Page 1 of 1

Można żyć godnie bez bogów i religii

Posted: Wed Aug 05, 2015 4:19 am
by jan
Tak się zdarzyło, że wśród moich przyjaciół i autorytetów dzieciństwa i młodości nie było zaczadzonych ideologicznie.
Wszyscy reprezentowali pragmatyzm i w miarę zdrowy rozsądek.
Sceptycyzm otoczenia w równej mierze rozciągał się na bajarzy politycznych jak i hierarchię kościoła.

Jeden z księży mego dzieciństwa, proboszcz i katecheta, miał w kieszeniach sutanny cukierki,
częstował nas i bajał o żydach profanujących hostię, o krwi dzieciątek katolickich na macę,
ale nie było w tym nic nadzwyczajnego, bo o tym wszyscy wiedzieli, i wiedzieli, że "bez Boga ani do proga".

Ksiądz Adolf Baścik w zasadniczej szkole zawodowej nazywał nas "aniołeczki boże",
uczył szacunku dla człowieka, wyrozumiałości, delikatności w stosunkach międzyludzkich.
Nie było nic o żydach ani Żydach.

Do kombinatorów, mówiących szeptem "załatwiaczy", czułem wstręt, byłem biologicznie odporny na ten gatunek ludzki.
I chyba mi to zostało.
Wśród sekretarzy z którymi się zetknąłem też większość stanowili ludzie w miarę przyzwoici, czasem bardzo przyzwoici.

W wieku lat 21-22 zrozumiałem, że dogmaty religii w której wyrosłem i które nie były poddawane w wątpliwość
są dla mnie niestrawne... Zacząłem szukać Boga, prawd jedynych, niepodważalnych - nie znalazłem,
od wtedy do teraz, do 71 roku życia nie znalazłem, ba - zrozumiałem, że nie ma sensu ich szukać;
mówienie o wierze u wierzących i praktykujących "na wszelki wypadek, gdyby Bóg był"
nie ma nic wspólnego z wiarą, to jest czysta asekuracja.
Dla mnie taka "wiara" i wynikające z niej praktyki są nie do przyjęcia.
Dla kasty kapłańskiej jest to wartość: taca, płatne obrządki...

Dla bycia przyzwoitym nie są potrzebni bogowie, pośmiertne kary i nagrody:
uzasadnienie dla SENSU BYCIA WYSTARCZY LUDZKI ROZUM i WYCIĄGANIE WNIOSKÓW z DOŚWIADCZENIA LUDZKOŚCI.
Przekonanie niektórych katolicząt, że dla niewierzącego zamordowanie kogoś bliskiego lub świętego, to tyle co napluć,
to świadectwo ich ubóstwa umysłowego lub wrodzonej swołoczowatości, hamowanej strachem przed piekłem.
A to słychać często z ust czarnych, mających się za teologiczne i moralne autorytety!