Relacje z piekieł - po lekturze
Posted: Sat Mar 15, 2008 6:45 pm
Zgodnie z prośbą p. Jana temat stwarzam sama. "Prywatny list człowieka, lat 21" - to mój list do p. Jana wczoraj w nocy.
" Niżej cytuję prywatny list człowieka, lat 21, po kolejnej lekturze relacji z piekła na Ziemi -
niemieckich obozów koncentracyjnych.
Był Borowski, Szmaglewska, Stanisław A. Korwin, (...), teraz Grzesiuk:
//Doczytałam Grzesiuka. Mam tak ostatnio - dopiero bliżej końca książki dociera do mnie co czytam i o czym czytam. Tak samo jest teraz.
Patrzę na zamkniętą książkę.
Przecież to jest oszustwo! Rozumiesz??? Oszustwo! Oszukuje każdego, kto to czyta.
Borowski oszukiwał swoim rzekomym spokojem, nihilizmem, cynizmem, tym obojętnym płótnem słów, z których tak rzadko wyłaniało się coś osobistego. Grzesiuk oszukuje śmiechem. Śmiech, humor, nastawienie, pogoda ducha - ratowały go tyle razy, ale to przecież nie jest normalny, zdrowy, ludzki śmiech. Drwina z ludzi, drwina z kultury ludzkiej, drwina z siebie samego, z człowieka, z wyższej istoty myślącej, której pozbawiono zdolności do myślenia, zostawiono tylko fizyczny obłędny krzyk i która mogła pozbawiać tej zdolności, niszczyć fizycznie i moralnie za nic, za istnienie, by się zgadzał apel czy bo tak się akurat zachciało.
Śmiech i pogoda "Stasia"...Cały obóz - jedną wielką dzielnicą, gdzie "nie ma cwaniaka nad warszawiaka". Zuchwałe opowiadania o umiejętności bić głową, znosić ból, duma oparta na tym, że " i nie tak się biło", "jak mnie w 1941 nie potrafiono do pracy zmusić...". Goła prawda, prawda o tym jak się było prominentem obozowym, jak się rządziło ludźmi, jak się pomagało przy okazji - ale nie z miłości do człowieka, nie z człowieczeństwa, tylko na podstawie "swój - obcy". Cała jaskrawość, cała szczerość, bez próby oszczędzić siebie, oczyścić. I na końcu słowa które jedne tłumaczą wszystko - "Ci, którzy nie byli sami w obozie niech nie sądzą tych, którzy tam przebywali".
Doprowadzanie człowieka do poziomu bydła. Komu się udało nie dać - jakim kosztem wygrzebali się z tego? Wiadomo jakim.
Nic nowego nie piszę, nic. Nie pisałabym tego, bo to jest przerażająco jasne, znane, bliskie, przepuszczone przez duszę a nieraz przez ciało, bo gdybyś wiedział jak fizycznie zaczyna mnie mdlić po każdej kolejnej książce. Ale ten śmiech... ten śmiech, którym tak się zachwycałam - teraz widzę go zupełnie od innej strony. Tak szczerzy zęby goła czaszka.//
Cytował
jan urbanik"
Mogę dodać tylko to, że dzisiaj po ochłonięciu nie zmieniłabym ani jednego słowa ze wczoraj napisanego pod mocnym wrażeniem.
" Niżej cytuję prywatny list człowieka, lat 21, po kolejnej lekturze relacji z piekła na Ziemi -
niemieckich obozów koncentracyjnych.
Był Borowski, Szmaglewska, Stanisław A. Korwin, (...), teraz Grzesiuk:
//Doczytałam Grzesiuka. Mam tak ostatnio - dopiero bliżej końca książki dociera do mnie co czytam i o czym czytam. Tak samo jest teraz.
Patrzę na zamkniętą książkę.
Przecież to jest oszustwo! Rozumiesz??? Oszustwo! Oszukuje każdego, kto to czyta.
Borowski oszukiwał swoim rzekomym spokojem, nihilizmem, cynizmem, tym obojętnym płótnem słów, z których tak rzadko wyłaniało się coś osobistego. Grzesiuk oszukuje śmiechem. Śmiech, humor, nastawienie, pogoda ducha - ratowały go tyle razy, ale to przecież nie jest normalny, zdrowy, ludzki śmiech. Drwina z ludzi, drwina z kultury ludzkiej, drwina z siebie samego, z człowieka, z wyższej istoty myślącej, której pozbawiono zdolności do myślenia, zostawiono tylko fizyczny obłędny krzyk i która mogła pozbawiać tej zdolności, niszczyć fizycznie i moralnie za nic, za istnienie, by się zgadzał apel czy bo tak się akurat zachciało.
Śmiech i pogoda "Stasia"...Cały obóz - jedną wielką dzielnicą, gdzie "nie ma cwaniaka nad warszawiaka". Zuchwałe opowiadania o umiejętności bić głową, znosić ból, duma oparta na tym, że " i nie tak się biło", "jak mnie w 1941 nie potrafiono do pracy zmusić...". Goła prawda, prawda o tym jak się było prominentem obozowym, jak się rządziło ludźmi, jak się pomagało przy okazji - ale nie z miłości do człowieka, nie z człowieczeństwa, tylko na podstawie "swój - obcy". Cała jaskrawość, cała szczerość, bez próby oszczędzić siebie, oczyścić. I na końcu słowa które jedne tłumaczą wszystko - "Ci, którzy nie byli sami w obozie niech nie sądzą tych, którzy tam przebywali".
Doprowadzanie człowieka do poziomu bydła. Komu się udało nie dać - jakim kosztem wygrzebali się z tego? Wiadomo jakim.
Nic nowego nie piszę, nic. Nie pisałabym tego, bo to jest przerażająco jasne, znane, bliskie, przepuszczone przez duszę a nieraz przez ciało, bo gdybyś wiedział jak fizycznie zaczyna mnie mdlić po każdej kolejnej książce. Ale ten śmiech... ten śmiech, którym tak się zachwycałam - teraz widzę go zupełnie od innej strony. Tak szczerzy zęby goła czaszka.//
Cytował
jan urbanik"
Mogę dodać tylko to, że dzisiaj po ochłonięciu nie zmieniłabym ani jednego słowa ze wczoraj napisanego pod mocnym wrażeniem.