W Sobkowie Zawistniczym, czyli w Polsce
Moderators: Anonymous, jan, Moderatorzy
W Sobkowie Zawistniczym, czyli w Polsce
http://tygodnik.onet.pl/0,56540,klej,komentarz.html
Niżej cytuję felieton z TP, który jest zgodny z mymi doświadczeniami.
Dwa fragmenty pogrubiłem. Konkluzję, czyli fragment końcowy rozszerzę:
SPOŁECZEŃSTWO JUŻ JEST ROZKLEJONE,
zbiega się tylko TŁUMEM na żałoby i parady, i na dziękowania Bogu, i na proszenia o łaskę...
SPOŁECZEŃSTWA (polskiego) NIE MA. JEST LUDNOŚĆ POLSKI.
jan urbanik
Klej
W pomaganiu najtrudniejsze jest poczucie osamotnienia – usłyszałem od kogoś, kto działalności na rzecz innych poświęcił swoje życie. „Owszem, nie brakuje podziwiających, nie brakuje nawet takich, którzy dadzą pieniądze. Ale na stałe zainteresowanie trudno liczyć. Takich, którzy gotowi są zaangażować się w coś na dłużej, jest niewielu; jeśli to nie będzie ich praca, odejdą z dnia na dzień, nawet bez pożegnania”.
Zobacz także:
* Nr 50 (3205) 12 grudnia 2010
W listopadzie Stowarzyszenie Klon/Jawor po raz kolejny badało zaangażowanie społeczne Polaków. 16 proc. badanych zadeklarowało, że w ciągu ostatniego roku pracowało wolontarystycznie. „Daje to powody do ostrożnego optymizmu”, piszą autorzy raportu, „po wyraźnym spadku zaangażowania, który zaobserwowaliśmy przed trzema laty, odsetek osób decydujących się na poświęcenie swojego czasu i pracy na rzecz organizacji społecznych i grup nieformalnych ponownie zaczął rosnąć”.
Pojęcie wolontariatu ma w tych badaniach bardzo szeroki zakres. Z deklaracji wynika, że najwięcej wolontariuszy gromadzi od lat Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy, organizacje ratownicze (jak Ochotnicza Straż Pożarna czy GOPR), a także organizacje skupiające się na edukacji lub opiece nad dziećmi i młodzieżą, w tym m.in. komitety rodzicielskie. Każdy, kto ma dzieci w wieku szkolnym, wie, że akces do komitetu rodzicielskiego jest tylko w połowie dobrowolny. „Proszę państwa, bardzo mi przykro, ale nie wyjdziemy stąd, dopóki ktoś się nie zgłosi”, mówi na pierwszym zebraniu z rodzicami pani wychowawczyni i cierpliwie czeka na wyłonienie się trójki klasowej. I trójka się wyłania, nie ma wyjścia, ktoś zawsze pęknie, za co zresztą nagrodzony zostanie wdzięcznością pozostałych. Nie widać w tym jednak entuzjazmu, jaki towarzyszyć powinien wolontariuszom; do istoty wolontariatu należy wszak podejmowanie „zadań, których nikt nie rozwiąże w sposób tak bezinteresowny, z tak silną i altruistyczną motywacją” (Gianfranco Bettin). Zresztą cytowane badania odnotowują przypadki takiej „wymuszonej dobrowolności”. Na pytanie o motywacje część wolontariuszy odpowiada, że pomaga, bo... nie potrafi odmówić. Dotyczy to szczególnie osób w wieku 26-45 lat, głównie kobiet.
Badania potwierdzają też systematyczny spadek liczby osób angażujących się bezinteresownie w działalność organizacji i ruchów religijnych („Gazeta Wyborcza” omówieniu raportu nadała nawet tytuł „Wolontariusze odeszli od Kościoła”). Jest to kolejny sygnał, że polska religijność potrzebuje nowego impulsu. Widzę to zresztą na własnym podwórku; „Wiara i Światło”, ruch, w którym jestem od prawie ćwierć wieku, skupiony wokół osób z niepełnosprawnością intelektualną, przeżywa odpływ młodych wolontariuszy. Ściślej: nie ma przypływu, a ci, którzy się pojawiają, na ogół są zaangażowani również w inne działania. Widzę kryzys towarzyszenia; młodzi ludzie chętnie wybierają akcje pomocowe, ale nie chcą deklarować, czy będą skłonni pomóc komuś – być z kimś – także jutro i pojutrze. A przecież ludzie potrzebujący pomocy lub choćby kontaktu nie żyją tylko od akcji do akcji.
Jeżeli nad czymś trzeba pracować, to właśnie nad tym: stałością, konsekwencją, zdolnością do zobowiązań. „Prawdą chrześcijaństwa”, mówił przed laty Tischner, „jest człowiek, na którym można polegać”. Taki człowiek jest jak klej, który spaja rozmaite elementy. Im bardziej samotni będą „samotnicy”, którzy chcą coś zrobić, tym większe prawdopodobieństwo, że pomaganie stanie się domeną instytucji, a społeczeństwo zacznie się rozklejać.
Wojciech Bonowicz
Wojciech Bonowicz
WOJCIECH BONOWICZ jest poetą i publicystą oraz felietonistą „Tygodnika Powszechnego”, z którym współpracuje od wielu lat.
Niżej cytuję felieton z TP, który jest zgodny z mymi doświadczeniami.
Dwa fragmenty pogrubiłem. Konkluzję, czyli fragment końcowy rozszerzę:
SPOŁECZEŃSTWO JUŻ JEST ROZKLEJONE,
zbiega się tylko TŁUMEM na żałoby i parady, i na dziękowania Bogu, i na proszenia o łaskę...
SPOŁECZEŃSTWA (polskiego) NIE MA. JEST LUDNOŚĆ POLSKI.
jan urbanik
Klej
W pomaganiu najtrudniejsze jest poczucie osamotnienia – usłyszałem od kogoś, kto działalności na rzecz innych poświęcił swoje życie. „Owszem, nie brakuje podziwiających, nie brakuje nawet takich, którzy dadzą pieniądze. Ale na stałe zainteresowanie trudno liczyć. Takich, którzy gotowi są zaangażować się w coś na dłużej, jest niewielu; jeśli to nie będzie ich praca, odejdą z dnia na dzień, nawet bez pożegnania”.
Zobacz także:
* Nr 50 (3205) 12 grudnia 2010
W listopadzie Stowarzyszenie Klon/Jawor po raz kolejny badało zaangażowanie społeczne Polaków. 16 proc. badanych zadeklarowało, że w ciągu ostatniego roku pracowało wolontarystycznie. „Daje to powody do ostrożnego optymizmu”, piszą autorzy raportu, „po wyraźnym spadku zaangażowania, który zaobserwowaliśmy przed trzema laty, odsetek osób decydujących się na poświęcenie swojego czasu i pracy na rzecz organizacji społecznych i grup nieformalnych ponownie zaczął rosnąć”.
Pojęcie wolontariatu ma w tych badaniach bardzo szeroki zakres. Z deklaracji wynika, że najwięcej wolontariuszy gromadzi od lat Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy, organizacje ratownicze (jak Ochotnicza Straż Pożarna czy GOPR), a także organizacje skupiające się na edukacji lub opiece nad dziećmi i młodzieżą, w tym m.in. komitety rodzicielskie. Każdy, kto ma dzieci w wieku szkolnym, wie, że akces do komitetu rodzicielskiego jest tylko w połowie dobrowolny. „Proszę państwa, bardzo mi przykro, ale nie wyjdziemy stąd, dopóki ktoś się nie zgłosi”, mówi na pierwszym zebraniu z rodzicami pani wychowawczyni i cierpliwie czeka na wyłonienie się trójki klasowej. I trójka się wyłania, nie ma wyjścia, ktoś zawsze pęknie, za co zresztą nagrodzony zostanie wdzięcznością pozostałych. Nie widać w tym jednak entuzjazmu, jaki towarzyszyć powinien wolontariuszom; do istoty wolontariatu należy wszak podejmowanie „zadań, których nikt nie rozwiąże w sposób tak bezinteresowny, z tak silną i altruistyczną motywacją” (Gianfranco Bettin). Zresztą cytowane badania odnotowują przypadki takiej „wymuszonej dobrowolności”. Na pytanie o motywacje część wolontariuszy odpowiada, że pomaga, bo... nie potrafi odmówić. Dotyczy to szczególnie osób w wieku 26-45 lat, głównie kobiet.
Badania potwierdzają też systematyczny spadek liczby osób angażujących się bezinteresownie w działalność organizacji i ruchów religijnych („Gazeta Wyborcza” omówieniu raportu nadała nawet tytuł „Wolontariusze odeszli od Kościoła”). Jest to kolejny sygnał, że polska religijność potrzebuje nowego impulsu. Widzę to zresztą na własnym podwórku; „Wiara i Światło”, ruch, w którym jestem od prawie ćwierć wieku, skupiony wokół osób z niepełnosprawnością intelektualną, przeżywa odpływ młodych wolontariuszy. Ściślej: nie ma przypływu, a ci, którzy się pojawiają, na ogół są zaangażowani również w inne działania. Widzę kryzys towarzyszenia; młodzi ludzie chętnie wybierają akcje pomocowe, ale nie chcą deklarować, czy będą skłonni pomóc komuś – być z kimś – także jutro i pojutrze. A przecież ludzie potrzebujący pomocy lub choćby kontaktu nie żyją tylko od akcji do akcji.
Jeżeli nad czymś trzeba pracować, to właśnie nad tym: stałością, konsekwencją, zdolnością do zobowiązań. „Prawdą chrześcijaństwa”, mówił przed laty Tischner, „jest człowiek, na którym można polegać”. Taki człowiek jest jak klej, który spaja rozmaite elementy. Im bardziej samotni będą „samotnicy”, którzy chcą coś zrobić, tym większe prawdopodobieństwo, że pomaganie stanie się domeną instytucji, a społeczeństwo zacznie się rozklejać.
Wojciech Bonowicz
Wojciech Bonowicz
WOJCIECH BONOWICZ jest poetą i publicystą oraz felietonistą „Tygodnika Powszechnego”, z którym współpracuje od wielu lat.
jan urbanik
Moje poglądy nie są jedynie słuszne, są za to moje jedyne.
Nie zależą one od koniunktury, a od stanu mojej świadomości.
Nie piszę wszystkiego, co wiem - piszę to, co uznaję za stosowne.
Moje poglądy nie są jedynie słuszne, są za to moje jedyne.
Nie zależą one od koniunktury, a od stanu mojej świadomości.
Nie piszę wszystkiego, co wiem - piszę to, co uznaję za stosowne.
Czemu obrażasz Polskę nazwą "Sobków Zawistniczy"?
Może to TY masz w swoim otoczeniu sobków
i zawistników, a inni ludzie niekoniecznie?
Co do rzekomego "rozklejenia", ja bym
zapytał się np. Caritasu, ile otrzymuje
wsparcia od zwykłych ludzi (bez hec
medialnych WOŚP-u), darujących
przysłowiowy "grosz do grosza"
na pomaganie innym...
Może to TY masz w swoim otoczeniu sobków
i zawistników, a inni ludzie niekoniecznie?
Co do rzekomego "rozklejenia", ja bym
zapytał się np. Caritasu, ile otrzymuje
wsparcia od zwykłych ludzi (bez hec
medialnych WOŚP-u), darujących
przysłowiowy "grosz do grosza"
na pomaganie innym...
Miarą naszej wartości nie są
nasze bajdurzenia o miłości ojczyzny,
zloty, stypy, pielgrzymki, akademie ku czci, nadymanie się i obrażanie.
Miarą naszej wartości jest stan naszego państwa:
poziom szkolnictwa, oświaty, nauki, służby zdrowia, wymiaru sprawiedliwości,
poziom emigracji, stan dróg, praworządność, moralność dzieci...
Miarą naszej wartości jest nasza PRACA społecznie użyteczna,
dobrze nakierowana, perfekcyjnie wykonana, która może odmienić nasze państwo
na takie, w którym chciałoby się żyć.
nasze bajdurzenia o miłości ojczyzny,
zloty, stypy, pielgrzymki, akademie ku czci, nadymanie się i obrażanie.
Miarą naszej wartości jest stan naszego państwa:
poziom szkolnictwa, oświaty, nauki, służby zdrowia, wymiaru sprawiedliwości,
poziom emigracji, stan dróg, praworządność, moralność dzieci...
Miarą naszej wartości jest nasza PRACA społecznie użyteczna,
dobrze nakierowana, perfekcyjnie wykonana, która może odmienić nasze państwo
na takie, w którym chciałoby się żyć.
jan urbanik
Moje poglądy nie są jedynie słuszne, są za to moje jedyne.
Nie zależą one od koniunktury, a od stanu mojej świadomości.
Nie piszę wszystkiego, co wiem - piszę to, co uznaję za stosowne.
Moje poglądy nie są jedynie słuszne, są za to moje jedyne.
Nie zależą one od koniunktury, a od stanu mojej świadomości.
Nie piszę wszystkiego, co wiem - piszę to, co uznaję za stosowne.
Toteż Caritas nic nie "bajdurzy", tylko
robi co może w oparciu o społeczną solidarność.
Wątpię (już o tym pisałem), czy to państwo jest "nasze",
tzn. czy po roku 1989-tym Polacy stali się podmiotem w Polsce...
Ja chcę żyć W NASZYM KRAJU bez względu na to, jaki jest
stan "naszego" państwa - tym się właśnie różni
przynależność narodowa od państwowej.
robi co może w oparciu o społeczną solidarność.
Wątpię (już o tym pisałem), czy to państwo jest "nasze",
tzn. czy po roku 1989-tym Polacy stali się podmiotem w Polsce...
Ja chcę żyć W NASZYM KRAJU bez względu na to, jaki jest
stan "naszego" państwa - tym się właśnie różni
przynależność narodowa od państwowej.
//Wątpię (już o tym pisałem), czy to państwo jest "nasze",
tzn. czy po roku 1989-tym Polacy stali się podmiotem w Polsce...
Ja chcę żyć W NASZYM KRAJU bez względu na to, jaki jest
stan "naszego" państwa - tym się właśnie różni przynależność narodowa od państwowej.//
Tylko MY możemy spowodować, że państwo będzie NASZE,
jeśli będziemy leniwi, gnuśni, zawistni - czyli po prostu GŁUPI, jeśli będziemy czekać
na boskie zmiłowanie albo na jakichś ICH, co za nas coś zrobią, co nam coś dadzą -
to nam dadzą - w dupę. Będziemy śmiesznym skansenem.
Jeśli będziemy stadem baranów, to zawsze znajdzie się ktoś, kto nas ostrzyże.
tzn. czy po roku 1989-tym Polacy stali się podmiotem w Polsce...
Ja chcę żyć W NASZYM KRAJU bez względu na to, jaki jest
stan "naszego" państwa - tym się właśnie różni przynależność narodowa od państwowej.//
Tylko MY możemy spowodować, że państwo będzie NASZE,
jeśli będziemy leniwi, gnuśni, zawistni - czyli po prostu GŁUPI, jeśli będziemy czekać
na boskie zmiłowanie albo na jakichś ICH, co za nas coś zrobią, co nam coś dadzą -
to nam dadzą - w dupę. Będziemy śmiesznym skansenem.
Jeśli będziemy stadem baranów, to zawsze znajdzie się ktoś, kto nas ostrzyże.
jan urbanik
Moje poglądy nie są jedynie słuszne, są za to moje jedyne.
Nie zależą one od koniunktury, a od stanu mojej świadomości.
Nie piszę wszystkiego, co wiem - piszę to, co uznaję za stosowne.
Moje poglądy nie są jedynie słuszne, są za to moje jedyne.
Nie zależą one od koniunktury, a od stanu mojej świadomości.
Nie piszę wszystkiego, co wiem - piszę to, co uznaję za stosowne.
Who is online
Users browsing this forum: No registered users and 4 guests