Page 1 of 1

Bardzo osobisty tekst o sprawach nieosobistych

Posted: Sun Apr 07, 2013 10:17 am
by jan
Dokąd zmierzasz Polsko?
Wizja kubła pełnego zdechłych krabów – napoleonów i chrystusów z samopoczucia,
nim stały się trupami… Taka wizja objawia mi się coraz częściej - wizja finału starej, pustoszejącej Polski.
Marzę o odwróceniu aktualnych samobójczych trendów, które marginalizują Polskę.
Cały mój mózg i wolę całą nastawiłem na przeciwdziałanie jej upadkowi.

Polskim problemem jest CZŁOWIEK, jakość CZŁOWIEKA.
Całe moje życie, od harcerskich czasów, to praca nad poprawą jakości CZŁOWIEKA w POLSCE
i budowaniu klimatu DLA CZŁOWIEKA.
Człowiek – to problem uniwersalny:
kolia z grochu i kolia z pereł – to zupełnie inne kolie.


Biblioteka Społeczna
jest owocem moich doświadczeń życiowych i społecznych pasji.
Stowarzyszenie jest formalną skorupą, która pozwoliła mi urzeczywistnić
próby czynienia Polski lepszą, mądrzejszą i piękniejszą.
Kiedyś, w PRL-u jeszcze była to wizja SPOŁECZNEGO UNIWERSYTETU OTWARTEGO,
którego reliktem jest jeden z moich adresów internetowych.
Potem była próba powołania do życia Stowarzyszenia Inicjatyw Społecznych im. Stanisława Brzozowskiego,
a co skończyło się reaktywacją umierającego Stowarzyszenia „Przyjazne Pomorze”
i powołaniem do życia Biblioteki Społecznej.

Biblioteka Społeczna -
warsztat syzyfowego trudu, niezbędnego, by wyjść ze stanu barbarzyństwa
i utrzymywać jako taki poziom kultury i dobrobytu w Polsce.

Biblioteka Społeczna
rodzynek społecznej aktywności w oceanie oburzenia, roszczeń, oczekiwania na mannę z nieba...
jeden ze zbyt mało licznych, słabiutkich,
a będących szansą odrodzenia Polski, rodzynków społecznej integracji: samopomocy-samoobrony-samokształcenia.

Stowarzyszenie „Przyjazne Pomorze” jest mającą formalny pozór mgławicą –
jesteśmy kręgiem przyjaciół, czasem tylko znajomych;
działamy w oparciu o wzajemne zaufanie,
siły które nas łączą są często przypadkowe i moc ich jest umiarkowana. Bardzo umiarkowana.

Jestem motorem i głównym ideologiem stowarzyszenia,
ograniczonym w czasie, ograniczconym intelektualnie i kompetencjach,
nie mam też pieniędzy, za które mógłbym KUPIĆ partnerów i pracowników.
Mogę tylko szukać bratnich dusz, którym wystarczy do współdziałania
ich wewnętrzna motywacja, spójna z moją: CZŁOWIEK w LUDZKIM KLIMACIE.


Jeśli tacy ludzie się nie znajdą – instytucja nasza nie ma przyszłości,
sczeźnie tuż po mnie.
Jest czas najwyższy BY NA SERIO SFORMALIZOWAĆ INSTYTUCJĘ,
sprzęgając młody zapał i kompetencje z dojrzałym doświadczeniem i rozwagą.

Zarząd Stowarzyszenia musi się składać z chodzących po ziemi wizjonerów,
a co najmniej aktywnych ludzi dobrej woli, PRACUJĄCYCH BEZ WYNAGRODZENIA.
Najlepiej życiowo spełnionych, mających poczucie własnej wartości i niepotrzebujących nieustannie udowadniać tego światu –
tacy mogą dać szansę rozwoju innym, którzy mają odpowiednie predyspozycje i odwagę brać się z życiem za bary.

Pracownicy wynajęci do realizacji misji – zadań statutowych - muszą być sprawni i lojalni -
i przyzwoicie opłacani.
Na tyle sprawni, by mogli PRACĄ, niezależnie od urzędniczych łask i niełask, UTRZYMAĆ INSTYTUCJĘ.
Można też sobie wyobrazić instytucję nie zatrudniającą pracowników,
ale w polskich klimatach wydaje mi się to niemożliwe.

Komisja rewizyjna, pracująca społecznie, musi być stróżem procedur, niezależną wewnętrzną policją.

Stowarzyszenie ma szansę przetrwać, jeśli jego cele statutowe znajdą AKTYWNĄ społeczną akceptację.
Bierna akceptacja, wyrazy uznania - mogą tylko łaskotać próżność - i powodować frustrację BEZRADNOŚCIĄ i OSAMOTNIENIEM,
które można przez jakiś czas wytrzymać...
a potem przestaje się wytrzymywać i zakłada się kapcie. Albo człowieka wynoszą…
a życie, jakby nigdy nic, toczy się dalej. Kubeł z karabami…

***
Wizja kubła pełnego zdechłych krabów – napoleonów i chrystusów z samopoczucia,
nim stały się trupami… Taka wizja objawia mi się coraz częściej, wizja finału starej, pustoszejącej Polski.

Robię wszystko, co mogę, by ten fatalny finał odmienić, ale często odnoszę wrażenie,
że jestem wołającym na puszczy. Titanic płynie, orkiestra gra, kto ma parę – tańczy:
liczy się dziś…
a tymczasem „DZIŚ” NIE MA, NIE ISTNIEJE!!
„Dziś” – to szybko mknący po osi czasu PUNKT.
Nasze życie przez kosmiczną chwilkę jest współbieżne z tym punktem.


Czas współbieżności to NASZ czas na realizowanie wizji – JAKA POLSKA -
kraby w kuble albo społeczność ludzi myślących i współ-czujących?