uciekając od katolickiego kalendarza, który obowiązuje w Polsce.
Katolicy są równocześnie obywatelami, którzy troszczą się o swe ziemskie interesy i interesy szerszej wspólnoty, między innymi o PAŃSTWO.
Obywatele państwa mogą być ateuszami lub innowiercami, ale wobec prawa i państwa powinni być traktowani tak samo.
Kwestia religii powinna zostać sprawą prywatną każdego z nich.
Prawo do szacunku dla swych wartości winni mieć wszyscy obywatele, na tych samych zasadach.
Na tej zasadzie co K.k. wszyscy wyznawcy i nic-nie-wyznający – jeśli tacy są - mają prawo głosić swoje poglądy, bronić ich.
W niewyznaniowych szkołach i instytucjach winno być miejsce dla wszystkich, którzy działają w granicach prawa.
Bojkot naszej organizacji ze strony wierzących czy parafii (ze wzglądu na osobę bezbożnego szefa,
który nie wstydzi się swej bezbożności) wdaje mi się krótkowzrocznością.
W różnych miejscach na świecie Polacy-katolicy nie stanowią dominującej większości
i też powinni oni mieć prawo być sobą w granicach prawa.
Ten post jest wynikiem rozmowy, jaką przeprowadziłem w Bibliotece dziś skoro świt.
Wiele argumentów z tej rozmowy rozumiem, choć są i obce.