10.06.89, sobota
Już trzeci raz otrzymałem z Gdyni „Narodowca”, organ Polskiego Związku Wspólnoty Narodowej. Dość marne pisemko, nie mają publicystów z klasą. Żydofobia maskowana.
Solidarność - coraz częściej łapię się na zawstydzeniu za Solidarność. Nie jestem w nurcie wiary - nadziei - sterowności. Bliżej byłoby mi do socjaldemokracji, kusi mnie wykorzystanie uczuć narodowych, ale obawiam się rozpętania szowinizmu. A może „Partia pracy „Zryw”? Nie chadeckie SP, a PPP”Zryw”. Z kim?
11.06.89, niedziela
Na przystanku czekał na mnie Czesiu Nowak, szef naszej Solidarności, z psem. Poprosił mnie i powiedział, że moim pisaniem robię rozbijacką robotę i szkodzę.
Rozmowę przerwał nam jakiś podpity jegomość, podobno straganiarz, który miał życzenie napić się z Solidarnością, na którą głosował. Uwolnił mnie autobus, który akurat nadjechał i zabrał mnie do roboty (na nocną zmianę).
Rozmowa z Nowakiem na temat mojej twórczości zmobilizowała mnie do zaktualizowania marcowego jeszcze pisemka „O sensach, szansach, wierze i nadziei” i powieszenia. Dodałem tam jeszcze „okruch wyborczy” o senatorze, który „nie musi mieć klasy, bo będzie miał doradców”. Napisałem, że od poprzednich deputatów będzie się różnił tylko źródłem sterowania.
12.06
Moje wczorajsze pisemko zostało zerwane między 14 a 17, ktoś zrobił to tak, żeby pozostałe same opadły. Przyszpiliłem je, żeby trwały.
Mojej żonie nie podoba się, że atakuję „swoich”. Kilkunastu niemych bufonów w prezydium to nie są moi. Moimi staną się ci sami ludzie, kiedy się choć trochę uaktywnią.
14.06
D, który, Bogu dzięki, był na szkoleniu przedwyborczym. Przyniósł mi wytyczne Państwowej Komisji Wyborczej i informacje. Po pół godzinie poszedł do domu.
15.06.89, czwartek
W pracy. Kontaktuję się z Foriaszem w sprawie lokalu wyborczego. D proszę, żeby skorzystał ze swego telefonicznego wyjścia na miasto i obdzwonił Komisję. Przy okazji wpadłem na pomysł, że i mój telefon można podłączyć do miasta. Dyrektor pozwolił.
16.06.89, piątek
Był u mnie Me ze swymi politycznymi niepokojami. Wyraźnie Solidarność mu nie pasuje. Nie broni jednak Partii, jest za porządkiem - rząd! (czasy jego młodości). Podobno znowu między 12 a 13 przemawiał Rakowski. Wczoraj słuchałem jego wczorajszego przemówienia do sekretarzy, chce ich obudzić i podnieść na duchu, ale chyba pudło: winien zaczekać, aż się Solidarność nieco przykompromituje, tam też jest co najmniej 8 % idiotów.
17.06.89, sobota, przeddzień II etapu wyborów
Nie pracuję. Odespawszy „Studio otwarte”, tym razem trwające do 1:30, poszedłem do Domu Kultury. Dodzwoniłem się do Foriasza i M, sprowadziłem godło i płótno białe i czerwone. Był też D i B. Ten drugi przetarł się koło pudełka z długopisami i mój najlepszy długopis z I tury zniknął. Zaraz nadmiar przyborów przekazałem do DK. Załatwiłem kwiaty na stół prezydialny. Zapłaciłem 4,5 tys., rachunek otrzymałem na 8,3 tys. Gdy wyraziłem zdziwienie rachunkiem sprzedawczyni kwiatów powiedziała mi, że tak się robi. Za 3.773 zł kupiłem kawę, herbatę i ciastka dla dzieci głosujących i członków Komisji, choć tak się nie robi.
(Przykre odkrycie w domu)
Zalany cały Norwid, moja miłość. Kiedy? Czym? Już suchy, nie posklejał się. Boli. Mój najcenniejszy z ostatnich nabytków.
10 t. Norwida zalany paskudnie jakimś płynem. Nie wykluczone, że z barku. Najbardziej tom II. Przypominam sobie niegdysiejszy grzmot, którego przyczyny nie zdołałem ustalić. Kara za grzech nie wypicia na czas wina, które fermentowało, wywaliło korek i wykipiało?
18.06.89, niedziela wyborcza, kwiaty i kawy
Dzień wyborów. Od 530 Komisja Obwodowa nr 15 w komplecie. Tym razem komplet 10-osobowy. Bogu dzięki nie zjawiła się pani S z Rady Osiedla. Mój vice, B, zaraz z rana zamówił sobie paprotkę. Zapytałem: - Czemu? Przecież nie twoja. Wszystkie nie wykorzystane rzeczy powinny zostać w Domu Kultury. O paprotkę więcej nie zapytał, za to poprosił o długopis. Dostał.
O kwiatach powiedziałem D, W i Mj. Ta ostatnia:
- O, pan to musi mieć znajomości! Mnie się to nie zdarzyło.
Były żądania kawy. M domagał się jej najgłośniej. Powiedziałem, że mężów zaufania powinni karmić i poić ci, którzy im ufają. Powinien być zadowolony z posiłków. Ucichł, zrezygnował z obiadu. Do południa był w domu, dyżurował Ru.
Chciałem bliżej poznać spokojnego i sympatycznego W. Pracuje prywatnie, w młodości kopał piłkę, teraz interesuje się wykopaliskami, szczególnie od kiedy na Sycylii obejrzał willę Romana sprzed 5 tys. lat p.n.e. (!). Po tej rewelacji skończyliśmy rozmowę o archeologii. Po obiedzie z funduszy „Polleny” kupiłem 0,5 kg kawy. Piliśmy wiele i sporo jej zostało, uprzednio z 22 paczek (2,2 kg) pani M nie zostało nic. Nie rozgrzebywałem sprawy.
D w poniedziałek rano wyjeżdża, śpieszy mu się więc wpada na pomysł, żeby o 20 podmienić urny i wcześniej policzyć głosy. Oponuję nie widząc sensu. Nie można zakończyć obliczania o 22:00. Gdy uzyskałem na to zgodę kompletu Komisji pozwoliłem dokonać tej operacji i o 22:30 byliśmy po robocie.
Znowu musiałem przygasić M. Zaproponowałem, w celu ograniczenia „płotków” wybranie dominujących kart: Fiszbach, Kuligowski, Bień i tu trafiłem na twardy opór. Musiałem użyć niezbyt subtelnych, ale skutecznych form perswazji.
D, stary i doświadczony komisarz wyborczy, wątpiąc w moje kompetencje narobił tradycyjnych tabel i też początkowo sprzeciwiał się wybiórkom grupy dominującej, ale spokojniej niż M. Wszystko poszło dobrze. O 23 oddaliśmy papiery, o północy byłem w domu. Po emocjach i wypitej o 22 mocnej kawie nie mogłem zasnąć do 1:30. Wykorzystałem czas na mycie i lekturę. Załączam do dziennika kartę wyborczą, jedyną rzecz, jaką sobie nielegalnie przywłaszczyłem.
W ciągu niedzieli byłem parę razy w domu. Raz poczytałem gazetę, relacja Kotarbińskiego z pobytu w Moskwie z roku 1945.
19.06.89, poniedziałek
do „Fosforów” na spotkanie KZ Solidarności. Tematem miało być opiniowanie regulaminu premiowania za oszczędność surowców i energii. Przed rozpoczęciem zebrania zostałem przez Przewodniczącego pouczony, że jeżeli będę źle pisał nadal, to będziemy musieli się rozstać. Do zerwania moich krnąbrnych pisemek nie przyznał się nikt. Zrobił to „gniew ludu”.
W ciągu mojej godzinnej obecności uchwalono, że dawać za oszczędność energii za rok ubiegły i I kwartał roku bieżącego należy wszystkim (żeby się pieniądz nie dewaluował w czasie debat i uzgodnień), później należy opracować nowy regulamin. Pełna zgodność panowała przy osądzaniu, czy zostawić nieco forsy dyrektorowi: nie zostawiano mu nic.
Potem korygowano projekt podziału: ujęto punkty dyrekcji: było 8, zostało 6. Jeden punkt to 15 tys. zł.
1.07.89, sobota
Jaruzelski zrzeka się kandydowania na prezydenta, proponuje Kiszczaka. Komitet Centralny i Klub prosi go o zmianę decyzji. Komitet Obywatelski przy Wałęsie ma swego kandydata, ale jeszcze za wcześnie. Ostatecznie wypowie się w ostatniej chwili, kiedy będą znane decyzje wszystkich stron. W Solidarności, za parawanem Lechem, na czoło wysunął się zdecydowanie Geremek.
Rakowski we Wrocławiu naradza się z sąsiadami i podpisuje umowę o ochronie środowiska, mówi się o WIELKIM jej znaczeniu, ale zupełny bałagan w gospodarce, postanowienie o zamrożeniu cen i płac jest śmieszne.
Kolejka psioczy na komunę, często na Żydów. Przykro słuchać: sami cnotliwi w świetnie prosperującym burdelu.
--------------------------------------------------------------------------------
I na tę okazję - to wszystko
II tura wyborów 1989
Moderators: Anonymous, jan, Moderatorzy
Who is online
Users browsing this forum: No registered users and 4 guests