BIBLIOTEKA SPOŁECZNA - nasz sposób na lepszą Polskę
Posted: Sun Jan 12, 2014 6:18 pm
BIBLIOTEKA SPOŁECZNA -
(nasz sposób na lepszą Polskę)
BIBLIOTEKA SPOŁECZNA tym się różni od innych, publicznych,
że powstała z fantazji i potu swoich założycieli.
Ich potem, fantazją i dorobkiem TRWA sześć lat,
co stanowi SIEDEM - SIEDEM RÓWNORZĘDNYCH CUDÓW ŚWIATA.
CUDEM JEST TO, ŻE POWSTAŁA i KAŻDY ROK TRWANIA TO CUD.
W LUTYM 2014 ROKU WEJDZIEMY W ÓSMĄ SZANSĘ NA CUD.
I o cudach już byłoby na tyle.
Wchodząc w siódmy rok pracy-służby,
zwracam się z pytaniem do LUDZI z okolicy, gdańszczan:
Kogo z Was stać, by razem z nami
popracować ZA DARMO DLA DOBRA WSPÓLNEGO,
W IMIĘ LEPSZEJ PRZYSZŁOŚCI DLA NAS I TYCH, CO PO NAS.
Potrzebni są ludzie, do CHĘTNYCH dopasujemy zadania. Roboty jest mnóstwo.
Kiedy ma się pieniądze, ustala się najpierw zadania, ludzi szuka się pod nie.
Nasze działania nakierowane są na to,
by wychować dzieci na ludzi mądrzejszych od nas,
którzy, w interesie własnym i naszym, będą potrafili
wziąć Polskę w swoje GOSPODARSKIE i PRZYZWOITE RĘCE.
Aktualnie takich ludzi jest o wiele za mało, toną oni, bezradni i zagonieni,
w morzu prywaty, sobkostwa, parobczaństwa, lenistwa i głupstwa.
Ty, który oskarżasz o wszelkie zło Tuska, masonów i Żydów –
stań przed lustrem - stań przed lustrem, zdejmij różowe okulary i rób rachunek sumienia.
Tylko bez wykrętów i samousprawiedliwień!
Jeśli będziesz wobec siebie szczery, zobaczysz,
jak ci anielskie skrzydełka wiotczeją, opadają, pojawia się ogon i rożki –
wiedz: „Z samych Polaków zguba Polski!”
Jeśliś świadom swoich mocnych stron i swoich słabości,
i masz wolę życia z sensem – przychodź do nas, przyszłość będzie nasza!
Ideałów (idealnych ludzi) nie ma.
To nadęte i bez skazy, co ci imponuje furą, bywaniem, tupetem…
i któremu zazdrościsz - to politura, puder,
a w środku pustka lub próchno, samotność i nieszczęście.
Potrzebni ludzie różni:
- Człowiek, który zagra w szachy, nie naukowo, nie dęcie –
ale z sercem do dziecka i do szachów, i ze zrozumieniem,
że nie szachy i ON jest najważniejszy, a dziecko, które ma szachy pokochać.
- Człowiek od teatru dla dzieci, od słowa, od ducha,
który nie tylko naucza, ale potrafi się uczyć od dzieci.
I traktuje je poważnie – jak ludzi, a teatr traktuje jak szkołę życia.
- Człowiek od komputerów i człowiek od sieci, na tyle dorosły (dorośli),
by komputery i sieć przestały być problemem (dla mnie).
- Człowiek od matematyki, chemii i fizyki,
ale nie korepetytor od pisania testów i zdawania do następnej klasy,
a uczący logicznego, pragmatycznego stosunku do przyrody, do świata.
- Człowiek, który zaktywizuje BIBLIOTECZKĘ DZIECIĘCĄ, która od przeszło trzech lat
nie może zafunkcjonować, nikomu na niej nie zależy na tyle,
by jej poświęcić więcej swojej uwagi, a DZIECIARNIA NIE UMIE CZYTAĆ, NIE UMIE MÓWIĆ!
- Człowiek do katalogowania księgozbioru i trzymania porządku w księgozbiorze.
Jest tu miejsce dla kilku, najlepiej oczytanych i czytających osób. Osobę do kierowania biblioteką mamy.
- Człowiek od przyjmowania darów książkowych, selekcji, sortowania i upłynniania.
-. Człowiek… Ludzie dobrej woli, mający pomysły, jak np. Przemek, który może trenować chłopców w kopaniu piłki, Geniu, który może rozwieszać plakaty, Emil, który może coś przyciąć, przetransportować
Jest potrzebny
- Człowiek… ale o tym pod koniec tekstu
Jest INSTYTUCJA powstała z entuzjazmu i potu kilkunastu osób.
Ja, Jan Urbanik, lat 72, jestem spoiwem, motorem drogowskazem i duszą instytucji,
zwanej Biblioteką Społeczną Stowarzyszenia „Przyjazne Pomorze”,
który stara się ukierunkować nasze indywidualne egoizmy w twórczy strumień poczynań,
a ich efektem ma być lepszy i piękniejszy okoliczny świat.
Mój ciągły „entuzjazm” nie jest słomianym ogniem, by zabłysnąć, zostać gwiazdą,
nie jest emocjonalnym odruchem, który każe ryczeć lub nienawidzić przy smoleńskim krzyżu.
Lepiej byłoby słowo „entuzjazm” zastąpić słowem „wola”.
Wynika ona z wewnętrznego imperatywu mojej osobowości – nie ja jestem najważniejszy,
a ŚWIAT DLA KOLEJNYCH POKOLEŃ, DLA TYCH, CO PRZYJDĄ PO NAS.
Nie działam dla poklasku, działam by nadać mej egzystencji ludzki sens,
służę wartościom, które wyznaję - niezależnie od potocznych opinii, mód i trendów,
niezależnie od politycznej czy obyczajowej poprawności dziś obowiązującej.
Robię to, co robię, dlatego, że to uważam za najważniejsze z rzeczy, które trzeba zrobić,
a o których mam jako takie pojęcie.
Przesłanie, które realizuję-realizujemy poprzez Bibliotekę Społeczną jest uniwersalne,
jest ponad wyznaniami religijnymi, ponad sympatiami politycznymi, ponad szowinizmami narodowymi i fobiami:
Utrzymać i doskonalić działanie jednej z instytucji, która będzie sprzyjała
rozwojowi i poprawie jakości życia społeczeństwa w promieniu swego oddziaływania.
Głównym przedmiotem naszej troski są i powinny być dzieci,
którym trzeba zapewnić warunki wszechstronnego rozwoju,
by mogły przejąć państwo w sztafecie pokoleń
i pokierować nim mądrzej, sprawiedliwiej, niż robi to nasze pokolenie
Jest potrzebny…
Spośród współpracowników i sympatyków musimy wyłonić naturalnego lidera, młodszego człowieka,
który, dopóki żyję i jestem w miarę sprawny fizycznie i intelektualnie, byłby mi partnerem,
a potem kontynuatorem MISJI NAPRAWIANIA I UPIĘKSZANIA OKOLICZNEGO ŚWIATA.
Polska może być krajem dostatnim, dającym możliwość godnego życia,
ale komuś musi na tym zależeć. Komuś z nas, POLAKÓW.
Kuźnią nowych kadr powinny być różne samodzielne organizacje,
podobne do naszej, które byłyby szkołami współpracy i odpowiedzialności.
W klimacie, kiedy celem powszechnym jest dorwanie się
za wszelką cenę do europejskich pieniędzy,
na myślenie państwowe,
na myślenie w kategoriach długiego trwania stać niewielu.
Kogoś z tych NIEWIELU chciałbym mieć za partnera i za lidera.
Nie jestem zadowolony z tego tekstu, robiłem go sam.
Wielkie sprawy, wielkie tematy wymagają wielu głów.
Zdaję sobie sprawę, że nie działam w fundacji,
a w stowarzyszeniu i w każdej chwili
mogę być - powszechną wolą stowarzyszonych – odwołany z funkcji prezesa.
Zdaję sobie sprawę, że – gdyby się tak stało – stałoby się źle.
Nie dla mnie źle, a dla sprawy, dla której pracuję.
Tego typu placówki, powstałe z entuzjazmu,
biurokratyczna demokracja kastruje i morduje bezlitośnie.
Powinienem odejść wtedy dopiero, kiedy znajdzie się ktoś
o szerszych od moich horyzontach, z podobnymi pasjami,
niezależnością myśli i podobną odwagą cywilną.
Od dłuższego już czasu marzy mi się funkcja "bibliotecznego dziadka",
który nie będzie musiał podpisywać faktur i zatykać dziur.
(nasz sposób na lepszą Polskę)
BIBLIOTEKA SPOŁECZNA tym się różni od innych, publicznych,
że powstała z fantazji i potu swoich założycieli.
Ich potem, fantazją i dorobkiem TRWA sześć lat,
co stanowi SIEDEM - SIEDEM RÓWNORZĘDNYCH CUDÓW ŚWIATA.
CUDEM JEST TO, ŻE POWSTAŁA i KAŻDY ROK TRWANIA TO CUD.
W LUTYM 2014 ROKU WEJDZIEMY W ÓSMĄ SZANSĘ NA CUD.
I o cudach już byłoby na tyle.
Wchodząc w siódmy rok pracy-służby,
zwracam się z pytaniem do LUDZI z okolicy, gdańszczan:
Kogo z Was stać, by razem z nami
popracować ZA DARMO DLA DOBRA WSPÓLNEGO,
W IMIĘ LEPSZEJ PRZYSZŁOŚCI DLA NAS I TYCH, CO PO NAS.
Potrzebni są ludzie, do CHĘTNYCH dopasujemy zadania. Roboty jest mnóstwo.
Kiedy ma się pieniądze, ustala się najpierw zadania, ludzi szuka się pod nie.
Nasze działania nakierowane są na to,
by wychować dzieci na ludzi mądrzejszych od nas,
którzy, w interesie własnym i naszym, będą potrafili
wziąć Polskę w swoje GOSPODARSKIE i PRZYZWOITE RĘCE.
Aktualnie takich ludzi jest o wiele za mało, toną oni, bezradni i zagonieni,
w morzu prywaty, sobkostwa, parobczaństwa, lenistwa i głupstwa.
Ty, który oskarżasz o wszelkie zło Tuska, masonów i Żydów –
stań przed lustrem - stań przed lustrem, zdejmij różowe okulary i rób rachunek sumienia.
Tylko bez wykrętów i samousprawiedliwień!
Jeśli będziesz wobec siebie szczery, zobaczysz,
jak ci anielskie skrzydełka wiotczeją, opadają, pojawia się ogon i rożki –
wiedz: „Z samych Polaków zguba Polski!”
Jeśliś świadom swoich mocnych stron i swoich słabości,
i masz wolę życia z sensem – przychodź do nas, przyszłość będzie nasza!
Ideałów (idealnych ludzi) nie ma.
To nadęte i bez skazy, co ci imponuje furą, bywaniem, tupetem…
i któremu zazdrościsz - to politura, puder,
a w środku pustka lub próchno, samotność i nieszczęście.
Potrzebni ludzie różni:
- Człowiek, który zagra w szachy, nie naukowo, nie dęcie –
ale z sercem do dziecka i do szachów, i ze zrozumieniem,
że nie szachy i ON jest najważniejszy, a dziecko, które ma szachy pokochać.
- Człowiek od teatru dla dzieci, od słowa, od ducha,
który nie tylko naucza, ale potrafi się uczyć od dzieci.
I traktuje je poważnie – jak ludzi, a teatr traktuje jak szkołę życia.
- Człowiek od komputerów i człowiek od sieci, na tyle dorosły (dorośli),
by komputery i sieć przestały być problemem (dla mnie).
- Człowiek od matematyki, chemii i fizyki,
ale nie korepetytor od pisania testów i zdawania do następnej klasy,
a uczący logicznego, pragmatycznego stosunku do przyrody, do świata.
- Człowiek, który zaktywizuje BIBLIOTECZKĘ DZIECIĘCĄ, która od przeszło trzech lat
nie może zafunkcjonować, nikomu na niej nie zależy na tyle,
by jej poświęcić więcej swojej uwagi, a DZIECIARNIA NIE UMIE CZYTAĆ, NIE UMIE MÓWIĆ!
- Człowiek do katalogowania księgozbioru i trzymania porządku w księgozbiorze.
Jest tu miejsce dla kilku, najlepiej oczytanych i czytających osób. Osobę do kierowania biblioteką mamy.
- Człowiek od przyjmowania darów książkowych, selekcji, sortowania i upłynniania.
-. Człowiek… Ludzie dobrej woli, mający pomysły, jak np. Przemek, który może trenować chłopców w kopaniu piłki, Geniu, który może rozwieszać plakaty, Emil, który może coś przyciąć, przetransportować
Jest potrzebny
- Człowiek… ale o tym pod koniec tekstu
Jest INSTYTUCJA powstała z entuzjazmu i potu kilkunastu osób.
Ja, Jan Urbanik, lat 72, jestem spoiwem, motorem drogowskazem i duszą instytucji,
zwanej Biblioteką Społeczną Stowarzyszenia „Przyjazne Pomorze”,
który stara się ukierunkować nasze indywidualne egoizmy w twórczy strumień poczynań,
a ich efektem ma być lepszy i piękniejszy okoliczny świat.
Mój ciągły „entuzjazm” nie jest słomianym ogniem, by zabłysnąć, zostać gwiazdą,
nie jest emocjonalnym odruchem, który każe ryczeć lub nienawidzić przy smoleńskim krzyżu.
Lepiej byłoby słowo „entuzjazm” zastąpić słowem „wola”.
Wynika ona z wewnętrznego imperatywu mojej osobowości – nie ja jestem najważniejszy,
a ŚWIAT DLA KOLEJNYCH POKOLEŃ, DLA TYCH, CO PRZYJDĄ PO NAS.
Nie działam dla poklasku, działam by nadać mej egzystencji ludzki sens,
służę wartościom, które wyznaję - niezależnie od potocznych opinii, mód i trendów,
niezależnie od politycznej czy obyczajowej poprawności dziś obowiązującej.
Robię to, co robię, dlatego, że to uważam za najważniejsze z rzeczy, które trzeba zrobić,
a o których mam jako takie pojęcie.
Przesłanie, które realizuję-realizujemy poprzez Bibliotekę Społeczną jest uniwersalne,
jest ponad wyznaniami religijnymi, ponad sympatiami politycznymi, ponad szowinizmami narodowymi i fobiami:
Utrzymać i doskonalić działanie jednej z instytucji, która będzie sprzyjała
rozwojowi i poprawie jakości życia społeczeństwa w promieniu swego oddziaływania.
Głównym przedmiotem naszej troski są i powinny być dzieci,
którym trzeba zapewnić warunki wszechstronnego rozwoju,
by mogły przejąć państwo w sztafecie pokoleń
i pokierować nim mądrzej, sprawiedliwiej, niż robi to nasze pokolenie
Jest potrzebny…
Spośród współpracowników i sympatyków musimy wyłonić naturalnego lidera, młodszego człowieka,
który, dopóki żyję i jestem w miarę sprawny fizycznie i intelektualnie, byłby mi partnerem,
a potem kontynuatorem MISJI NAPRAWIANIA I UPIĘKSZANIA OKOLICZNEGO ŚWIATA.
Polska może być krajem dostatnim, dającym możliwość godnego życia,
ale komuś musi na tym zależeć. Komuś z nas, POLAKÓW.
Kuźnią nowych kadr powinny być różne samodzielne organizacje,
podobne do naszej, które byłyby szkołami współpracy i odpowiedzialności.
W klimacie, kiedy celem powszechnym jest dorwanie się
za wszelką cenę do europejskich pieniędzy,
na myślenie państwowe,
na myślenie w kategoriach długiego trwania stać niewielu.
Kogoś z tych NIEWIELU chciałbym mieć za partnera i za lidera.
Nie jestem zadowolony z tego tekstu, robiłem go sam.
Wielkie sprawy, wielkie tematy wymagają wielu głów.
Zdaję sobie sprawę, że nie działam w fundacji,
a w stowarzyszeniu i w każdej chwili
mogę być - powszechną wolą stowarzyszonych – odwołany z funkcji prezesa.
Zdaję sobie sprawę, że – gdyby się tak stało – stałoby się źle.
Nie dla mnie źle, a dla sprawy, dla której pracuję.
Tego typu placówki, powstałe z entuzjazmu,
biurokratyczna demokracja kastruje i morduje bezlitośnie.
Powinienem odejść wtedy dopiero, kiedy znajdzie się ktoś
o szerszych od moich horyzontach, z podobnymi pasjami,
niezależnością myśli i podobną odwagą cywilną.
Od dłuższego już czasu marzy mi się funkcja "bibliotecznego dziadka",
który nie będzie musiał podpisywać faktur i zatykać dziur.