Piotr Knasiecki - Twórczość
Moderators: Anonymous, jan, Moderatorzy
Jarmarczny handełes, choć przywykł handlować starzyzną, nie spojrzałby nawet na politurowane na "wysoki połysk" radio, którego słuchasz, jak sądzę, całymi dniami i pod wieczór. Poszedłbym o zakład w sprawie częstotliwości ustawionej niejako na stałe
Chyba się jej domyślam. Szopka zaś, z której naśmiewał się świat, nie miała bożonarodzeniowej konotacji, nie uczyniono jej również z toruńskich pierników ku chwale Twojej ulubionej rozgłośni radiowej. Szopką była trwająca tygodniami okupacja centrum europejskiej stolicy przez garstkę rozhisteryzowanych tetryków, przy pełnej aprobacie kleru i milczącej zgodzie nowowybranej władzy. Wiesz o tym dobrze, choć brakuje Tobie nieco otrzeźwienia. Tego ostatniego życzę Ci w Nowym, nadchodzącym Roku 2011. Jeśli zaś, snując się po krakowskim przedmieściu, cień dostrzeżesz, schyl głowę i wtul ją w ramiona. Może to być, nadlatujący znienacka, kolejny już słoik z fekaliami...
-
Fordor
„Śmierć czterdziestolatka czyli nieznośne kłucie w lewym boku”
Może jeszcze nie pora może zda ci się tylko
Że jej cień znów widziałeś obok swego przed chwilką
Tyle razy cię ścigał by na koniec odpuścić
Byś swój krzyż dalej dźwigał czując w kroczu jej uścisk
To ukłucie nad ranem z lewej strony od mostka
Że to zawał był pierwszy? To diagnoza zbyt prosta
Pewnie grypie uciekłeś z łóżka nieco przedwcześnie
Teraz się przy goleniu przypomniała boleśnie
A te bóle wątroby? Myślisz może że marskość
Ma być karą zbyt srogą za fantazję ułańską
Skrzynki whisky i grappy i za tamte trzy czwarte
Opróżnione w jednostce gdy trzymałeś w niej wartę?
Za te wódki przy kartach za twą słabość do chmielu
I za wino wypite na twym własnym weselu?
(Po północy już tylko woda stała na stołach
„Czy na sali jest Jezus?!” – ktoś dowcipny zawołał)
Myślisz może że nie wiem? Znów badałeś dno oka
Regularnie się budzisz kiedy noc wciąż głęboka
I wpatrując się w sufit słuchasz swego oddechu
Myśląc żeś o tej porze kiedyś taplał się w grzechu
Wczoraj auto na mrozie zapychałeś sąsiadce
Potem aż przez minutę łomotało ci w klatce
Lecz to jeszcze nie pora jeszcze trochę pociągniesz
Ciągle świeci pustkami twa galeria osiągnięć
Mimo domu pod dachem mimo drzewa w ogrodzie
Nie! Nie wspomnę o synu – ciągle mógłbyś go spłodzić
Czy to jednak istotne? Ważne zdrowie choć w kratkę
Walnij bracie kielicha pod wieczorną herbatkę
Nogi unieś wysoko (naczyniowiec tak radzi)
Potem śnij – sen z pewnością twoje lica wygładzi
Rano będziesz jak rekrut przed poranną zaprawą
Nawet jeśli w pośpiechu znów oblejesz się kawą
Gdy u dnia jednak schyłku znów ta myśl cię dopadnie
Że to również Twój schyłek albo zgoła dosadniej
Może ulgę poczujesz wspominając me słowa:
Ona zabrać cię jeszcze nie jest nadal gotowa
Ma roboty po pachy macha kosą jak siepacz
Jakby spiesząc przed deszczem żęła jęczmień lub rzepak
Łypie okiem na ciebie ale kosi z przymusu
Tych co żyjąc zbyt długo uszczknąć chcieliby z ZUS-u
Piotr Knasiecki, 28.12.2010
Może jeszcze nie pora może zda ci się tylko
Że jej cień znów widziałeś obok swego przed chwilką
Tyle razy cię ścigał by na koniec odpuścić
Byś swój krzyż dalej dźwigał czując w kroczu jej uścisk
To ukłucie nad ranem z lewej strony od mostka
Że to zawał był pierwszy? To diagnoza zbyt prosta
Pewnie grypie uciekłeś z łóżka nieco przedwcześnie
Teraz się przy goleniu przypomniała boleśnie
A te bóle wątroby? Myślisz może że marskość
Ma być karą zbyt srogą za fantazję ułańską
Skrzynki whisky i grappy i za tamte trzy czwarte
Opróżnione w jednostce gdy trzymałeś w niej wartę?
Za te wódki przy kartach za twą słabość do chmielu
I za wino wypite na twym własnym weselu?
(Po północy już tylko woda stała na stołach
„Czy na sali jest Jezus?!” – ktoś dowcipny zawołał)
Myślisz może że nie wiem? Znów badałeś dno oka
Regularnie się budzisz kiedy noc wciąż głęboka
I wpatrując się w sufit słuchasz swego oddechu
Myśląc żeś o tej porze kiedyś taplał się w grzechu
Wczoraj auto na mrozie zapychałeś sąsiadce
Potem aż przez minutę łomotało ci w klatce
Lecz to jeszcze nie pora jeszcze trochę pociągniesz
Ciągle świeci pustkami twa galeria osiągnięć
Mimo domu pod dachem mimo drzewa w ogrodzie
Nie! Nie wspomnę o synu – ciągle mógłbyś go spłodzić
Czy to jednak istotne? Ważne zdrowie choć w kratkę
Walnij bracie kielicha pod wieczorną herbatkę
Nogi unieś wysoko (naczyniowiec tak radzi)
Potem śnij – sen z pewnością twoje lica wygładzi
Rano będziesz jak rekrut przed poranną zaprawą
Nawet jeśli w pośpiechu znów oblejesz się kawą
Gdy u dnia jednak schyłku znów ta myśl cię dopadnie
Że to również Twój schyłek albo zgoła dosadniej
Może ulgę poczujesz wspominając me słowa:
Ona zabrać cię jeszcze nie jest nadal gotowa
Ma roboty po pachy macha kosą jak siepacz
Jakby spiesząc przed deszczem żęła jęczmień lub rzepak
Łypie okiem na ciebie ale kosi z przymusu
Tych co żyjąc zbyt długo uszczknąć chcieliby z ZUS-u
Piotr Knasiecki, 28.12.2010
NIE MASZ POJĘCIA O TYM, JAKICH ROZGŁOŚNI SŁUCHAM,lungo wrote: ...radio, którego słuchasz, jak sądzę,...
Poszedłbym o zakład w sprawie częstotliwości ustawionej niejako na stałe
Chyba się jej domyślam.
...ku chwale Twojej ulubionej rozgłośni radiowej...
więc nie wypisuj głupot, "psychologu" od siedmiu boleści...
Macieju, Twoja frazeologia świadczy o czymś.
Proponuję wstrzymać się od ostrzejszych sądów i epitetów
w stosunku do respondentów.
Proponuję wstrzymać się od ostrzejszych sądów i epitetów
w stosunku do respondentów.
jan urbanik
Moje poglądy nie są jedynie słuszne, są za to moje jedyne.
Nie zależą one od koniunktury, a od stanu mojej świadomości.
Nie piszę wszystkiego, co wiem - piszę to, co uznaję za stosowne.
Moje poglądy nie są jedynie słuszne, są za to moje jedyne.
Nie zależą one od koniunktury, a od stanu mojej świadomości.
Nie piszę wszystkiego, co wiem - piszę to, co uznaję za stosowne.
-
Fordor
"Jej portret"
Niczym żaglowiec nakrywający się stępką
Wciąż na powierzchni choć już bez masztów i żagli
Smagany szkwałem śmieję się z losu co nagli
Bym mu się poddał czyniąc przegraną mniej cierpką
Ci co polegli nie słysząc huku szrapneli
Nie czując bólu nie widząc własnych wnętrzności
Czy nie stawiając oporu mniej wycierpieli?
Możesz w to wierzyć ja jednak mam wątpliwości
Ta stara dziwka w nędznych łachmanach i bosa
Którą daremnie portretowało tak wielu
Którą opisać chciałbyś i ty przyjacielu
Ją i tę wstążkę jeśli ją nosi we włosach
W przebraniu sztormu uderzająca z przeciwka
Szarpiąca linę która do życia cię troczy
Jedno jest pewne - nad podziw nędzna z niej dziwka
Więc nie ulegaj nim spojrzysz jej prosto w oczy
Może odkryjesz jej rzeczywiste intencje
Jej popleczników skrycie zawarte sojusze
Zanim na własną z trudem przystaniesz absencję
Na nieistnienia swego się godząc katusze
Lub też zrozumiesz czyjego strzeże porządku
Czyj to interes by cię pozbawić oddechu
Zanim go stracisz sól morską czując w żołądku
Wiedz że uległość czasem najcięższym jest z grzechów
Więc ujmij stery dziób skieruj prosto w tę falę
Która nadchodzi by cię bez reszty pogrążyć
Gdy tylko zechcesz wciąż jeszcze możesz z tym zdążyć
By się jej wykpić o łaskę nie prosząc wcale
W cichej przystani jeśli ci przeżyć się zdarzy
Nim nowe maszty zdołasz choć z grubsza ociosać
Namaluj dziwkę na postrach innych żeglarzy
Ją i tę wstążkę jeśli ją nosi we włosach
Piotr Knasiecki
Niczym żaglowiec nakrywający się stępką
Wciąż na powierzchni choć już bez masztów i żagli
Smagany szkwałem śmieję się z losu co nagli
Bym mu się poddał czyniąc przegraną mniej cierpką
Ci co polegli nie słysząc huku szrapneli
Nie czując bólu nie widząc własnych wnętrzności
Czy nie stawiając oporu mniej wycierpieli?
Możesz w to wierzyć ja jednak mam wątpliwości
Ta stara dziwka w nędznych łachmanach i bosa
Którą daremnie portretowało tak wielu
Którą opisać chciałbyś i ty przyjacielu
Ją i tę wstążkę jeśli ją nosi we włosach
W przebraniu sztormu uderzająca z przeciwka
Szarpiąca linę która do życia cię troczy
Jedno jest pewne - nad podziw nędzna z niej dziwka
Więc nie ulegaj nim spojrzysz jej prosto w oczy
Może odkryjesz jej rzeczywiste intencje
Jej popleczników skrycie zawarte sojusze
Zanim na własną z trudem przystaniesz absencję
Na nieistnienia swego się godząc katusze
Lub też zrozumiesz czyjego strzeże porządku
Czyj to interes by cię pozbawić oddechu
Zanim go stracisz sól morską czując w żołądku
Wiedz że uległość czasem najcięższym jest z grzechów
Więc ujmij stery dziób skieruj prosto w tę falę
Która nadchodzi by cię bez reszty pogrążyć
Gdy tylko zechcesz wciąż jeszcze możesz z tym zdążyć
By się jej wykpić o łaskę nie prosząc wcale
W cichej przystani jeśli ci przeżyć się zdarzy
Nim nowe maszty zdołasz choć z grubsza ociosać
Namaluj dziwkę na postrach innych żeglarzy
Ją i tę wstążkę jeśli ją nosi we włosach
Piotr Knasiecki
-
Fordor
"You will never be my woman"
you will never be my woman
usłyszałem jak ktoś śpiewał
padłem jak rażony gromem
z pogodnego dotąd nieba
przez refrenu nędzne szczątki
znalezione na youtubie
potraciłem wszystkie wątki
rym zbierany z trudem gubię
i co gorsza tracę z wolna
siły by się z pracą zmagać
która owoc choć mozolna
zaczynała już wydawać
już powstawał jak z popiołów
już się rodził w słów rozterce
wiersz utkany z piór aniołów
zdolny ująć cię za serce
brakowało rymu tylko
do uścisku nieznajomej
rym dośpiewał ktoś przed chwilką
you will never be my woman
Piotr Knasiecki
you will never be my woman
usłyszałem jak ktoś śpiewał
padłem jak rażony gromem
z pogodnego dotąd nieba
przez refrenu nędzne szczątki
znalezione na youtubie
potraciłem wszystkie wątki
rym zbierany z trudem gubię
i co gorsza tracę z wolna
siły by się z pracą zmagać
która owoc choć mozolna
zaczynała już wydawać
już powstawał jak z popiołów
już się rodził w słów rozterce
wiersz utkany z piór aniołów
zdolny ująć cię za serce
brakowało rymu tylko
do uścisku nieznajomej
rym dośpiewał ktoś przed chwilką
you will never be my woman
Piotr Knasiecki
-
Fordor
"Bez retuszu"
strzeżcie się panien wykrzywiających usteczka
ich pocałunki cierpkie jak młoda porzeczka
gest ruch czy uśmiech wystudiowane w detalach
blask cudnych oczu rozum do zgliszczy wypala
jak świat szeroki wszędzie stawiają swe sieci
zgubioną ścieżkę łatwiej odnaleźć w zamieci
albo wśród sztormu latarnię dostrzec w oddali
niż choćby resztki przy nich rozsądku ocalić
rankiem dopiero w blasku pierwszego świtania
wytarty fluid płeć śnieżnobiałą odsłania
to warstwa pudrów skrywała lica jak czarczaf
na retusz jednak miejsca w torebkach nie starcza
jak kłusownicy zbrojni w potrzaski i wnyki
w torebkach noszą skrzętnie ukryte metryki
z których wyczytać można przyczynę nieszczęścia
wewnętrzny przymus jak najszybszego zamęścia
Piotr Knasiecki
strzeżcie się panien wykrzywiających usteczka
ich pocałunki cierpkie jak młoda porzeczka
gest ruch czy uśmiech wystudiowane w detalach
blask cudnych oczu rozum do zgliszczy wypala
jak świat szeroki wszędzie stawiają swe sieci
zgubioną ścieżkę łatwiej odnaleźć w zamieci
albo wśród sztormu latarnię dostrzec w oddali
niż choćby resztki przy nich rozsądku ocalić
rankiem dopiero w blasku pierwszego świtania
wytarty fluid płeć śnieżnobiałą odsłania
to warstwa pudrów skrywała lica jak czarczaf
na retusz jednak miejsca w torebkach nie starcza
jak kłusownicy zbrojni w potrzaski i wnyki
w torebkach noszą skrzętnie ukryte metryki
z których wyczytać można przyczynę nieszczęścia
wewnętrzny przymus jak najszybszego zamęścia
Piotr Knasiecki
-
Fordor
"Kometa"
widzę kometę przebyła parseki
wieczorne niebo cicho rozpoławia
zdumionym oczom nim zniknie na wieki
świetlistą smugę za sobą zostawia
ty chociaż widzieć pozwalasz się częściej
śladu po sobie nie zostawiasz wcale
i niknąc nagle zabierasz mi szczęście
jak linię brzegu zabierają fale
komety jednak nie ujrzę za życia
choć wiem że los ją na zawsze zapętlił
ciebie zobaczę w lustrzanych odbiciach
w witrynie poczty nieopodal pętli
Piotr Knasiecki
widzę kometę przebyła parseki
wieczorne niebo cicho rozpoławia
zdumionym oczom nim zniknie na wieki
świetlistą smugę za sobą zostawia
ty chociaż widzieć pozwalasz się częściej
śladu po sobie nie zostawiasz wcale
i niknąc nagle zabierasz mi szczęście
jak linię brzegu zabierają fale
komety jednak nie ujrzę za życia
choć wiem że los ją na zawsze zapętlił
ciebie zobaczę w lustrzanych odbiciach
w witrynie poczty nieopodal pętli
Piotr Knasiecki
-
Fordor
"Poeta z tacą pełną szkła"
jak każdy chłopiec plany kiedyś miałem
dalekosiężne i nad podziw śmiałe
nie miałem zaś wątpliwości
szlag trafił wszystko przyznam teraz szczerze
ja - jeszcze jeden poeta w ofierze
złożony całej ludzkości
sam Bóg mi chyba wcisnął tę robotę
jest restauracja obok spory hotel
złocone gzymsy i klamki
choć w pożyczonych od kelnera butach
ja do wszystkiego mam się przydać tutaj
więc poleruję dziś szklanki
znów się nie sprzedał ani jeden tomik
i już od rana z głodu w uszach dzwoni
przecież poeta też człowiek
dziś uroczysta przy świecach kolacja
piękne kobiety w kosztownych kreacjach
i wyfraczeni panowie
choć siły miałbym tylko na wyżerkę
dostałem tacę i kelnerską ścierkę
szkło brudne znoszę do baru
ktoś mną potrząsa jak kośćmi w kasynie
-"podwójną szkocką na lodzie mi przynieś!"
widać że jest już po paru
-"a dla tej pani wytrawne Martini!"
tu gest niedbały w twoją stronę czyni
i widząc cię oddech tracę
gdy się przyglądam karminowym ustom
i śladom szminki na szklance gdy pustą
odstawiasz wolno na tacę
wniesiono z kuchni trzy cielęce udźce
już pierwsi goście biorą czyste sztućce
i w moją stronę nie patrzą
na stołach kawior homar i langusta
ja szkła krawędzią której tkną twe usta
być chciałbym choćby i na czczo
Piotr Knasiecki
jak każdy chłopiec plany kiedyś miałem
dalekosiężne i nad podziw śmiałe
nie miałem zaś wątpliwości
szlag trafił wszystko przyznam teraz szczerze
ja - jeszcze jeden poeta w ofierze
złożony całej ludzkości
sam Bóg mi chyba wcisnął tę robotę
jest restauracja obok spory hotel
złocone gzymsy i klamki
choć w pożyczonych od kelnera butach
ja do wszystkiego mam się przydać tutaj
więc poleruję dziś szklanki
znów się nie sprzedał ani jeden tomik
i już od rana z głodu w uszach dzwoni
przecież poeta też człowiek
dziś uroczysta przy świecach kolacja
piękne kobiety w kosztownych kreacjach
i wyfraczeni panowie
choć siły miałbym tylko na wyżerkę
dostałem tacę i kelnerską ścierkę
szkło brudne znoszę do baru
ktoś mną potrząsa jak kośćmi w kasynie
-"podwójną szkocką na lodzie mi przynieś!"
widać że jest już po paru
-"a dla tej pani wytrawne Martini!"
tu gest niedbały w twoją stronę czyni
i widząc cię oddech tracę
gdy się przyglądam karminowym ustom
i śladom szminki na szklance gdy pustą
odstawiasz wolno na tacę
wniesiono z kuchni trzy cielęce udźce
już pierwsi goście biorą czyste sztućce
i w moją stronę nie patrzą
na stołach kawior homar i langusta
ja szkła krawędzią której tkną twe usta
być chciałbym choćby i na czczo
Piotr Knasiecki
-
Fordor
"The Stones"
rzucaj perły przed wieprze a diamentów zbytek
dla ceniących blask zimny zostaw celebrytek
w brylantowym diademie zsuniętym na skronie
czułabyś się jak Chrystus w cierniowej koronie
żywszą znacznie poświatę twe spojrzenie ściele
niż najczystszych szmaragdów butelkowa zieleń
kocie oko rubinu przyćmią twoje oczy
a szafir choć błękitne refleksy roztoczy
nie poradzi twych źrenic studziennej głębinie
w której światło przepada i blask wszelki ginie
Piotr Knasiecki
rzucaj perły przed wieprze a diamentów zbytek
dla ceniących blask zimny zostaw celebrytek
w brylantowym diademie zsuniętym na skronie
czułabyś się jak Chrystus w cierniowej koronie
żywszą znacznie poświatę twe spojrzenie ściele
niż najczystszych szmaragdów butelkowa zieleń
kocie oko rubinu przyćmią twoje oczy
a szafir choć błękitne refleksy roztoczy
nie poradzi twych źrenic studziennej głębinie
w której światło przepada i blask wszelki ginie
Piotr Knasiecki
-
Fordor
"Pomocnica pana boga"
nikt nie wie dokąd zmierza świat
bo chyba nie w najlepszą stronę
pociechę marną z tego mam
że będzie co nam jest sądzone
codziennie porcję wieści złych
przynoszą gazet brudne szpalty
najlepiej jest nie czytać ich
by chronić umysł wpół rozdarty
tam dyktatorów nadszedł kres
tutaj benzyna po pięć złotych
gdzie indziej znów niewinnych krew
przelana za dostawy ropy
raz z dala grzmią wybuchy bomb
raz polityków grzmi hałastra
co z siłą jerychońskich trąb
jedynie słuszne wznoszą hasła
a nad tym wszystkim dobry bóg
jeszcze próbuje zapanować
do końca spłacę mu swój dług
byle nie zechciał abdykować
widziałem jedno z twoich zdjęć
i nie wiem kiedy je zrobiono
dość że się na nim zdajesz drżeć
i ogniem twoje oczy płoną
myślałem widząc jasny blask
że do modlitwy składasz dłonie
i w pewnej mierze było tak
chroniłaś nimi świecy płomień
więc jeśli mu brakuje snu
z winy ladacznic i grzeszników
może się zdrzemnąć dobry bóg
mając tu takich popleczników
Piotr Knasiecki
nikt nie wie dokąd zmierza świat
bo chyba nie w najlepszą stronę
pociechę marną z tego mam
że będzie co nam jest sądzone
codziennie porcję wieści złych
przynoszą gazet brudne szpalty
najlepiej jest nie czytać ich
by chronić umysł wpół rozdarty
tam dyktatorów nadszedł kres
tutaj benzyna po pięć złotych
gdzie indziej znów niewinnych krew
przelana za dostawy ropy
raz z dala grzmią wybuchy bomb
raz polityków grzmi hałastra
co z siłą jerychońskich trąb
jedynie słuszne wznoszą hasła
a nad tym wszystkim dobry bóg
jeszcze próbuje zapanować
do końca spłacę mu swój dług
byle nie zechciał abdykować
widziałem jedno z twoich zdjęć
i nie wiem kiedy je zrobiono
dość że się na nim zdajesz drżeć
i ogniem twoje oczy płoną
myślałem widząc jasny blask
że do modlitwy składasz dłonie
i w pewnej mierze było tak
chroniłaś nimi świecy płomień
więc jeśli mu brakuje snu
z winy ladacznic i grzeszników
może się zdrzemnąć dobry bóg
mając tu takich popleczników
Piotr Knasiecki
-
Fordor
"Moje sny bezbożne"
Ilekroć wspomnę twojej dłoni dotyk
Że był rojeniem sennym zapominam
I zamiast wiersza piszę znów erotyk
Słów barwne wstążki w jego suknie wpinam
Ilu bym nie miał twoich zdjęć – zbyt mało
I nie dość na nich twych uśmiechów miła
By z nich wykleić panoramę całą
Co by brzydotę świata przesłoniła
Ze ściany w kuchni zrywam dzień kolejny
I który z nich cię przyniósł nie pamiętam
Od jutra zamiar mam choć nader chwiejny
U nagich piersi twoich śnić bliźnięta
Dziś jeszcze się zanurzę w nocy ciszę
I jeśli sny mnie słuchać będą skłonne
Z sumieniem czystym zamiast śnić hurysę
Karmiącą odtąd będę śnił Madonnę
Piotr K.
Poznań 08.07.2011
Ilekroć wspomnę twojej dłoni dotyk
Że był rojeniem sennym zapominam
I zamiast wiersza piszę znów erotyk
Słów barwne wstążki w jego suknie wpinam
Ilu bym nie miał twoich zdjęć – zbyt mało
I nie dość na nich twych uśmiechów miła
By z nich wykleić panoramę całą
Co by brzydotę świata przesłoniła
Ze ściany w kuchni zrywam dzień kolejny
I który z nich cię przyniósł nie pamiętam
Od jutra zamiar mam choć nader chwiejny
U nagich piersi twoich śnić bliźnięta
Dziś jeszcze się zanurzę w nocy ciszę
I jeśli sny mnie słuchać będą skłonne
Z sumieniem czystym zamiast śnić hurysę
Karmiącą odtąd będę śnił Madonnę
Piotr K.
Poznań 08.07.2011
-
Fordor
Piotr Knasiecki - Twórczość
"Okop"
w snach często wojna mi się jawi
choć bezrozumna jest okrutnie
w ciemnym okopie czas mój trawię
i w oczy wrogom patrzę butnie
wokół szrapneli świst złowrogi
chronią przed nimi worki z piaskiem
piach ciurkiem sypie się pod nogi
ilekroć szrapnel worek draśnie
gdzieś na przedpolu mgła się ściele
jak obłok iperytu gęsta
krwią Bóg maluje akwarele
w hołdzie dla żołnierskiego męstwa
pierwsza tej wojny ostra zima
łany zasieków skuła lodem
mróz tchnieniem szronu front zatrzymał
piechurzy przymierają głodem
wtem budzę się już sen się wyśnił
udaje okop kołdra zmięta
choć za dnia ciebie mam na myśli
bym śnił cię nocą nie pamiętam
Piotr Knasiecki
w snach często wojna mi się jawi
choć bezrozumna jest okrutnie
w ciemnym okopie czas mój trawię
i w oczy wrogom patrzę butnie
wokół szrapneli świst złowrogi
chronią przed nimi worki z piaskiem
piach ciurkiem sypie się pod nogi
ilekroć szrapnel worek draśnie
gdzieś na przedpolu mgła się ściele
jak obłok iperytu gęsta
krwią Bóg maluje akwarele
w hołdzie dla żołnierskiego męstwa
pierwsza tej wojny ostra zima
łany zasieków skuła lodem
mróz tchnieniem szronu front zatrzymał
piechurzy przymierają głodem
wtem budzę się już sen się wyśnił
udaje okop kołdra zmięta
choć za dnia ciebie mam na myśli
bym śnił cię nocą nie pamiętam
Piotr Knasiecki
-
Fordor
Piotr Knasiecki - Twórczość
"Pogłos"
nawet w słusznym odruchu
nie możesz mi zabronić
grać tej piosnki ze słuchu
jej dźwięków próżno trwonić
raz słyszana rozbrzmiewa
uparcie w mojej głowie
choć już jej nikt nie śpiewa
jesteś w każdym jej słowie
fałszywie brzmiący akord
przywodzi ciebie na myśl
skrytą w rogu tabaką
dni są których nie znamy
Piotr Knasiecki
nawet w słusznym odruchu
nie możesz mi zabronić
grać tej piosnki ze słuchu
jej dźwięków próżno trwonić
raz słyszana rozbrzmiewa
uparcie w mojej głowie
choć już jej nikt nie śpiewa
jesteś w każdym jej słowie
fałszywie brzmiący akord
przywodzi ciebie na myśl
skrytą w rogu tabaką
dni są których nie znamy
Piotr Knasiecki
Who is online
Users browsing this forum: Amazon [Bot] and 2 guests