Pięć lat na wariackich papierach
Posted: Sun Aug 04, 2013 7:23 pm
Pięć lat na wariackich papierach
(z fejsbuka)
Placówka nasza trwa od 5 lat, cały czas na wariackich papierach.
Gdybyśmy po wariacku nie zaczęli, nie byłoby nas w ogóle.
Liczyliśmy na to, że Biblioteka Społeczna z przyzwoitym księgozbiorem
i nasza działalność na rzecz wspólnoty miasta i PAŃSTWA,
z naciskiem na pracę na rzecz dzieci, obudzi społeczne zainteresowanie i wsparcie.
Nie obudziła: wsparcie - wyraża się w kwocie 3,5 tysiąca złotych, pozyskanych z odpisów 1% od podatków.
Można tym porządzić, prawda?
Wczoraj poprosiłem nasze duże dzieci o ułożenie kilku czasopism w porządku chronologicznym.
Jeden z chłopców, codziennych bywalców, zapytał - A co ja z tego będę miał?
Warunkiem pełnienia wychowawczych funkcji jest zatrudnienie opiekuna lub społeczne dyżury.
Na to pierwsze przeważnie nie mamy pieniędzy, na to drugie przez 5 lat nie było szans.
Ale kogo to obchodzi? W tym roku, od września, mamy pieniądze na pół etatu na opiekę nad dziećmi.
***
Ludzi, którzy coś chcą i potrafią zrobić, zamiast ich wspierać-podpierać,
eksploatuje się do wypalenia do cna, posądza o nieczyste intencje.
Są też słowa wsparcia, gesty sympatii, podpowiedzi, co można-by…
Wiele by można – gdyby miał kto BRAĆ NA SWÓJ GARB CZĘŚĆ OBOWIĄZKÓW, ODPOWIEDZIALNOŚCI i SATYSFAKCJI.
Moje osobiste sprawy już załatwiłem: synowie są samodzielni, rodzice i teściowie pochowani. Mógłbym się zająć sobą:
czytać dla czytania, wczasować w ciepłych krajach, uprawiać ogródek, fotografować kwiatki,
wdziać kapcie i przy ciastku i winku bezmyślnie oglądać tvogłupiacze, czyli wieść bezpłodne życie emeryta.
Postanowiłem zrobić coś sensowniejszego, potrzebniejszego, by przestać wstydzić się za polską bylejakość,
oddałem sprawie dorobek życia i co najmniej 10 ostatnich lat.
Jest Biblioteka Społeczna i Stowarzyszenie, ale wszystko ciągle opiera się na grupie przyjaciół,
których udało się skrzyknąć osiem lat temu. Nie przybywa partnerów do podejmowania nowych zadań,
a właściwie do dzielenia się tym, co funkcjonuje i wymaga podtrzymania,
bo braliśmy się do dzieł ponad siły, by zaistnieć,
by pokazać światu, że jesteśmy i że kiedy się chce, można wiele.
W tej chwili czuję, że mój społeczny eksperyment zejdzie do grobu wraz ze mną.
Ratunkiem może być co najmniej dopływ kilku osób z otwartą głową, którzy potrafią UNIEZALEŻNIĆ SIĘ OD URZĘDNIKÓW
i zarabiać na zaspokajaniu społecznych potrzeb. Parę takich osób figuruje w naszym kapowniku.
Aktualna obsługa Biblioteki Społecznej jest codziennymi obowiązkami przywiązana do miejsca.
Brak czasu na kontakty, szkolenia, brak możliwości nabrania dystansu do siebie, do spraw…
POTRZEBY:
obsługa xero, faxu, drukarek komputerów w służbie sąsiadów, gry logiczne na co dzień, informatyka z dziećmi,
czytanie, chórek, teatrzyk, flet, matematyka-fizyka-chemia – ale nie korepetycje, zajęcia sportowe, rytm-ruch-śpiew, logopedia, sprzątanie, meblowanie, instalacje, drobne naprawy, wystawy,.
Jest jeszcze obszar, gdzie państwo spisuje się fatalnie: profilaktyka zdrowotna i lecznictwo.
Pięć lat na wariackich papierach, czy warto dłużej? Czy jest szansa że inicjatywa zatrybi, nabierze rozpędu?
PS
Dziś od rana zrobiłem sobie "święto pracy", której nie można wykonać w godzinach otwarcia Biblioteki i której nie może zrobić z mnie nikt. Doskakiwałem od czasu do czasu do kompa i szlifowałem teksty, które przed chwilą zawisły.
(z fejsbuka)
Placówka nasza trwa od 5 lat, cały czas na wariackich papierach.
Gdybyśmy po wariacku nie zaczęli, nie byłoby nas w ogóle.
Liczyliśmy na to, że Biblioteka Społeczna z przyzwoitym księgozbiorem
i nasza działalność na rzecz wspólnoty miasta i PAŃSTWA,
z naciskiem na pracę na rzecz dzieci, obudzi społeczne zainteresowanie i wsparcie.
Nie obudziła: wsparcie - wyraża się w kwocie 3,5 tysiąca złotych, pozyskanych z odpisów 1% od podatków.
Można tym porządzić, prawda?
Wczoraj poprosiłem nasze duże dzieci o ułożenie kilku czasopism w porządku chronologicznym.
Jeden z chłopców, codziennych bywalców, zapytał - A co ja z tego będę miał?
Warunkiem pełnienia wychowawczych funkcji jest zatrudnienie opiekuna lub społeczne dyżury.
Na to pierwsze przeważnie nie mamy pieniędzy, na to drugie przez 5 lat nie było szans.
Ale kogo to obchodzi? W tym roku, od września, mamy pieniądze na pół etatu na opiekę nad dziećmi.
***
Ludzi, którzy coś chcą i potrafią zrobić, zamiast ich wspierać-podpierać,
eksploatuje się do wypalenia do cna, posądza o nieczyste intencje.
Są też słowa wsparcia, gesty sympatii, podpowiedzi, co można-by…
Wiele by można – gdyby miał kto BRAĆ NA SWÓJ GARB CZĘŚĆ OBOWIĄZKÓW, ODPOWIEDZIALNOŚCI i SATYSFAKCJI.
Moje osobiste sprawy już załatwiłem: synowie są samodzielni, rodzice i teściowie pochowani. Mógłbym się zająć sobą:
czytać dla czytania, wczasować w ciepłych krajach, uprawiać ogródek, fotografować kwiatki,
wdziać kapcie i przy ciastku i winku bezmyślnie oglądać tvogłupiacze, czyli wieść bezpłodne życie emeryta.
Postanowiłem zrobić coś sensowniejszego, potrzebniejszego, by przestać wstydzić się za polską bylejakość,
oddałem sprawie dorobek życia i co najmniej 10 ostatnich lat.
Jest Biblioteka Społeczna i Stowarzyszenie, ale wszystko ciągle opiera się na grupie przyjaciół,
których udało się skrzyknąć osiem lat temu. Nie przybywa partnerów do podejmowania nowych zadań,
a właściwie do dzielenia się tym, co funkcjonuje i wymaga podtrzymania,
bo braliśmy się do dzieł ponad siły, by zaistnieć,
by pokazać światu, że jesteśmy i że kiedy się chce, można wiele.
W tej chwili czuję, że mój społeczny eksperyment zejdzie do grobu wraz ze mną.
Ratunkiem może być co najmniej dopływ kilku osób z otwartą głową, którzy potrafią UNIEZALEŻNIĆ SIĘ OD URZĘDNIKÓW
i zarabiać na zaspokajaniu społecznych potrzeb. Parę takich osób figuruje w naszym kapowniku.
Aktualna obsługa Biblioteki Społecznej jest codziennymi obowiązkami przywiązana do miejsca.
Brak czasu na kontakty, szkolenia, brak możliwości nabrania dystansu do siebie, do spraw…
POTRZEBY:
obsługa xero, faxu, drukarek komputerów w służbie sąsiadów, gry logiczne na co dzień, informatyka z dziećmi,
czytanie, chórek, teatrzyk, flet, matematyka-fizyka-chemia – ale nie korepetycje, zajęcia sportowe, rytm-ruch-śpiew, logopedia, sprzątanie, meblowanie, instalacje, drobne naprawy, wystawy,.
Jest jeszcze obszar, gdzie państwo spisuje się fatalnie: profilaktyka zdrowotna i lecznictwo.
Pięć lat na wariackich papierach, czy warto dłużej? Czy jest szansa że inicjatywa zatrybi, nabierze rozpędu?
PS
Dziś od rana zrobiłem sobie "święto pracy", której nie można wykonać w godzinach otwarcia Biblioteki i której nie może zrobić z mnie nikt. Doskakiwałem od czasu do czasu do kompa i szlifowałem teksty, które przed chwilą zawisły.