Gra w... książki
Posted: Wed Mar 02, 2011 9:37 am
Co czytać? Mimo kryzysu czytelnictwa rynek książek jest tak przepełniony, że pytanie to ma sens nie tylko dla „żółtodziobów”, ale i ukształtowanego czytelnika. Dlatego książka o książkach, czyli „1001 książek, które musisz przeczytać” (w oryginale „...before you die”) nie jest wcale byle poradnikiem (nie pretenduje jednak do miana leksykonu), a podręczną pomocą dla zagubionych wśród gąszczu pozycji proponowanych w księgarniach. Książka, obok wielu pozytywów, nie jest pozbawiona wad. Największą jest fakt wyselekcjonowania książek tych, według autorów, najważniejszych, z pominięciem wielu wielkich dzieł. I tak nie znalazło się w niej wielu noblistów czy laureatów literackich nagród światowych, ustępując miejsca Paulo Coelho czy Zadie Smith (de gustibus non est disputandum?). Chciałabym jednak skupić się nie na recenzji (oj, byłaby długa, bo jest w niej zarówno dużo plusów jak i minusów), a zabawie z... Wami! Zaproponujcie swą/swe ulubione książki należące według Was do kanonu literatury światowej (pozycja nie jest polskich autorów, więc obok Lema nie znajduje się w niej zbyt wielu krajanów), a jeśli znajdują się w „1001 książkach”, chętnie Wam przytoczę słowa, jakimi autorzy zachęcają do ich przeczytania. A więc? Zacznę pierwsza, ale, żeby było zabawniej, nie podam tytułu, ani imienia bohaterki. Zgaduj, zgadula!
„[Książka ta] to urocza, acz „niegrzeczna” opowieść, jakby zamrożone w krysztale najwspanialsze chwile Nowego Jorku w ostatnich dniach amerykańskiej niewinności. Narrator jest pisarzem, który podczas II wojny światowej mieszkał w tym mieście. W tym sensie powieść przypomina nieco Pożegnanie z Belinem Isherwooda. Tworząc postać [głównej bohaterki] , [autor] dał nam jedną z najbardziej zapadających w pamięć bohaterek literackich. [Głowna postać], przekraczająca granice obyczajności i torująca drogę przyszłej rewolucji seksualne, jest prawdziwą „kocicą” - wyzwoloną seksualnie, rozkapryszoną hedonistką. Żyje chwilą, nie liczy się z konsekwencjami i tworzy własną moralność. Jak jej bezimienny kot, nie daje się oswoić ani narzucić sobie więzów. Narrator, którego imienia nie poznajemy, spotyka [ją] po raz pierwszy, kiedy ta wchodzi do jego mieszkania przez okno, wymykając się natrętnemu amantowi, który usiłuje ją pogryźć. Szybko się zaprzyjaźniają. Mężczyznę fascynuje pogoń bohaterki za emocjonującym życiem. W głębi duszy oboje pragną „szczęścia”, związku oraz spełnienia marzeń, które wydają się przeznaczeniem ludzi dość młodych, by marzyć. Ale nad ich życiem zaczynają się zbierać ciemne chmury. Rodzinę [bohaterki] dotyka nieszczęście, całkowicie zmieniając jej stosunki z narratorem, a jej niewinność zostaje wystawiona na próbę, kiedy stały klient, mafijny don „Sally” Tomato, wykorzystuje ją do czegoś więcej niż tylko seks.
Książka była punktem zwrotnym w karierze [autora]. W przeszłość odeszły liryczne powieści z Południa, jakie dotąd pisał. [Książka] zapewniła mu miejsce wśród nowojorskiej śmietanki. Utwór ten, bardzo śmiały jak na owe czasy – o swobodzie seksualnej i homoseksualizmie mówi się tu zupełnie otwarcie – dziś już nie szokuje, ale jego czar wcale się nie zmniejszył. Jest niczym ożywczy wiatr od East River – z czasów, kiedy coś takiego było jeszcze możliwe.”
PS Ciekawym uzupełnieniem książki „1001...” jest pozycja „501 wielkich pisarzy”.
„[Książka ta] to urocza, acz „niegrzeczna” opowieść, jakby zamrożone w krysztale najwspanialsze chwile Nowego Jorku w ostatnich dniach amerykańskiej niewinności. Narrator jest pisarzem, który podczas II wojny światowej mieszkał w tym mieście. W tym sensie powieść przypomina nieco Pożegnanie z Belinem Isherwooda. Tworząc postać [głównej bohaterki] , [autor] dał nam jedną z najbardziej zapadających w pamięć bohaterek literackich. [Głowna postać], przekraczająca granice obyczajności i torująca drogę przyszłej rewolucji seksualne, jest prawdziwą „kocicą” - wyzwoloną seksualnie, rozkapryszoną hedonistką. Żyje chwilą, nie liczy się z konsekwencjami i tworzy własną moralność. Jak jej bezimienny kot, nie daje się oswoić ani narzucić sobie więzów. Narrator, którego imienia nie poznajemy, spotyka [ją] po raz pierwszy, kiedy ta wchodzi do jego mieszkania przez okno, wymykając się natrętnemu amantowi, który usiłuje ją pogryźć. Szybko się zaprzyjaźniają. Mężczyznę fascynuje pogoń bohaterki za emocjonującym życiem. W głębi duszy oboje pragną „szczęścia”, związku oraz spełnienia marzeń, które wydają się przeznaczeniem ludzi dość młodych, by marzyć. Ale nad ich życiem zaczynają się zbierać ciemne chmury. Rodzinę [bohaterki] dotyka nieszczęście, całkowicie zmieniając jej stosunki z narratorem, a jej niewinność zostaje wystawiona na próbę, kiedy stały klient, mafijny don „Sally” Tomato, wykorzystuje ją do czegoś więcej niż tylko seks.
Książka była punktem zwrotnym w karierze [autora]. W przeszłość odeszły liryczne powieści z Południa, jakie dotąd pisał. [Książka] zapewniła mu miejsce wśród nowojorskiej śmietanki. Utwór ten, bardzo śmiały jak na owe czasy – o swobodzie seksualnej i homoseksualizmie mówi się tu zupełnie otwarcie – dziś już nie szokuje, ale jego czar wcale się nie zmniejszył. Jest niczym ożywczy wiatr od East River – z czasów, kiedy coś takiego było jeszcze możliwe.”
PS Ciekawym uzupełnieniem książki „1001...” jest pozycja „501 wielkich pisarzy”.