Bunt papierowych maszyn.
Moderators: Anonymous, jan, Moderatorzy
-
- Forumowicz
- Posts: 13
- Joined: Mon Nov 28, 2011 3:06 pm
Bunt papierowych maszyn.
Dzisiejszy świat co raz bardziej mnie zadziwia. Niestety nie jest to pozytywne odczucie. Mam ogromny problem z komunikacją międzyludzką. Czuję, że nie jestem tak nowoczesna i wyzwolona jak moi rówieśnicy. Nie mam wszechobecnego facebooka – czyli to tak jakbym „nie żyła”, nie upijam się na imprezach i o zgrozo – czytam książki.
Największy problem jest chyba z tymi lekturami. Jeszcze kilka lat temu mogłam merytorycznie podyskutować z resztą społeczeństwa na temat nowości w świecie literatury, a w tym momencie, cóż … jest jak jest. Większość osób na pytanie, czy przeczytało ostatnio jakąś ciekawą książkę wręcz z zawstydzeniem odwraca wzrok, a inni wypowiadają zdanie, które stało się prawie mottem dzisiejszego życia – „nie miałem czasu”. Najlepiej działają na mnie ludzie, którzy, gdy zaczynam temat literatury, patrzą na mnie jakbym podjęła rozmowę na temat tabu. W takich chwilach aż mam żal do swojej mamy, że wpoiła mi tak wielką miłość do wszystkiego co jest napisane – od literatury naukowej, poprzez fantastykę a kończąc na komiksach.
Teraz moje życie polega na wegetowaniu w domu z Bernardem Werberem w ręku, „odpływaniu” w magiczny świat jaki stworzył francuski pisarz i zastanawianiu się czy kiedykolwiek z kimkolwiek porozmawiam o tym co właśnie czytam.
Przypomina mi się sytuacja, gdy przyszłam do szkoły i mój szanowny kolega, zapytał co czytam. Odpowiedziałam zgodnie z prawdą, że to książka o mrówkach. W tym momencie usłyszałam, że jestem dziwna. A moim zdaniem dziwny, a nawet pokuszę się o słowo straszny, zaczyna być fakt, iż studenci (ponoć jesteśmy przyszłością narodu) nie czytają nawet gazet.
Powiem prawdę, a jeżeli będę musiała to ją wykrzyczę. Cofamy się w rozwoju przez to, że się rozwijamy! Paradoksalnie brzmi? No niestety to jest fakt XXI wieku. Technologia poszła do przodu, więc przeciętny człowiek już niedługo nic nie będzie robił sam. Zamiast gazet – wiadomości w telewizji, zamiast książek – audiobooki, zamiast słowników – Internet, zamiast zeszytów – tablety. Strach pomyśleć co niedługo wpiszę do „zamiast człowieczeństwa”. . .
Największy problem jest chyba z tymi lekturami. Jeszcze kilka lat temu mogłam merytorycznie podyskutować z resztą społeczeństwa na temat nowości w świecie literatury, a w tym momencie, cóż … jest jak jest. Większość osób na pytanie, czy przeczytało ostatnio jakąś ciekawą książkę wręcz z zawstydzeniem odwraca wzrok, a inni wypowiadają zdanie, które stało się prawie mottem dzisiejszego życia – „nie miałem czasu”. Najlepiej działają na mnie ludzie, którzy, gdy zaczynam temat literatury, patrzą na mnie jakbym podjęła rozmowę na temat tabu. W takich chwilach aż mam żal do swojej mamy, że wpoiła mi tak wielką miłość do wszystkiego co jest napisane – od literatury naukowej, poprzez fantastykę a kończąc na komiksach.
Teraz moje życie polega na wegetowaniu w domu z Bernardem Werberem w ręku, „odpływaniu” w magiczny świat jaki stworzył francuski pisarz i zastanawianiu się czy kiedykolwiek z kimkolwiek porozmawiam o tym co właśnie czytam.
Przypomina mi się sytuacja, gdy przyszłam do szkoły i mój szanowny kolega, zapytał co czytam. Odpowiedziałam zgodnie z prawdą, że to książka o mrówkach. W tym momencie usłyszałam, że jestem dziwna. A moim zdaniem dziwny, a nawet pokuszę się o słowo straszny, zaczyna być fakt, iż studenci (ponoć jesteśmy przyszłością narodu) nie czytają nawet gazet.
Powiem prawdę, a jeżeli będę musiała to ją wykrzyczę. Cofamy się w rozwoju przez to, że się rozwijamy! Paradoksalnie brzmi? No niestety to jest fakt XXI wieku. Technologia poszła do przodu, więc przeciętny człowiek już niedługo nic nie będzie robił sam. Zamiast gazet – wiadomości w telewizji, zamiast książek – audiobooki, zamiast słowników – Internet, zamiast zeszytów – tablety. Strach pomyśleć co niedługo wpiszę do „zamiast człowieczeństwa”. . .
Re: Bunt papierowych maszyn.
Tak. Powoli stajemy się bezmyślnym plebsem:
zadowalają nas paciorki, perkaliki, igrzyska i seks;
mózgi jałowieją, opanowuje nas nuda, którą staramy się zabić plebsiarskim sposobami.
Stajemy się kukiełkami sterowanymi z zewnątrz: hit, idol, moda - nuda.
Egoizm, zawiść, życie na pokaz... Dusza śpi, nawet jeśli rzeczywiście gdzieś tam w nas ma siedlisko.
Jak obudzić człowieczeństwo w nas, jak tchnąć w siebie albo ożywić duszę?
PS
Dusza o której mówię, to nie katolicka dusza nieśmiertelna, która czeka na niebo lub piekło.
Mówię o naszej osobowości, którą się ma lub nie,
a jeśli się nie ma, to jest się cząstką społecznej magmy, miotaną przez zewnętrzne siły.
zadowalają nas paciorki, perkaliki, igrzyska i seks;
mózgi jałowieją, opanowuje nas nuda, którą staramy się zabić plebsiarskim sposobami.
Stajemy się kukiełkami sterowanymi z zewnątrz: hit, idol, moda - nuda.
Egoizm, zawiść, życie na pokaz... Dusza śpi, nawet jeśli rzeczywiście gdzieś tam w nas ma siedlisko.
Jak obudzić człowieczeństwo w nas, jak tchnąć w siebie albo ożywić duszę?
PS
Dusza o której mówię, to nie katolicka dusza nieśmiertelna, która czeka na niebo lub piekło.
Mówię o naszej osobowości, którą się ma lub nie,
a jeśli się nie ma, to jest się cząstką społecznej magmy, miotaną przez zewnętrzne siły.
jan urbanik
Moje poglądy nie są jedynie słuszne, są za to moje jedyne.
Nie zależą one od koniunktury, a od stanu mojej świadomości.
Nie piszę wszystkiego, co wiem - piszę to, co uznaję za stosowne.
Moje poglądy nie są jedynie słuszne, są za to moje jedyne.
Nie zależą one od koniunktury, a od stanu mojej świadomości.
Nie piszę wszystkiego, co wiem - piszę to, co uznaję za stosowne.
Re: Bunt papierowych maszyn.
"Dzisiejszy świat co raz bardziej mnie zadziwia. Niestety nie jest to pozytywne odczucie. Mam ogromny problem z komunikacją międzyludzką. Czuję, że nie jestem tak nowoczesna i wyzwolona jak moi rówieśnicy. Nie mam wszechobecnego facebooka – czyli to tak jakbym „nie żyła”, nie upijam się na imprezach i o zgrozo – czytam książki."..................................No to masz problem, czytasz, do tego się nie upijasz:) Facebook czasem się przydaje, ale nie jest przecież obowiązkowy. Można żyć bez niego, a filmy czy zdjęcia przesyłać mailowo. Jak widzę jesteś normalna, a takich ludzi , niestety jest coraz mniej. Czytaj, czytaj, czytaj!
Na temat książek Bernarda z Tobą nie porozmawiam, ale postaram się nadrobić zaległości.
Na temat książek Bernarda z Tobą nie porozmawiam, ale postaram się nadrobić zaległości.
Re: Bunt papierowych maszyn.
Dwie sprawy do dwóch osób, które zabrały tu głos (kolejność przypadkowa):
1. Do Jana: Nie mogę zgodzić się ze stwierdzeniem, że stajemy się bezmyślnym plebsem. Jest znacznie gorzej – w znacznej większości jesteśmy bezmyślnym plebsem. Zgodnie z prawem Sturgeon'a (http://en.wikipedia.org/wiki/Sturgeon%27s_Law, jest tam też wersja rosyjska) „90% czegokolwiek to śmiecie”. Z głęboką przykrością muszę stwierdzić, że moim zdaniem, dotyczy to także społeczeństwa. W swojej masie nie wydaje się ono ani mądre, ani chętne do jakiegokolwiek doskonalenia się (już to intelektualnego, już to moralnego), zadowalając się chlaniem, paleniem (młodsi ćpaniem), oglądaniem pornografii i danych o motoryzacji (raczej mężczyźni), chłonięciem plotek o modzie i celebrytach różnej maści (raczej kobiety) i zdradzaniem się nawzajem w różnych konfiguracjach. Z tym, że w skali państwowej jest to, w sumie, zjawisko raczej pozytywne. Ile kłopotu może narobić ktoś, kto bierze się do zajęć, które go przerastają, bo jest nienawykły do posługiwania się jakimś narzędziem! Ile nieszczęść może z tego wyniknąć! Dotyczy to także owych 90% społeczeństwa nienawykłego zupełnie do używania mózgu. Świadczy to jednak jedynie o faktycznie istniejącej zbiorowej mądrości*) tych ludzi, którzy czują (bo przecież nie wywnioskowali), że naiwne próby używania własnego rozumu mogą ich wywieść na manowce i dlatego (pewnie podświadomie) starają się trwać w stanie szczęśliwej bezmyślności, dostarczając sobie takich rozrywek, jakie im dogadzają. Dlatego apele o budzenie się w takich osobnikach człowieczeństwa pozostanie wołaniem na puszczy, bo nie można obudzić czegoś, co nigdy nie zasnęło, gdyż nigdy nie istniało.
2. Do Arcadiiakg: Co do czytelnictwa – jeśli nawet 90% książek to barachło, to wciąż jest z czego wybierać, bo ma się do dyspozycji te 10%. Z tym, że nie ułatwia to życia i trzeba się będzie liczyć z konsekwencjami takiego wyboru ciągnącymi się przez całe lata. Każdy jest jednak kowalem własnego losu.
Pozdrawiam
*) trochę starsi powinni pamiętać zachwyty prasy nad „zbiorową mądrością klasy robotniczej” przy opisach strajków w latach osiemdziesiątych. Nikt z samych robotników nie obruszył się wówczas na takie traktowanie, będące przecież bezpośrednim porównaniem do mrówek, czy termitów jako idei jednego organizmu rozproszonego, w którym pojedynczy osobnik jest tak głupi, jak to tylko możliwe.
1. Do Jana: Nie mogę zgodzić się ze stwierdzeniem, że stajemy się bezmyślnym plebsem. Jest znacznie gorzej – w znacznej większości jesteśmy bezmyślnym plebsem. Zgodnie z prawem Sturgeon'a (http://en.wikipedia.org/wiki/Sturgeon%27s_Law, jest tam też wersja rosyjska) „90% czegokolwiek to śmiecie”. Z głęboką przykrością muszę stwierdzić, że moim zdaniem, dotyczy to także społeczeństwa. W swojej masie nie wydaje się ono ani mądre, ani chętne do jakiegokolwiek doskonalenia się (już to intelektualnego, już to moralnego), zadowalając się chlaniem, paleniem (młodsi ćpaniem), oglądaniem pornografii i danych o motoryzacji (raczej mężczyźni), chłonięciem plotek o modzie i celebrytach różnej maści (raczej kobiety) i zdradzaniem się nawzajem w różnych konfiguracjach. Z tym, że w skali państwowej jest to, w sumie, zjawisko raczej pozytywne. Ile kłopotu może narobić ktoś, kto bierze się do zajęć, które go przerastają, bo jest nienawykły do posługiwania się jakimś narzędziem! Ile nieszczęść może z tego wyniknąć! Dotyczy to także owych 90% społeczeństwa nienawykłego zupełnie do używania mózgu. Świadczy to jednak jedynie o faktycznie istniejącej zbiorowej mądrości*) tych ludzi, którzy czują (bo przecież nie wywnioskowali), że naiwne próby używania własnego rozumu mogą ich wywieść na manowce i dlatego (pewnie podświadomie) starają się trwać w stanie szczęśliwej bezmyślności, dostarczając sobie takich rozrywek, jakie im dogadzają. Dlatego apele o budzenie się w takich osobnikach człowieczeństwa pozostanie wołaniem na puszczy, bo nie można obudzić czegoś, co nigdy nie zasnęło, gdyż nigdy nie istniało.
2. Do Arcadiiakg: Co do czytelnictwa – jeśli nawet 90% książek to barachło, to wciąż jest z czego wybierać, bo ma się do dyspozycji te 10%. Z tym, że nie ułatwia to życia i trzeba się będzie liczyć z konsekwencjami takiego wyboru ciągnącymi się przez całe lata. Każdy jest jednak kowalem własnego losu.
Pozdrawiam
*) trochę starsi powinni pamiętać zachwyty prasy nad „zbiorową mądrością klasy robotniczej” przy opisach strajków w latach osiemdziesiątych. Nikt z samych robotników nie obruszył się wówczas na takie traktowanie, będące przecież bezpośrednim porównaniem do mrówek, czy termitów jako idei jednego organizmu rozproszonego, w którym pojedynczy osobnik jest tak głupi, jak to tylko możliwe.
Ykpon
Re: Bunt papierowych maszyn.
Przeczytałem książeczkę o Konarskim, dziecka czasów saskich,
który zobaczywszy Europę, zrozumiał nędzę polskiego jezuickiego sarmatyzmu
i usiłował podźwignąć się z rodakami i ojczyzną z dna. Nie zdążył
Przed nami takie samo zadanie. Zaczynać trzeba od dzieci...
ale cóż: nie można otworzyć dziecku horyzontów szerszych niż mamy sami.
Konarski w Collegium Nobilium starał uformować młodych, odrywając ich od zdegenerowanego środowiska.
To pachnie hodowlą janczarów.
Alternatywą jest samorządność, od przedszkoli poczynając, organizacje społeczne, koła zainteresowań...
Taaaak, organizacje społeczne - gdyby potrafiły się wyrwać ze śmiertelnego uścisku biurokracji,
która rozrasta się - by bronić przed marnotrawstwem społecznego pieniądza,
bezwstydnie konsumując społeczny pieniądz, który mógłby służyć lepszym sprawom.
Biurokracja jest nierozerwalnie związana z cywilizacją, jest jej narzędziem -
i zarazem rakiem, rozwijającym się lawinowo, który ją zjada.
Ludność Polski nie jest społeczeństwem obywatelskim, zatraciła (może nigdy go nie miała?) instynkt państwowy.
Polski naród jest, mnóstwo polskojęzycznych z pełną gębą patriotycznych frazesów, niezdolnych do pracy dla państwa,
znaczy: DLA SIEBIE, W RAMACH STWORZONEGO PRZEZ SIEBIE ŁADU I DOBROBYTU.
który zobaczywszy Europę, zrozumiał nędzę polskiego jezuickiego sarmatyzmu
i usiłował podźwignąć się z rodakami i ojczyzną z dna. Nie zdążył
Przed nami takie samo zadanie. Zaczynać trzeba od dzieci...
ale cóż: nie można otworzyć dziecku horyzontów szerszych niż mamy sami.
Konarski w Collegium Nobilium starał uformować młodych, odrywając ich od zdegenerowanego środowiska.
To pachnie hodowlą janczarów.
Alternatywą jest samorządność, od przedszkoli poczynając, organizacje społeczne, koła zainteresowań...
Taaaak, organizacje społeczne - gdyby potrafiły się wyrwać ze śmiertelnego uścisku biurokracji,
która rozrasta się - by bronić przed marnotrawstwem społecznego pieniądza,
bezwstydnie konsumując społeczny pieniądz, który mógłby służyć lepszym sprawom.
Biurokracja jest nierozerwalnie związana z cywilizacją, jest jej narzędziem -
i zarazem rakiem, rozwijającym się lawinowo, który ją zjada.
Ludność Polski nie jest społeczeństwem obywatelskim, zatraciła (może nigdy go nie miała?) instynkt państwowy.
Polski naród jest, mnóstwo polskojęzycznych z pełną gębą patriotycznych frazesów, niezdolnych do pracy dla państwa,
znaczy: DLA SIEBIE, W RAMACH STWORZONEGO PRZEZ SIEBIE ŁADU I DOBROBYTU.
jan urbanik
Moje poglądy nie są jedynie słuszne, są za to moje jedyne.
Nie zależą one od koniunktury, a od stanu mojej świadomości.
Nie piszę wszystkiego, co wiem - piszę to, co uznaję za stosowne.
Moje poglądy nie są jedynie słuszne, są za to moje jedyne.
Nie zależą one od koniunktury, a od stanu mojej świadomości.
Nie piszę wszystkiego, co wiem - piszę to, co uznaję za stosowne.
Re: Bunt papierowych maszyn.
Chciałbym się mylić, jednak moja ocena możliwości pracy od podstaw jest dość pesymistyczna. Po to, by skrócić wywody postaram się rzecz ująć w punktach (z racji płci skupiłem się na młodzieży męskiej, niewiele wiedząc o trudach dojrzewania dziewcząt):
1. Młody człowiek bardzo chce być akceptowany. Zwłaszcza przez swoich, parę lat starszych, kolegów z podwórka (bo przecież nie rodziców – zabieganych albo pijanych, ani nauczycieli – nieudolnych albo, w najlepszym razie, wyraźnie ubogich). To oni wdrukują mu na zawsze takie wartości, jak to:
1.1. że {tu nazwa lokalnej drużyny} rules;
1.2. że kibiców {tu nazwa znienawidzonej drużyny} trzeba tępić;
1.3. co zawsze i wszędzie należy robić z policją;
1.4. co i gdzie należy policji wtykać;
1.5. że liczą się tylko: pieniądze, samochody i laski;
1.6. że tyrają / uczą się tylko głupki;
1.7. że chłopaki nie lubią: kapusiów, obcych, pedałów, przegiętych, ciot, asfaltów, czarnuchów, bambusów, żółtków, arabusów, pejsatych, ruskich, szwabów, pepików, żabojadów, makaroniarzy, jugoli i paru jeszcze innych rzeczy;
1.8. że nikomu nie wolno ufać;
1.9. że „Oni” zawsze zwykłego człowieka starają się oszukać, więc nie ma co się „Nimi” przejmować.
2. Inne autorytety (poza starszymi chłopakami z podwórka) prawie nie istnieją:
2.1. rodzice - nie mają zwykle czasu, a poza tym brak im wszelkich atrybutów powodzenia (kasa, bryka, wypasiony dom itd.);
2.2. nauczyciele – osobnicy w znacznej części spauperyzowani, zmuszeni do wyczyniania przedziwnych łamańców związanych z, perpetualną w zasadzie, reformą szkolnictwa, krytykowani przez wszystkich dookoła;
2.3. sportowcy – mają oczekiwane atrybuty (kasa, laski, fury...), ale zwykle nie są wcale przygotowani do tego, by stać się autorytetem, zbyt zajęci konsumpcją atrybutów;
2.4. księża (szeroko pojęta hierarchia kościelna) – zdumiewająco prędko zrażają do siebie podrastającą młodzież, najczęściej przy dużej obojętności rodziców i środowiska, kiedy jest już po komunii;
2.5. aktorzy i szansoniści – patrz sportowcy;
2.6. politycy – zorientowani wyłącznie na własną karierę chyba sami nie wierzą w to, że mogliby autorytetem zostać;
2.7. złodzieje i bandyci – posiadają dużą część atrybutów niezbędnych autorytetowi i zwykle cenią sobie szacunek środowiska, jednak kiedy czasem wpadną w ręce sprawiedliwości ich urok nieco blednie;
2.8. przełożony (w wojsku, pracy itd.) - choć pojedyncze przypadki mogą mieć miejsce, to generalnie sama myśl przyprawia o pusty śmiech.
3. Oderwanie od środowiska nie może zostać przeprowadzone na skalę masową, bo są, w końcu, prawa człowieka itd.
4. A skoro tak, to przy realnych autorytetach (p. 1, p. 2.7) i idolach (p. 2.3, p. 2.5) młodzież nie ma żadnej szansy, by stać się lepszą od swoich rodziców.
Pozdrawiam
1. Młody człowiek bardzo chce być akceptowany. Zwłaszcza przez swoich, parę lat starszych, kolegów z podwórka (bo przecież nie rodziców – zabieganych albo pijanych, ani nauczycieli – nieudolnych albo, w najlepszym razie, wyraźnie ubogich). To oni wdrukują mu na zawsze takie wartości, jak to:
1.1. że {tu nazwa lokalnej drużyny} rules;
1.2. że kibiców {tu nazwa znienawidzonej drużyny} trzeba tępić;
1.3. co zawsze i wszędzie należy robić z policją;
1.4. co i gdzie należy policji wtykać;
1.5. że liczą się tylko: pieniądze, samochody i laski;
1.6. że tyrają / uczą się tylko głupki;
1.7. że chłopaki nie lubią: kapusiów, obcych, pedałów, przegiętych, ciot, asfaltów, czarnuchów, bambusów, żółtków, arabusów, pejsatych, ruskich, szwabów, pepików, żabojadów, makaroniarzy, jugoli i paru jeszcze innych rzeczy;
1.8. że nikomu nie wolno ufać;
1.9. że „Oni” zawsze zwykłego człowieka starają się oszukać, więc nie ma co się „Nimi” przejmować.
2. Inne autorytety (poza starszymi chłopakami z podwórka) prawie nie istnieją:
2.1. rodzice - nie mają zwykle czasu, a poza tym brak im wszelkich atrybutów powodzenia (kasa, bryka, wypasiony dom itd.);
2.2. nauczyciele – osobnicy w znacznej części spauperyzowani, zmuszeni do wyczyniania przedziwnych łamańców związanych z, perpetualną w zasadzie, reformą szkolnictwa, krytykowani przez wszystkich dookoła;
2.3. sportowcy – mają oczekiwane atrybuty (kasa, laski, fury...), ale zwykle nie są wcale przygotowani do tego, by stać się autorytetem, zbyt zajęci konsumpcją atrybutów;
2.4. księża (szeroko pojęta hierarchia kościelna) – zdumiewająco prędko zrażają do siebie podrastającą młodzież, najczęściej przy dużej obojętności rodziców i środowiska, kiedy jest już po komunii;
2.5. aktorzy i szansoniści – patrz sportowcy;
2.6. politycy – zorientowani wyłącznie na własną karierę chyba sami nie wierzą w to, że mogliby autorytetem zostać;
2.7. złodzieje i bandyci – posiadają dużą część atrybutów niezbędnych autorytetowi i zwykle cenią sobie szacunek środowiska, jednak kiedy czasem wpadną w ręce sprawiedliwości ich urok nieco blednie;
2.8. przełożony (w wojsku, pracy itd.) - choć pojedyncze przypadki mogą mieć miejsce, to generalnie sama myśl przyprawia o pusty śmiech.
3. Oderwanie od środowiska nie może zostać przeprowadzone na skalę masową, bo są, w końcu, prawa człowieka itd.
4. A skoro tak, to przy realnych autorytetach (p. 1, p. 2.7) i idolach (p. 2.3, p. 2.5) młodzież nie ma żadnej szansy, by stać się lepszą od swoich rodziców.
Pozdrawiam
Ykpon
Re: Bunt papierowych maszyn.
//1.6. że tyrają / uczą się tylko głupki;//
Drogi Ykponie, pozwalam sobie przypomnieć komiks Andrzeja Mleczko z tygodnika "Szpilki" (mam nadzieję, że nikt nie weźmie mi tego za złe:), który podważa tę zasadę. Wręcz na odwrót - zachęca do pilnej pracy...
Drogi Ykponie, pozwalam sobie przypomnieć komiks Andrzeja Mleczko z tygodnika "Szpilki" (mam nadzieję, że nikt nie weźmie mi tego za złe:), który podważa tę zasadę. Wręcz na odwrót - zachęca do pilnej pracy...
Re: Bunt papierowych maszyn.
Ykpon - Ty chyba jesteś kuratorem sądowym:))
Re: Bunt papierowych maszyn.
Przyszło mi do głowy, ze skoro widzisz wokół siebie tyle złego, musisz nim być:) Pozdrawiam.
Who is online
Users browsing this forum: No registered users and 3 guests