Praca i celebrowanie czynności, DOBROBYT w POLSCE
Posted: Sun May 19, 2013 4:25 am
Praca i celebrowanie czynności, DOBROBYT w POLSCE
Wiele rzeczy POWINNO być zrobionych, ale nie jest - i wiele nigdy zrobionych nie będzie.
Jedna osoba jest w stanie nauczyć się hodować woły, mordować je, garbować ich skórę i robić z niej buty.
Każda z tych czynności na pierwszym etapie będzie partolona, a kiedy delikwent będzie dochodził do wprawy w szewstwie,
zapomni o wołach i zejdzie z tego padołu, zabierając ze sobą do nieba ziemskie doświadczenia.
By tak nie było, świat stosuje podział pracy, by w jego ramach specjalizujący się w poszczególnych czynnościach dochodzili do perfekcji.
Im większy zakres czynności, które potrafimy wykonywać perfekcyjnie, tym większa nasza wartość jako pracownika.
Aby móc zrobić jak najwięcej z tego, co jest do zrobienia, czyli zwiększyć obfitość dóbr,
musi być odpowiednia (i rosnąca!) społeczna wydajność pracy.
Baletnice, cyrkowcy, łyżwiarze figurowi z gracją i uśmiechem wykonują bardzo ciężką pracę,
są to bowiem fachowcy, którzy nauczyli się pracować efektywnie.
Równie efektywnie i efektownie można otwierać kasy, czyścić kominy,
wykonywać analizy chemiczne i przygotowywać obiady dla rodziny
Specjalizacja w ramach społecznego podziału umożliwia szybkie i perfekcyjne,
a więc TANIE wykonanie pracy.
Są też „fachury”, którzy braki w znajomości NAUK na poziomie szkoły podstawowej
nadrabiają poważnymi minami, marnowaniem czasu i psuciem materiałów.
Prace rutynowe mogą wykonywać sprawnie.
Są też filozofowie celebrujący czynności, pracujący ciężko, bez wprawy,
rozwiązanie każdego problemu traktujący na równi z odkrywaniem Ameryki.
*
Ani filozof-odkrywca, ani „fachura” nie jest ideałem.
Podstawy teoretyczne, które daje dobra dwuletnia szkoła zawodowa,
potem terminowanie kolejne 2-3 lata pod dobrym okiem, lepiej nie u „fachury”,
daje szansę rzemieślniczej sprawności, wartej godziwej zapłaty.
**
Likwidacja szkół zawodowych dokonana została za podszeptem diabła,
z tym, że wcześniej już wiele szkół zawodowych miało mizerniutki poziom.
Miałem okazję przekonać się o tym na przełomie tysiącleci,
kiedy w gdańskich Fosforach uczestniczyłem w komisjach egzaminacyjnych,
które za moim podszeptem wprowadzono przy robotniczych awansach
i w końcówce mojej aktywności zawodowej, kiedy cała w ciągu 4 lat cała moja brygada
osiągnęła poziom kompetencji mistrza, z obsługą komputerów na deser.
Kiedy trafiłem do Gdańska 45 lat temu zdziwiłem się niezmiernie niższą kulturą pracy
i niższym poziomem wiedzy młodych ludzi w Gdańsku, w porównaniu z tym,
co widziałem w Zakładach Chemicznych „Oświęcim”,
kuźni kadr dla wielu kombinatów chemicznych powstających w późniejszym PRL-u.
Wiele rzeczy POWINNO być zrobionych, ale nie jest - i wiele nigdy zrobionych nie będzie.
Jedna osoba jest w stanie nauczyć się hodować woły, mordować je, garbować ich skórę i robić z niej buty.
Każda z tych czynności na pierwszym etapie będzie partolona, a kiedy delikwent będzie dochodził do wprawy w szewstwie,
zapomni o wołach i zejdzie z tego padołu, zabierając ze sobą do nieba ziemskie doświadczenia.
By tak nie było, świat stosuje podział pracy, by w jego ramach specjalizujący się w poszczególnych czynnościach dochodzili do perfekcji.
Im większy zakres czynności, które potrafimy wykonywać perfekcyjnie, tym większa nasza wartość jako pracownika.
Aby móc zrobić jak najwięcej z tego, co jest do zrobienia, czyli zwiększyć obfitość dóbr,
musi być odpowiednia (i rosnąca!) społeczna wydajność pracy.
Baletnice, cyrkowcy, łyżwiarze figurowi z gracją i uśmiechem wykonują bardzo ciężką pracę,
są to bowiem fachowcy, którzy nauczyli się pracować efektywnie.
Równie efektywnie i efektownie można otwierać kasy, czyścić kominy,
wykonywać analizy chemiczne i przygotowywać obiady dla rodziny
Specjalizacja w ramach społecznego podziału umożliwia szybkie i perfekcyjne,
a więc TANIE wykonanie pracy.
Są też „fachury”, którzy braki w znajomości NAUK na poziomie szkoły podstawowej
nadrabiają poważnymi minami, marnowaniem czasu i psuciem materiałów.
Prace rutynowe mogą wykonywać sprawnie.
Są też filozofowie celebrujący czynności, pracujący ciężko, bez wprawy,
rozwiązanie każdego problemu traktujący na równi z odkrywaniem Ameryki.
*
Ani filozof-odkrywca, ani „fachura” nie jest ideałem.
Podstawy teoretyczne, które daje dobra dwuletnia szkoła zawodowa,
potem terminowanie kolejne 2-3 lata pod dobrym okiem, lepiej nie u „fachury”,
daje szansę rzemieślniczej sprawności, wartej godziwej zapłaty.
**
Likwidacja szkół zawodowych dokonana została za podszeptem diabła,
z tym, że wcześniej już wiele szkół zawodowych miało mizerniutki poziom.
Miałem okazję przekonać się o tym na przełomie tysiącleci,
kiedy w gdańskich Fosforach uczestniczyłem w komisjach egzaminacyjnych,
które za moim podszeptem wprowadzono przy robotniczych awansach
i w końcówce mojej aktywności zawodowej, kiedy cała w ciągu 4 lat cała moja brygada
osiągnęła poziom kompetencji mistrza, z obsługą komputerów na deser.
Kiedy trafiłem do Gdańska 45 lat temu zdziwiłem się niezmiernie niższą kulturą pracy
i niższym poziomem wiedzy młodych ludzi w Gdańsku, w porównaniu z tym,
co widziałem w Zakładach Chemicznych „Oświęcim”,
kuźni kadr dla wielu kombinatów chemicznych powstających w późniejszym PRL-u.