Rozumieć Polskę, rozumieć sierpień (autobiograficzne)
Posted: Tue Jul 30, 2013 8:32 am
Młodość od lat 14 do lat 27 przeżyłem w Oświęcimiu.
Tu zdobyłem zawód, w którym przepracowałem większość życia zawodowego jako robotnik
w dwu zakładach pracy: Zakłady Chemiczne „Oświęcim” i gdańskie „Fosfory”.
Tuż przed emeryturą zostałem majstrem.
Od końcówki roku ’68, pozostawiwszy na południu młodość i przyjaźnie, znalazłem się w Gdańsku.
Marzec 68 słynny z gromienia „warchołów” i antyżydowskiej histerii przeżyłem w Oświęcimiu,
lata 69 i 70, okres wrzenia i krwi, w Gdańsku.
Płynąc pod prąd, zgodnie z własnymi przekonaniami, żadnej z histerii nie uległem
Tej kolejnej, solidarnościowej, również nie.
Byłem w Solidarności, stanowiąc opozycję wobec rozpalonych głów i warcholstwa
(cudzysłowów w tym tekście używam/nie używam świadomie).
O przyzwoitość w Polsce starałem się nie pod ziemią,
a na ziemi – i zawsze z odkrytą przyłbicą.
Nie konspiruje się w swoim państwie –
a PRL był wtedy JEDYNYM POLSKIM PAŃSTWEM.
Tak samo uważam dziś.
Piszę otwarcie moją prawdę dzisiejszej Polsce.
Po wprowadzeniu stanu wojennego i śmierci klinicznej Solidarności
spotkałem się z dwoma bliskimi mi niegdyś osobami, przyzwoitymi i używającymi mózgów,
z których jedna mocno i bezinteresownie angażowała się w Solidarność bielsko-bialską,
druga była za kulturę, bezinteresowność i takt osobą szanowaną w Oświęcimiu.
Ja akceptowałem stan wojenny, działacz bielski, tkwiący głęboko w rewolucji, nie.
Miałem ogromną frajdę, kiedy po około godzinnym ustaleniu terminologii z każdą z nich,
okazywało się, że nadal tkwimy w tym samym systemie wartości ludzkich,
że CZŁOWIEK to samo znaczy, że POLSKA, PAŃSTWO – to samo znaczą.
W Oświęcimiu mam również przyjaciela, który do końca poprzedniego systemu działał w strukturach partyjnych.
I też do dziś zachował przyzwoitość, i do niedawna działał pro publico bono.
Teraz przestało mu się chcieć, jest cztery lata starszy ode mnie.
Tu zdobyłem zawód, w którym przepracowałem większość życia zawodowego jako robotnik
w dwu zakładach pracy: Zakłady Chemiczne „Oświęcim” i gdańskie „Fosfory”.
Tuż przed emeryturą zostałem majstrem.
Od końcówki roku ’68, pozostawiwszy na południu młodość i przyjaźnie, znalazłem się w Gdańsku.
Marzec 68 słynny z gromienia „warchołów” i antyżydowskiej histerii przeżyłem w Oświęcimiu,
lata 69 i 70, okres wrzenia i krwi, w Gdańsku.
Płynąc pod prąd, zgodnie z własnymi przekonaniami, żadnej z histerii nie uległem
Tej kolejnej, solidarnościowej, również nie.
Byłem w Solidarności, stanowiąc opozycję wobec rozpalonych głów i warcholstwa
(cudzysłowów w tym tekście używam/nie używam świadomie).
O przyzwoitość w Polsce starałem się nie pod ziemią,
a na ziemi – i zawsze z odkrytą przyłbicą.
Nie konspiruje się w swoim państwie –
a PRL był wtedy JEDYNYM POLSKIM PAŃSTWEM.
Tak samo uważam dziś.
Piszę otwarcie moją prawdę dzisiejszej Polsce.
Po wprowadzeniu stanu wojennego i śmierci klinicznej Solidarności
spotkałem się z dwoma bliskimi mi niegdyś osobami, przyzwoitymi i używającymi mózgów,
z których jedna mocno i bezinteresownie angażowała się w Solidarność bielsko-bialską,
druga była za kulturę, bezinteresowność i takt osobą szanowaną w Oświęcimiu.
Ja akceptowałem stan wojenny, działacz bielski, tkwiący głęboko w rewolucji, nie.
Miałem ogromną frajdę, kiedy po około godzinnym ustaleniu terminologii z każdą z nich,
okazywało się, że nadal tkwimy w tym samym systemie wartości ludzkich,
że CZŁOWIEK to samo znaczy, że POLSKA, PAŃSTWO – to samo znaczą.
W Oświęcimiu mam również przyjaciela, który do końca poprzedniego systemu działał w strukturach partyjnych.
I też do dziś zachował przyzwoitość, i do niedawna działał pro publico bono.
Teraz przestało mu się chcieć, jest cztery lata starszy ode mnie.