Co warta jest ludność z dorzecza Odry i Wisły? - czyli MY
Moderators: Anonymous, jan, Moderatorzy
Co warta jest ludność z dorzecza Odry i Wisły? - czyli MY
Co warta jest ludność z dorzecza Odry i Wisły? - czyli MY
Popularni medianci, często uchodzący za mądrych, lansują tezę, którą sami wyznają i praktykują,
że jedynym motorem poczynań polityków
jest wyścig szczurów o prestiż, władzę, pieniądze i samicę-samca.
Nie lekceważę tych czynników, bowiem polityk bez społecznego prestiżu to zero,
ale medialna popularność różnych gładkich przygłupów i gadów to nie prestiż!
Bieda w tym, że przygłupy z elektoratu wybierają medialnych przygłupów - i wszyscy mamy za swoje.
Państwo to nie cyrk, który ma bawić publiczność, to sprawa życia i śmierci narodu,
media zamiast poważnych debat obywatelskich urządzają marne spektakle,
w której produkuje się polityczna menażeria, zadowolone z siebie partyjniackie błazeństwo,
ku uciesze widownianej gawiedzi.
W głupstwie, błazenadzie, tanim populizmie, graniu na najniższych instynktach
prym wiedzie PiS i jego odpryski oraz Radio Maryja i Solidarność, która i po Śniadku jest niewiele warta.
Inne związki zawodowe też są egoistyczne, populistyczne i prymitywne;
działacze związkowi to, w znaczącej części, mocne pyski i marne główki.
Państwo dysponuje środkami które złupiło z obywateli,
a inaczej być nie może, jeśli się nie jest naftowym szejkanatem.
Dziadostwo polskie pozbyło się własnego majątku i jest igraszką w rękach kapitału spekulacyjnego
i ponadnarodowych korporacji, dla których największą wartością jest zysk akcjonariuszy.
Los tubylczej ludności nie jest raczej przedmiotem ich troski.
Media, media - jakość mediów, publicznych mediów -
jak wyrugować z nich przygłupów i nawiedzonych?, jak wprowadzić tam ludzi sprawnych i roztropnych?
jak je ukierunkować na lepsze dzieci i młodzieży chowanie, na odpowiedzialną obywatelską debatę,
na godną rozrywkę, jak pozbyć się ogłupiającej reklamy?
Czy na dobre publiczne media stać naród znad Odry i Wisły?
Wątpię. Nieobywatelski my naród. My - ludność polskojęzyczna.
Popularni medianci, często uchodzący za mądrych, lansują tezę, którą sami wyznają i praktykują,
że jedynym motorem poczynań polityków
jest wyścig szczurów o prestiż, władzę, pieniądze i samicę-samca.
Nie lekceważę tych czynników, bowiem polityk bez społecznego prestiżu to zero,
ale medialna popularność różnych gładkich przygłupów i gadów to nie prestiż!
Bieda w tym, że przygłupy z elektoratu wybierają medialnych przygłupów - i wszyscy mamy za swoje.
Państwo to nie cyrk, który ma bawić publiczność, to sprawa życia i śmierci narodu,
media zamiast poważnych debat obywatelskich urządzają marne spektakle,
w której produkuje się polityczna menażeria, zadowolone z siebie partyjniackie błazeństwo,
ku uciesze widownianej gawiedzi.
W głupstwie, błazenadzie, tanim populizmie, graniu na najniższych instynktach
prym wiedzie PiS i jego odpryski oraz Radio Maryja i Solidarność, która i po Śniadku jest niewiele warta.
Inne związki zawodowe też są egoistyczne, populistyczne i prymitywne;
działacze związkowi to, w znaczącej części, mocne pyski i marne główki.
Państwo dysponuje środkami które złupiło z obywateli,
a inaczej być nie może, jeśli się nie jest naftowym szejkanatem.
Dziadostwo polskie pozbyło się własnego majątku i jest igraszką w rękach kapitału spekulacyjnego
i ponadnarodowych korporacji, dla których największą wartością jest zysk akcjonariuszy.
Los tubylczej ludności nie jest raczej przedmiotem ich troski.
Media, media - jakość mediów, publicznych mediów -
jak wyrugować z nich przygłupów i nawiedzonych?, jak wprowadzić tam ludzi sprawnych i roztropnych?
jak je ukierunkować na lepsze dzieci i młodzieży chowanie, na odpowiedzialną obywatelską debatę,
na godną rozrywkę, jak pozbyć się ogłupiającej reklamy?
Czy na dobre publiczne media stać naród znad Odry i Wisły?
Wątpię. Nieobywatelski my naród. My - ludność polskojęzyczna.
jan urbanik
Moje poglądy nie są jedynie słuszne, są za to moje jedyne.
Nie zależą one od koniunktury, a od stanu mojej świadomości.
Nie piszę wszystkiego, co wiem - piszę to, co uznaję za stosowne.
Moje poglądy nie są jedynie słuszne, są za to moje jedyne.
Nie zależą one od koniunktury, a od stanu mojej świadomości.
Nie piszę wszystkiego, co wiem - piszę to, co uznaję za stosowne.
Re: Co warta jest ludność z dorzecza Odry i Wisły? - czyli M
TYLKO U NAS!!!:
==============
Celebrytka Y bez majtek!
Celebrytka X po raz pierwszy w majtkach!
Celebryta Z może dziewięć razy!
Jak mieszka celebryta W ze swoją ósmą żoną?
Znana aktorka pokazała biust!
Dziwne - znany aktor niczego jeszcze w tym tygodniu nie pokazał!
Chce sprzedać swój pierwszy raz za milion dolarów!
Miała 340 kochanków!
Obcięła mu nożyczkami pod prysznicem!
Tak mniej więcej wyglądają strony gazet czytanych w Polsce. Te parę tytułów, które ogniskują się na innych tematach, to, nie oszukujmy się, mniejszość. A już w sieci, gdzie nie trzeba czytać (trudne), tylko można spokojnie oglądać, widać całą prawdę. Polacy temu się przyglądają, co ich interesuje. A interesuje ich głównie nowoczesna wersja przyśpiewek ludowych, których tematyka w osiemdziesięciu procentach przypadków koncentrowała się na igraszkach na sianie. To niby jeszcze nic złego, ale chciałoby się, żeby czasem wychylili nos poza erotyczne opłotki.
Media muszą na siebie zarobić, więc stają się jednymi wielkimi igrzyskami. Przecież i tak prawie nikt z przypadkiem oglądających przez chwilę „debatę” nie myśli, tylko cieszy się, gdy zrozumie, że jeden w krawacie obraził śmiertelnie drugiego w krawacie, bo tamten wspominał coś o sądzie. Jeżeli w ogóle coś zrozumie.
Dlatego złamywanie rąk nad poziomem mediów jest rzeczą szlachetną, choć bez przyszłości – ludzie znajdują tam przecież to, czego szukają, łatwo dając się zmanipulować i dobrowolnie wywieść w maliny. Media są zwierciadłem naszego społeczeństwa, jego potrzeb i marzeń. Głupimi rządzi się łatwiej. Co więcej – ci głupi wydają się ze swego stanu całkiem zadowoleni, a jedyne, czego by zwykle chcieli, to większej ilości pieniędzy, w czym stają się podobni do mądrych.
Uważam też (choć z bólem), że – zarówno autor tego wątku, jak i ja sam – jesteśmy marginesem społeczeństwa, bo każdy wie, co to jest margines: to ta część, która jest wyraźnie mniejsza, a większość uważa, że wcale jej nie potrzebuje.
Pozdrawiam
==============
Celebrytka Y bez majtek!
Celebrytka X po raz pierwszy w majtkach!
Celebryta Z może dziewięć razy!
Jak mieszka celebryta W ze swoją ósmą żoną?
Znana aktorka pokazała biust!
Dziwne - znany aktor niczego jeszcze w tym tygodniu nie pokazał!
Chce sprzedać swój pierwszy raz za milion dolarów!
Miała 340 kochanków!
Obcięła mu nożyczkami pod prysznicem!
Tak mniej więcej wyglądają strony gazet czytanych w Polsce. Te parę tytułów, które ogniskują się na innych tematach, to, nie oszukujmy się, mniejszość. A już w sieci, gdzie nie trzeba czytać (trudne), tylko można spokojnie oglądać, widać całą prawdę. Polacy temu się przyglądają, co ich interesuje. A interesuje ich głównie nowoczesna wersja przyśpiewek ludowych, których tematyka w osiemdziesięciu procentach przypadków koncentrowała się na igraszkach na sianie. To niby jeszcze nic złego, ale chciałoby się, żeby czasem wychylili nos poza erotyczne opłotki.
Media muszą na siebie zarobić, więc stają się jednymi wielkimi igrzyskami. Przecież i tak prawie nikt z przypadkiem oglądających przez chwilę „debatę” nie myśli, tylko cieszy się, gdy zrozumie, że jeden w krawacie obraził śmiertelnie drugiego w krawacie, bo tamten wspominał coś o sądzie. Jeżeli w ogóle coś zrozumie.
Dlatego złamywanie rąk nad poziomem mediów jest rzeczą szlachetną, choć bez przyszłości – ludzie znajdują tam przecież to, czego szukają, łatwo dając się zmanipulować i dobrowolnie wywieść w maliny. Media są zwierciadłem naszego społeczeństwa, jego potrzeb i marzeń. Głupimi rządzi się łatwiej. Co więcej – ci głupi wydają się ze swego stanu całkiem zadowoleni, a jedyne, czego by zwykle chcieli, to większej ilości pieniędzy, w czym stają się podobni do mądrych.
Uważam też (choć z bólem), że – zarówno autor tego wątku, jak i ja sam – jesteśmy marginesem społeczeństwa, bo każdy wie, co to jest margines: to ta część, która jest wyraźnie mniejsza, a większość uważa, że wcale jej nie potrzebuje.
Pozdrawiam
Ykpon
Re: Co warta jest ludność z dorzecza Odry i Wisły? - czyli M
Jak widzę różne czytamy gazety, każdy ma wolną wolę i czyta co mu bliższe sercu. Osobiście nie czytuję tytułów, które są skrajne w swym przekazie. Uważam, że obecnie jest na rynku wiele ciekawych gazet, które nie przekazują plotek z życia celebrytów czy polityków i są ciekawe. Trzeba tylko otworzyć szerzej oczy. Jak widzę, nie należę do marginesu:) Polacy są różni, w różnych rejonach kraju. Na południu Polski, gdzie od długiego czasu przebywam, poznałem całą masę ludzi żywych, w moim języku, to ludzie, którzy mają jakieś cele w życiu, do których dążą i mimo przeszkód , po upadku wstają, idą dalej. Nie płaczą nad rozlanym mlekiem. Tak jest na południu, nie obserwowałem takich zachowań w trójmieście, w którym mieszkałem do lat 90. Tu, jak pamiętam postawa roszczeniowa była na pierwszym miejscu.
Re: Co warta jest ludność z dorzecza Odry i Wisły? - czyli M
Frapujące. Może jakieś przykłady tej roszczeniowej postawy Polaków północnych? Domagali się wypłaty poborów, czy jak?
Pozdrawiam
Pozdrawiam
Ykpon
Re: Co warta jest ludność z dorzecza Odry i Wisły? - czyli M
Mam na myśli postawę życiową. Nie mam pracy, bo to wina państwa. Samozatrudnienie w latach osiemdziesiątych w miejscu, gdzie mieszkam było normą. Ludzie są bardziej zaradni, otwarci, jakby nie mieli duszy słowiańskiej:) bez obrazy:)
- Adam Zwoiński
- Członek Stowrzyszenia
- Posts: 205
- Joined: Tue Jun 15, 2010 4:01 pm
Re: Co warta jest ludność z dorzecza Odry i Wisły? - czyli M
Ja mam krytyczne zdanie o samozatrudnieniu, sam to przechodziłem. Nasze, " przyjazne obywatelowi " polskie państwo stara się tłumić aktywność Polaków w tej materii.
Z polskiej krwi zrodzony, polskie serce noszę. Wiara Katolicka i Duma Narodowa to moja siła
Re: Co warta jest ludność z dorzecza Odry i Wisły? - czyli M
Zgadzam się z Tobą, chociaż może nie stara, a nie robi nic, by sytuację zmienić. Samozatrudnienie, jako forma pracy u kogoś, jest ucieczką przedsiębiorcy przed ZUS i innymi służbami, gotowymi do akcji:) Może moje chwalenie południa, wzięło się stąd, że mieszkając na Stogach, nawet przez myśli mi nie przeszło, by otworzyć jakąkolwiek firmę. Tu, na południu nawet miałem firmę , która zajmowała się instalatorstwem elektrycznym, jednoosobową, ale jednak:) Koledzy nauczyli mnie poruszania się w gąszczu administracyjnym. Dziś obserwuję, że pracownicy US, młodego pokolenia, podchodzą inaczej niż starsi koledzy do płatnika. Jednak mają w rękach przepisy, którymi są w stanie każdego zniszczyć. Administracja wciąż górą!
Who is online
Users browsing this forum: No registered users and 3 guests