Autor tych słów w dniu 5 lutego 1922 wyjechał służbowo do Baranowicz.
Niżej jego relacja świadka. Był wtedy młody.
(dr. Zygmunt Klukowski, lekarz ze Szczebrzeszyna, autor wspomnień)
”Oto przychodzi pociag bolszewicki z naszymi repatriantami do oznaczonego miejsca w polu. Tam czeka już, ale nie zawsze pociąg nasz, który ma wszystkich zabrać. Bolszewicy wyładowuja pociąg dość szybko i oddaja władzom polskim repatriantów zdrowych i chorych. Trupów nie oddają, ponieważ zmarłych zrzucają po drodze zaraz po śmierci. Zdarzało się często, że po wyładowaniu z pociągu bolszewickiego repatrianci musieli kilkanaście godzin oczekiwać naszego pociągu wprost na polu,
na silnym mrozie, pod gołym niebem. Tak i mój bratanek oczekiwał w polu całą noc.
Następnie, po wstępnych ceremoniach, pakują się repatrianci do naszego pociągu,
składającego się z wagonów towarowych, niestety nie zawsze opalanych.
I cóż się dzieje? Gdy przybywa taki pociąg z repatriantami do Baranowicz, gdzie wszyscy muszą przejść przez dezynfekcję, łaźnie, szczepienia itp., to wraz ze zdrowymi zdejmuje się za kazdym razem od kilkunastu do kilkudziesieciu trupów. Przez tych parę godzin jazdy od granicy do Baranowicz ludzie wycieńczeni do ostateczności zamarzają. I tak jest co dzień
Pośród repatriantów chorych bywa 20%. Ci idą do szpitala. Śmiertelność jest nie do uwierzenia. Dzisiaj na przykład pochowano osiemdziesięciu kulku ludzi, którzy zamarzli po drodze lub poumierali w barakach szpitalnych od chorób zakaźnych czy też z wycieńczenia. Na wagonach polskich napisy „Witajcie”. Przed paroma dniami poczas większego mrozu w jednym z takich wagonów ze szczeropolskim napisem znaleziono szesnaście trupów. Czasem w Baranowiczach, gdy pociąg przyjdzie w nocy i tych nedzarzy gdzieś na poczekaniu rozmieszczą w nieopalanych barakach, znajdują nad ranem zamarznietych w rozmaictych pozycjach – leżących, siedzących. Grzebanie zwłok odbywa się en masse, naturalnie bez trumien, sposobem, który mi niezmiernie przypomina zmiatanie szczoteczką zdechłych much ze stołu.
Prawie naprzeciw mojego domku odbywa się rejestracja. Przed niektórymi oknami budynku stoi tłum lub ogonek repatriantów. W oknach porobiono małe otwory, przez które repatrianci podają i otrzymują wszelkie dokumenty. Chodzi o to, żeby urzędnicy nie mieli żadnej styczności z repatriantami i dlatego siedzą wewnątrz ciepłego budynku,
a repatrianci po kilka godzin muszą wystawać na mrozie. (...)
Wszędzie panuje chaos. Urzędów i instytucji jest dużo. (...) Niestety, zadnego współdziałania nie można się dopatrzyć. Nawzajem się kłócą i dołki pod sobą kopią.”
Przepisał
jan urbanik
Titanic-Polska płynie, orkiestra gra, bracia Polacy doglądają pieczołowicie swoje lalki i szmatki.
Matka Boska Częstochowska i kilkadziesiąt innych czuwa.
Polska jakoś się ma. Mniej więcej tak, jak na to zasługujemy.
No, może - z łaski bożej - nieco lepiej niż na to zasługujemy.
nasza szlachetność narodowa
Moderators: Anonymous, jan, Moderatorzy
Who is online
Users browsing this forum: No registered users and 11 guests